35.

90 9 4
                                    

- Yo! - Zaczepił mnie Tsunami w drodze do szkoły.

- Cześć. - Odparłam ospale. 

- Słyszałaś, że mają nam zrobić wycieczkę kilkudniową? - Spytał. - Mamy jechać albo do Kioto, albo wspinać się na górę Fuji. Co byś wybrała?

Kioto? Czy to nie tam przypadkiem kryje się mój ukochany wybawiciel, który ocalił mnie przed samobójstwem? Chociaż może on również być w innym miejscu w Japonii, bo za górą Fuji jest nie tylko Kioto. A może siedzi sobie po drugiej stronie góry Fuji na samym jej szczycie i w namiocie popija zieloną herbatkę?

- Myślę, że Kioto. - Odparłam stwierdzając, że i tak jest to bardziej prawdopodobne niż popijanie herbatki w namiocie na górze Fuji. - A ty?

- Chyba górę Fuji. Jednak wolę się wspinać na górę, niż uczyć o historii Japonii i takie tam. - Westchnął. - Chociaż najchętniej pojechałbym z na Okinawę.

- Dlaczego akurat tam?

- Nie mówiłem ci nigdy? - Spytał zaskoczony. - Stamtąd pochodzę. Dawno tez tam nie byłem i bardzo brakuje mi serfowania. 

- Nie mówiłeś mi nigdy, ale w sumie można się było tego po tobie spodziewać. - Westchnęłam - Jakbyśmy tam pojechali razem to musiałbyś nauczyć mnie serfować, bo zawsze chciałam tego spróbować. - Uśmiechnęłam się na myśl tego mojego dawnego, zakopanego gdzieś w odmęty pamięci marzenia.

- Kiedyś uczyłem Marka. To była totalna katorga, ale się nauczył. - Zaśmiał się wspominając tamte czasy. - Z tobą pewnie byłoby podobnie - Szturchnął mnie łokciem w ramię.

- Byłaby katorga jak w Auschwitz. - Przewróciłam oczami.

- Auschwitz? - Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, jednak nic na to pytanie nie odpowiedziałam.

***

Na godzinie wychowawczej odbyło się głosowanie co do wycieczki kilkudniowej. Kioto wygrało dosłownie jednym głosem, co mnie bardzo ucieszyło, ponieważ daje mi to szanse na poznanie mojego wybawiciela, oraz nienawidzę chodzić po górach. Nadal pamiętam te Polskie wycieczki w góry, które dla mnie były totalną masakrą.

Nadal jednak zastanawia mnie fakt, jak rozpoznam mojego wybawiciela. Raczej nie będzie on podświetlony jasnym światłem i nie będzie miał nad głową ogromnej strzałki wskazującej na niego z napisem "Wybawiciel". Chociaż... Nie no, jeżeli nie da on mi o sobie znać w jakiś znaczący sposób to nie ma szans bym go poznała, nawet, jeżeli jest w tym Kioto.

- No nie! - Z przemyśleń wybudził mnie Tsunami. - Trzydniowa lekcja historii mnie czeka! - Jęczał załamany. - Kto do cholery dał ten decydujący głos na Kioto?! 

Odwróciłam się do niego z sugestywnym uśmiechem.

- No ciekawe kto mógł być takim idiotą, żeby dać ten decydujący głos, ciekawe... - Mówiłam ironicznie. 

- Jeżeli to ty dałaś ten głos, to w tym Kioto nie będziesz miała wytchnienia. - Powiedział, po czym obrażony splótł ręce na piersi. - Foch!

- A myślałam, że jesteś hetero... - Mruknęłam sama do siebie przypominając sobie rozwinięcie tego skrótu które brzmiało "Fachowe obciąganie chuja".

Wycieczka wypada nam dosłownie tydzień przed wakacjami, więc mamy jeszcze jakiś miesiąc do tego momentu. Ach, nie mogę się doczekać tych dwóch nocy spędzonych na tych okropnych tatami, bo zapewne nie będziemy mieli normalnych łóżek, tylko te cudowne, tradycyjne, japońskie, które kocham całym moim serduszkiem. W końcu nie bez powodu mamy dom w stylu europejskim. 

***

- Pomóc ci w czymś? - Spytał brat zauważając jak pakuję do torby cztery poduszki i próbuję dopchać tam piątą, która ewidentnie nie wchodzi. - Będziecie spali na tatami, co? - Zaśmiał się podchodząc do mnie.

- Jak to na wycieczki szkolne przystało... - Westchnęłam zmarnowana. - Nie rozumiem jak Japończyki mogą spać na takich noc w noc przez całe życie. Oni na sto procent są masochistami, a sadystów rozpoznaje się po tym, że śpią na normalnych łóżkach! - Żaliłam się. 

- Dasz radę, to tylko dwie noce. - Przewrócił oczami - I zapewne będziecie mieli łaźnie, więc to jest duży plus.

- Łaźnie? - Spytałam zaciekawiona. 

Nigdy nie byłam w łaźni. Trochę mnie zawsze dziwiła, a nawet brzydziła myśl bycia nago z kilkoma innymi dziewczynami w jednej, wielkiej wannie, w której cholera wie kiedy ostatnio była wymieniana woda. Jednak z drugiej strony ta cieplutka woda i te wszystkie działalności tej wody z gorących źródeł... Nie wiem. Wolałabym jako introwertyk mieć swoją własną, prywatną łaźnię tylko dla siebie.

- Nigdy nie zapomnę tych wszystkich gay party w łaźniach... - Mruknął wspominając wszystko, co działo się w tym niesamowitym miejscu. - W damskich łaźniach jest lesbian party? - Spytał zaciekawiony

- Chyba nie ma... Chyba... - Zamyśliłam się na chwilę. - No chyba, że za za lesbian party uważasz łapanie się za cycki i porównywanie która ma większe... U was jest chyba podobnie.

- U nas jest podobnie. Tylko nie cycki się porównuje. Dobra, jak tam z tym pakowaniem ci idzie? - Spytał w końcu.

- Słabo. Nie mam pojęcia co spakować. - Zmarnowana opadłam na moją torbę i porozwalane wokół niej rzeczy. 

- Pogodę sprawdzałaś? - Przytaknęłam z twarzą w ubraniach. - To weź trzy koszulki, ze dwie pary spodni, jakąś bluzę i już. - Powiedział, po czym jakby dumny z siebie po prostu wyszedł z mojego pokoju zostawiając mnie w tym burdelu. 

- Dzięki. - Powiedziałam obrażona zabierając się za pakowanie.

Zawsze mnie to śmieszyło w Polsce, jak moje koleżanki na trzy dni brały gigantyczne torby ubrań, a ja potrafiłam spakować się w plecak. Definitywnie nie należę do tych dziewczyn, które na wyjazdy zabierają cały dobytek swojego życia, by dwadzieścia razy w ciągu jednego dnia móc się przebrać. Raczej jestem z tych, którym wystarczy tylko czysta bielizna i mogą żyć. Czy to już jest wymarły gatunek?

Mimo to nienawidzę się pakować. Zawsze mam wrażenie, że wezmę krótkie spodenki, a pogoda będzie do bani. Albo wezmę same bluzy, w których będę się gotować w trzydziestostopniowym upale. Więc zwykle biorę wszystkiego po jednym. Tym razem jednak wzięłam po prostu spódnicę i zakolanówki, bo jak będzie ciepło, nie ubiorę zakolanówek, a jak będzie zimno, to ubiorę zakolanówki. Z góry wzięłam jakąś koszulkę, bluzę rozpinaną i na drogę wezmę moją ulubioną, jeansową kurtkę. 

Zadowolona z siebie zamknęłam walizkę i nawet nie sprzątając syfu, jaki narobiłam walnęłam się do łóżka i nastawiwszy budzik zasnęłam.

Licznik słów: 1009

Data napisania: 27.10.19r

Ten rozdział szedł mi jak krew z nosa. Wybaczcie, ale staram się jak najbardziej przyspieszyć koniec tej historii, bo mam jej już po dziurki w nosie po tych trzech latach. Już wiem, co będę pisać po jej zakończeniu, mam już plus minus plan wydarzeń i postacie, więc zupełnie nie boję się jej końca. To tyle. Bayo!

Po właściwej stronie I Inazuma Elven [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz