Rozdział 34

563 34 27
                                    

Było już późne popołudnie, kiedy Rachel i Crosshairs dojechali do bazy. Autobot kazał wysiąść dziewczynie, żeby weszła do środka wejściem dla ludzi – dzięki temu byłaby mniej zauważalna. Kiedy znalazła się w korytarzu, czmychnęła szybko do sali, modląc się, żeby przypadkiem nie wpaść na Ratcheta. Zdążyła się przekonać, że gniew medyka nie był niczym przyjemnym. Najgorszy był ten stoicki spokój Ratcheta oraz jego sarkazm. Ciarki przechodziły.

Kiedy znalazła się przy drzwiach do pokoju usłyszała głos medyka dochodzący z końca korytarza. Wbiegła do środka i położyła się na łóżku, zdejmując na szybko buty. Kiedy okryła się kołdrą, drzwi otworzyły się, a w nich pojawił się Ratchet. Zmierzył Rachel wzrokiem i podszedł do komputera.

- Jak się czujesz?

Dziewczyna zagryzła wargę. Ratchet był spokojny, ale nie tak przerażająco spokojny, bo mówił do niej normalnym tonem. Chyba się nie dowiedział. Chyba.

- Dobrze – odparła – A nawet bardzo dobrze. Przyjrzałam się w lustrze i nie zobaczyłam sińców ani oznak zmęczenia.

Medyk zastukał kilkukrotnie w klawiaturę, jakby coś zapisywał, i dodał:

- Coś jeszcze? Jakieś zmiany w samopoczuciu? Niepokojące objawy?

Rachel przypomniała sobie jak kilka razy zakręciło jej się w głowie, gdy była poza bazą.

- Lekkie zawroty głowy. Nic więcej – wzruszyła ramionami.

Ratchet znów wstukał coś na klawiaturze.

- Dobrze. Zawroty głowy wynikły pewnie z tego, że za szybko wstałaś. – odsunął się od komputera i spojrzał na nią – Ustalmy więc parę rzeczy. Przez kilka najbliższych dni nie możesz się przemęczać. Wysiłek fizyczny nie jest wskazany. I przede wszystkim... - przybrał surowszy ton – Nie wolno ci zbyt długo przebywać na słońcu. Najlepiej w ogóle nie wychodź z bazy, bo działanie promieni może przywrócić poprzedni stan. Zrozumiano?

Rachel zbladła. Dosłownie poczuła jak krew odpływa jej z twarzy. Co ona narobiła?

- Czyli... jeśli zbyt długo będę siedzieć na słońcu, to znów mogę umrzeć?

Ratchet rozłożył ręce.

- Prawdopodobnie tak. Działanie promieniowania ultrafioletowego, nawet niewielkiego, jest w tej chwili bardzo niebezpieczne dla twojego organizmu. Dopóki lek nie zniknie z twoich komórek, lepiej żebyś pozostała w cieniu. Wszystko w porządku? – dodał, widząc, że twarz Rachel zapewne przypominała kolor ściany w tym pokoju.

Miała ochotę krzyczeć wniebogłosy. Nawaliła – znowu. Odezwała się w niej ta cholerna upartość i niezależność, a teraz poniesie za to konsekwencje. Boże, co miała powiedzieć Ratchetowi? Chciała przyznać się do błędu, ale coś ją powstrzymywało. Cóż, wstydziła się. Wstydziła tego, że znów nie posłuchała i że znów na jej głowę spadło tysiące zmartwień. A jedno z nich – największe – to to, że znów umrze.

- Halo, mówię do ciebie! Rachel! – usłyszała głos Ratcheta.

Zamrugała kilkukrotnie.

- Wszystko w porządku, nic mi nie jest – powiedziała szybko. Widząc wymowny wzrok medyka, dodała – To chyba zmęczenie. Zdrzemnę się.

Ratchet wzruszył ramionami i skierował się w stronę wyjścia.

- Jak odpoczniesz, Bumblebee przydzieli ci pokój. Mamy ich dużo, a ta sala nie jest chyba zbyt przytulna.

Kiedy opuścił pokój, Rachel zasłoniła twarz dłońmi. Co ona narobiła?

*

Obudziła się słysząc ciche pukanie do drzwi. Otworzyła oczy i spojrzała na zegar. Musiała przysnąć, bo dochodziła dwudziesta. Przeciągnęła się i ziewnęła.

Przeszłość zawsze wraca - Transformers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz