Rozdział 38

514 34 21
                                    

Biegła przez korytarz kierując się do swojego pokoju. Prawie potykała się o własne nogi, ale parła przed siebie jakby goniło ją stado wygłodniałych lwów. Dobiegła do drzwi i otworzyła je z hukiem, po czym stanęła na środku pokoju, nie wiedząc, co dalej robić. Zaczęły trząść jej się kolana, więc upadła na nie i schowała twarz w dłoniach.

Nie miała pojęcia dlaczego tak zareagowała. Przyczyny mogły być różne: dowiedziała się, że jej wybawiciel był kosmitą, za którym z wzajemnością nie przepadała, albo to, że poznała prawdę przypadkiem – gdyby nie podsłuchała rozmowy Hide'a z Ratchetem, dalej tkwiłaby w niewiedzy.

Już dawno chciała spytać o to, czy to któryś z Autobotów ją uratował, ale z czasem zdała sobie sprawę, że jeśli Transformery współpracowały z wojskiem, to mogły mieć więcej takich akcji, a jedna płonąca kamienica mogła być tylko jedną z ich misji, które z czasem odeszły praktycznie w zapomnienie. Dlatego odpuściła.

Jednak Ironhide pamiętał. Z tego co zrozumiała, walczył tej nocy z jakimś Decepticonem, a potem ją uratował. To nie mógł być przypadek, że znajdował się akurat w tamtym miejscu.

Oficjalną przyczyną pożaru był wybuch gazu dwa piętra niżej. A co jeśli to Decepticon spowodował pożar? Mógł przecież wystrzelić czymś, co wznieciło ogień. A tak poza tym, jakim cudem Ironhide pojawił się niepostrzeżenie na miejscu pożaru i nikt nie zorientował się, że wielki robot wyciąga z budynku cywila? Może współpracował z tamtymi strażakami?

Miała tyle pytań. Jednak nie wiedziała jak znów spojrzy Hide'owi w oczy.

Dawniej, kiedy miała jeszcze swój dom, zastanawiała się jak wyglądałoby spotkanie właściciela metalowej ręki, gdyby miała taką okazję. Oczywiście nikomu o tym nie mówiła, bo wiedziała, że ludzie uznaliby ją za wariatkę – zwłaszcza w sierocińcu. Pierwszą osobą, której się zwierzyła był Alec, lecz on uważał, że mogły być to urojenia spowodowane trującym gazem. Po jakimś czasie Rachel sama zaczęła tak myśleć. Jakaś część jej wiedziała, że to nie były halucynacje, ale, prawdę mówiąc, dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że człowiek w sytuacji zagrożenia widzi różne niespotykane rzeczy.

Gdy teraz wiedziała kto uratował jej życie, nie spodziewałaby się łez – chyba że łez szczęścia albo wzruszenia – ale świadomość, że jej wybawiciel był w pobliżu od kilku tygodni, powodowała dziwną pustkę. Naprawdę, wszystkiego by się spodziewała... ale nie uczucia, jakby jej ciało i dusza stały się pustą skorupą.

- Rachel?

Odwróciła głowę w stronę drzwi i ujrzała zaniepokojonego Aleca. Chłopak podszedł do niej i pomógł jej wstać, a potem posadził na łóżku.

- Co się stało? Źle się czujesz? Może pójdę po Ratcheta?

- Nie! – dziewczyna złapała go za łokieć i ścisnęła mocno. Nie była na razie w stanie rozmawiać z żadnym Autobotem – Proszę, zostań.

- W porządku.

Pomógł jej się położyć i przykrył ją kocem. Rachel nawet nie wiedziała czy płacze. Mimo, że łzy spływały jej po policzkach, nie szlochała ani nie łkała.

Alec usiadł delikatnie na skraju łóżka i pogładził ją po policzku.

- Śpij.

Zadziałało jak zaklęcie. Mimo szoku, który przed chwilą przeżyła, nie mogła oprzeć się senności i w końcu odpłynęła.

*

Tej nocy Rachel nie spała spokojnie. Co chwilę budziła się przez koszmary, które ją nawiedzały. Tym razem jednak, o dziwo, nie śnił jej się pożar; widziała pole walki, zniszczone budynki, martwych ludzi, wokół niej roztaczał się ciemny, duszący dym, a niebo przybrało przerażający ciemnopomarańczowy kolor – zupełnie jakby nastąpiła jakaś apokalipsa.

Przeszłość zawsze wraca - Transformers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz