Minęło kilka godzin. Dziewczyna ćwiczyła na strzelnicy, ale za bardzo trzęsły jej się ręce, żeby gdziekolwiek trafić. Nie potrafiła się skupić, więc odpuściła, jednak najbardziej przerażał ją fakt, że jeśli będzie zmuszona strzelać, to nie prędzej wróg ją załatwi zanim ona zdąży wycelować.
Teraz siedziała na schodach prowadzących do specjalnego rusztowania dla ludzi, natomiast Ratchet ciągle koordynował bitwę na komputerze i wydawał polecenia.
Rachel nie chciała go rozpraszać, mimo że bardzo chciała spytać co z Evie, Connorem i Autobotami. Wiedziała jednak, że medyk był mocno pochłonięty zdalną pomocą i nie zamierzała mu przeszkadzać. Zamiast tego obserwowała jego mimikę twarzy. Często marszczył metalowe brwi i otwierał szeroko oczy jakby zobaczył coś przerażającego. Dziewczynie w takich momentach zaczynało walić serce, ale starała się opanować strach. Nie słyszała ani nie widziała co się działo, bo Ratchet rozmawiał przez swój komunikator, a ekran po drugiej stronie był pokryty materiałem o kolorze srebra.
Nie jadła nic od rana, ale stres nie pozwoliłby jej wziąć nawet kęsa, dlatego siedziała i przyglądała się Ratchetowi. Nagle medyk oznajmił:
- Rozumiem. Zawieźcie rannych do schronu, a ja na razie się rozłączam. – wyłączył komunikator i oparł ręce na blacie.
Rachel wstała i podbiegła do medyka.
- Wszystko w porządku? Jak im idzie? – zagryzła wargę.
- Nie jest źle, ale mamy wielu rannych i kilkoro zabitych. Mówię o żołnierzach. – dodał.
Rachel otworzyła szeroko oczy. Spokojnie, tylko spokojnie.
- Czy wiesz…?
- Rachel, naszych jest bardzo wielu. Przykro mi, ale nie wiem kto zginął. Mam tylko informację o liczbach zgonów.
Dziewczyna przełknęła gulę w gardle i kiwnęła głową.
Rachet przycisnął palec do ucha, by odebrać i znieruchomiał.
- Jak to: „przegapiliście”? Dokąd jadą? – chwila ciszy. – Szlag by to! – rozłączył się.
Rachel już miała pytać o co chodzi, ale nagle usłyszała eksplozję, jakby ktoś wysadził główne drzwi. Poczuła ogarniającą ją panikę.
- Co to było? – zaczął drżeć jej głos.
- Zlokalizowali bazę. Musieli nas obserwować przez jakiś czas. Schowaj się i strzelaj dopiero gdy cię zauważą. – rozkazał jej, po czym pobiegł do komputera i włączył blokadę drzwi. – To ich zatrzyma na jakiś czas. Ty się schowaj. – powtórzył.
Rachel ukryła się za grubym słupem od rusztowania, z którego doskonale widziała główne wejście zamykane teraz przez ciężkie drzwi. Spojrzała na Ratcheta.
- A co z tobą?
Ratchet majstrował przy komputerze nawet na nią nie patrząc.
- Ustawiłem mini-bomby przy wejściu. Jeśli się wedrą, to czeka ich jeszcze jedna niespodzianka. Gdyby jednak było ich więcej, strzelaj. Nie mogą dotrzeć do komputera, więc musimy ich zatrzymać i czekać na wsparcie. Nie powinno być z tym dużego problemu biorąc pod uwagę, że mają tylko karabiny, które nie są dla mnie aż tak niebezpieczne.
Dziewczyna kiwnęła głową czując adrenalinę buzującą w jej żyłach. Starała się wszystko dokładnie zapamiętać, ale miała wrażenie, że ten natłok informacji tylko ją dezorientuje. Musiała się skupić i nie zawalić sprawy.
- Zatkaj uszy – powiedział Ratchet.
Rachel posłusznie wykonała polecenie, a po chwili usłyszała stłumione BUM! Pomieszczeniem lekko zatrzęsło, ale bomby nie naruszyły żadnej konstrukcji.
Wdarli się.
Rachel ze świszczącym oddechem wyjrzała zza filaru i ujrzała leżących na ziemi ludzi. Było ich może pięciu, ale niestety za nimi wdarli się kolejni. Rachel naliczyła około jedenastu. Kiepsko.
Zerknęła na Ratcheta schowanego za ścianą. Rachel nie martwiła się tak bardzo o niego, gdyż wiedziała, że jeden strzał z jego działa wystarczy, by zmieść tych mężczyzn z powierzchni ziemi. Musiała tylko obserwować czy któryś z terrorystów nie idzie w jej stronę.
Ujrzała przez dym latarki i sylwetki Obrońców, którzy wchodzili do pomieszczenia i przeczesywali teren.
- Osobiście wyrwę tym maszynom Iskry. Przez tą bombę mogłem wyglądać jak kaleka. – usłyszała męski głos.
- Zamknij się! – warknął inny – Nie wiemy czy któryś się tu nie czai.
- Przecież walczą w mieście!
- Brakowało jednego.
Jeden z nich wyciągnął urządzenie przypominające lornetkę i przyłożył do oczu. Rachel zdziwiła się, ale po sekundzie zrozumiała, że owa lornetka odczytywała ultrafioletowy obraz, dzięki któremu mogła zlokalizować Ratcheta. Widziała takie rzeczy w Internecie, więc zrozumiała, że Obrońcy znajdą ich szybciej niż się spodziewała.
- Jeden za ścianą!
I w tym momencie Ratchet wyskoczył zza rogu i zaczął strzelać. Trafił czterech, ale kiedy chciał strzelić do piątego, ten zdążył wyjąć kuszę i trafić nią w ramię Autobota. Medyk zachwiał się lekko, a prąd przechodzący przez jego ciało zdezorientował go na tyle, że reszta Obrońców zaczęła strzelać w niego tym samym, aż w końcu Ratchet padł na ziemię i zaczął się wić.
Rachel chciała krzyknąć, ale zdążyła zasłonić sobie usta dłonią. Widziała jego twarz w bolesnym grymasie, a on spojrzał na nią i poruszył ustami, z których ułożył słowo: „uciekaj”.
Zaskoczyli ich. Oboje nie mieli pojęcia, że terroryści zaopatrzą się w tak potężną broń mogącą powalić Autobota w kilka sekund.
Rachel musiała trzymać się rozkazów, ale nie mogła zostawić Ratcheta samego. Wyjrzała zza filaru i wycelowała w najbliżej stojącego mężczyznę.
Tak bardzo trzęsły jej się ręce, że cudem nie upuściła pistoletu.
- Przeszukać bazę! A wy bierzcie się za ten komputer! – usłyszała.
Zamknęła na sekundę oczy i wyrównała oddech. Skoncentrowała się na mężczyźnie i pociągnęła za spust. Padł jak długi. Tak!
Dzięki temu odwróciła uwagę przeciwników od wykradnięcia danych. Wiedzieli, że nadal nie są sami, więc ruszą za nią.
Zdezorientowani Obrońcy spojrzeli na kolegę, który wił się na ziemi. Ha! Nie tylko oni zaopatrzyli się w środki paraliżujące.
- Co jest?! – jeden z nich doskoczył do leżącego mężczyzny. – Broń o krótkim zasięgu. Człowiek. – spojrzał na resztę.
Rachel w tym czasie zdążyła wycelować w drugiego, ale niestety chybiła. Niech to szlag! Nie zdążyła już strzelić trzeci raz, bo Obrońca pokazał palcem w jej stronę.
- Tam!
Rachel zachłysnęła się powietrzem i wycofała się. Pobiegła w stronę magazynu starając się poruszać slalomem i między różnymi wielkimi przedmiotami, dzięki czemu ciężej było w nią trafić. Słyszała strzały za sobą, ale parła przed siebie.
*
„Weź się w garść, weź się w garść!” – powtarzała sobie w myślach.
Mogła się tylko modlić, żeby medyk wyszedł z tego cało. Chciała odwrócić uwagę wszystkich pięciorga mężczyzn, ale raczej tak się nie stało. Słyszała za sobą kroki tylko dwóch osób.
Kiedy dotarła do magazynu, schowała się za skrzyniami, których szpary świeciły jasną zielenią. Sprawdziła swój pistolet i magazynki. Wszystko było na miejscu, więc usiadła na zimnej podłodze i czekała. Jej świszczący oddech i walące serce niemal zagłuszały dźwięki dochodzące z centrum dowodzenia.
Rachel poczuła piekące łzy. Ratchet żył. Nie mogło być inaczej. Nie dopuściłaby do siebie myśli, że on zginął, a ona się schowała. Nawet jeśli to on jej kazał.
- Sprawdź ten korytarz. Ja pójdę w tę stronę – usłyszała.
Dziewczyna przełknęła gulę w gardle i wyciągnęła broń. Odbezpieczyła ją na wszelki wypadek i schowała się jeszcze głębiej za skrzyniami. Czuła bijące ciepło Energonu, ale nawet nie zwróciła na to uwagi.
Mijały minuty, które wydawały się wiecznością. Rachel wciąż siedziała i czekała. Nasłuchiwała dokładnie czy ktoś zbliża się do magazynu, a adrenalina buzowała w jej żyłach jakby chcąc się uwolnić z tego małego, chudego ciała.
Gdy usłyszała szum otwieranych drzwi, zakryła usta dłonią. W drugiej trzymała pistolet skierowany w podłogę. Miała taką nadzieję, że wróg zaraz sobie pójdzie widząc tylko skrzynie z Energonem – nieprzydatne zresztą dla człowieka – i Rachel będzie mogła znów poczekać na wsparcie.
Niestety, to nie poszło po jej myśli.
- Masz coś? – usłyszała trzeszczący głos z krótkofalówki.
- Pusto. Znalazłem tylko Energon.
Ten głos. Była pewna, że go zna, ale nie mogła go skojarzyć. Mimo wszystko była tak zaskoczona, że zapomniała o oddychaniu, a ręka, którą trzymała usta nie ułatwiała sprawy. Bojąc się o kolejny atak astmy, instynktownie ją odsunęła, ale tak, że uderzyła nią o metalową skrzynię, która wydała cichy brzęk.
Obrońca od razu wymierzył broń, przynajmniej tak usłyszała Rachel sądząc po szeleście jego ubrania i dźwięku pistoletu czy czegokolwiek co tam miał.
Przerażona Rachel zaczęła się przesuwać pomiędzy skrzyniami nie mogąc jednak zlokalizować wroga. Kiepsko. Mogła w każdej chwili na niego wpaść.
Wyjrzała zza skrzyni, by jeszcze raz go zlokalizować, ale wtedy okazało się, że on pierwszy ją zobaczył. W tym samym momencie oboje wymierzyli w siebie broń i… oboje nie strzelili.Rachel dyszała ze strachu i patrzyła na mężczyznę, który tak samo był zaskoczony jak ona. Dziewczyna wiedziała już skąd znała ten głos.
To był Chris.Witajcie, kochani!
Dawno mnie nie było, ale w końcu mogę ogłosić, że spięłam dupę i skończyłam pisać książkę! 😁
Także zostało jeszcze 6 rozdziałów i to będzie koniec przygody Rachel, Aleca i Autobotów.
Dziękuję Wam za cierpliwość i wyrozumiałość kiedy czasem zwlekałam z dodawaniem rozdziałów (podziękowania jeszcze będą na koniec książki). A do września powinnam dodać resztę rozdziałów.
Trzymajcie się i do zobaczenia niedługo! ❤️
CZYTASZ
Przeszłość zawsze wraca - Transformers
FanfictionŻycie samotnika może być fajne lub nudne. Ale najczęściej jest fajne. Takiego zdania była Rachel Douglas - dwudziestodwulatka, która wyrwała się z sierocińca po osiągnięciu pełnoletności, żyjąca swoim życiem w domku na obrzeżach jednego z australijs...