27. coat / płaszcz

437 62 38
                                    

***

Yuuri miał dylemat - zdecydowanie nie pierwszy i z pewnością nie ostatni w jego życiu - ponieważ nie był w stanie dojść do jednego, sensownego stanowiska w kwestii Viktora oraz jego płaszcza. Niezależnie od tego, czy chodziło sytuacje, kiedy Rosjanin stał za bandą i wytrwale dopingował walczącego podczas zawodów podopiecznego, czy może robił "tylko" za narzeczonego, kiedy szli wspólnie zaśnieżonym chodnikiem z Klubu do ciepłego domu. Viktor zdawał się kompletnie negować istnienie guzików oraz wszelkich zapinek, dlatego wszędzie, gdzie się pojawiał, prezentował cały przekrój założonych na grzbiet ubrań. Czy robił to zupełnie przypadkowo? Czy może podpisał jakiś kontrakt z firmą odzieżową i to za tą przyczyną musiał teraz spełniać jakieś nieludzkie wymagania, narażające jego zdrowie na szwank? No cóż, jakiekolwiek wytłumaczenie nie stało za tym zachowaniem, zmrożony takim widokiem Yuuri za każdym razem miał przemożną ochotę podejść do Viktora, złapać za poły rozpiętego płaszcza i szczelnie go nim owinąć, nim przerodzi się w prawdziwego ekshibicjonistę. Znaczy... takiego bardziej niż tylko w sypialni.

Z czasem jednak japoński opór zaczął coraz bardziej słabnąć i niknąć, aż wreszcie Yuuri musiał z niechęcią przyznać, że co by o narzeczonym i jego lekkomyślności względem zdrowia nie mówić, to jednak ubierał się zawsze fantastycznie. Uwzględniając w tym również luźno powiewające płaszcze, oczywiście. Patrząc na Viktora można było odnieść takie wrażenie, że profesjonalny model zapomniał zostawić w garderobie prezentowany na wybiegu strój i wyszedł w nim tak po prostu na miasto, udowadniając tym samym, że tak, tak również się chodziło. No dobra, może i chodziło... i może nawet wyglądało się w tym nieziemsko... ale czy naprawdę nie było innego sposobu? I czy to musiało tyczyć się właśnie Viktora?

- Yuuri? - Nagle japoński łyżwiarz usłyszał za sobą dźwięczny, męski głos, który wypowiadał jego imię z typową, słyszalną na długim "U" czułością.

- Tak? - Yuuri oderwał wzrok od sklepowej witryny, za którą błyszczała wielka, przystrojona na złoto choinka, jeszcze raz chuchnął w przemarznięte, pozbawione rękawiczek dłonie, a potem obrócił się, żeby spojrzeć na zagadującego go narzeczonego. - Co się stało, Vitya?

Ale zamiast kolejnych słów, do Yuuriego niespodziewanie dotarły ręce Viktora, którymi mężczyzna ni z tego, ni z owego owinął się wokół piersi Japończyka, jednocześnie osłaniając go połami zawsze rozpiętego płaszcza.

- Lepiej? - dopytał z troską Rosjanin, przytulając się policzkiem do jego policzka. Ach, był tak przyjemnie ciepły... mimo że nie nosił nawet czapki ani szalika... zupełnie jakby rzeczą, która go ogrzewała, była ta niezmierna i niezmienna miłość...

- Lepiej - przyznał spolegliwie Yuuri i pozwolił się tak trzymać aż do momentu, gdy bijące pospiesznie serce wyrównało temperaturę wzdłuż całego ciała.

Więc tak - Yuuri nie lubił, kiedy Viktor chodził w rozpiętych ubraniach. Miał z tym wielki, uwierający go w ambicję problem. Niejednokrotnie prawił mu z tego powodu morały. Ale musiał też przyznać, że w tym jednym aspekcie luźno powiewające płaszcze miały swoje małe plusy.

Szczególnie wtedy, kiedy sam mógł robić za jeden, wielki, sięgający od stóp aż do samych ust suwak.

Polowanie na zakochany październikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz