Wpatrywał się pustym wzrokiem jak z okien zamku znikają długie czarne płótna, które zostały wywieszone na znak żałoby. Nie dotrwały nawet miesiąca, a pamięć po Charlesie choć tak świeża, zostawała powoli zacierana. Tak naprawdę nie był w stanie nic zrobić. Był omegą. Od pogrzebu przypominano mu o tym tak wiele razy, że tak naprawdę mógłby zniknąć, a nikt by nie zauważył. Korona na jego głowie, była tylko zbędnym balastem i ciężarem, bez władcy u swojego boku był nikim, tak jak wszystkie alfy powtarzały od początku. Nie liczyło się jego szlachetne urodzenie, tak naprawdę nie liczył się bardziej od Taylor, która dostała za zadanie przygotowanie mu stroju na jutrzejszą ceremonię.
Ślub miał być ascetyczny, bez wielu gości. Nie było na to czasu. Wróg stał przy bramie, a królestwo musiało zacząć funkcjonować, a do tego potrzebny był król. Głupcy, nie wiedzieli, że Louis pociągnie wszystkich łącznie z Francją na dno. Ale z tego akurat Harry się cieszył. On był już martwy w środku. Radością będzie dla niego spoglądać na ruinę Francji i upadek tych przebrzydłych i obłudnych ludzi.
–– Zostaw to tak jak jest. Nie chce żadnych urozmaiceń. To wszystko nie jest tego warte. –– Odrzekł spoglądając z ukosa na służącą, która zaczęła dobierać złote dodatki do przygotowanego stroju. Koszula prosto z Włoch oraz białe spodnie uszyte nie tak dawno na miarę, tutaj, we Francji.
–– Czy mogę ci jeszcze w czymś służyć, panie?
Harry przyglądał się świeżo uprasowanemu ubraniu. Podobną koszulę miał na sobie w dniu swojego ślubu z Charlesem. Śledził krój falban przy rękawach i kołnierzu, to jak układają się przy ciele.
–– Wyrzuć to wszystko, nie wyjdę w tym.
–– Ale panie...
–– Wydaje mi się, że wydałem ci polecenie. –– Warknął i przymknął swoje oczy. Świat zaczął wirować przez krótką chwilę. Musiał się położyć.
–– Przyszykuj to co miałem na sobie podczas pogrzebu, a później wyjdź. Chcę zostać sam.
–– Ale te ubrania są czarne...–– Próbowała się wytłumaczyć, nie rozumiejąc postępowania królowej. Nie chciała przypłacić głową za kaprysy szlachcica.
–– Potrafię jeszcze rozróżnić kolory! Powiedziałem co masz zrobić i lepiej się pośpiesz, jeśli nie chcesz oglądać jutrzejszego cyrku zza krat! – Wykrzyknął. Młoda służka w pośpiechu zaczęła wyciągać ubrania z szafy. Jeszcze nigdy nie doświadczyła takiego zachowania ze strony Harry'ego. Mężczyzna był ostatnią osobą, która wybuchała w ten sposób. Blondynka nie chciała jednak skończyć w lochu. To było pewne, że jeśli jutro omega wyjdzie w czarnym stroju wywoła skandal na całą Francję. Jedno było pewne. Życie na zamku już nigdy nie będzie takie jak przedtem.
Po wyjściu Taylor Harry przysiadł na łóżku. Wirowanie w głowie minęło i nie bał się już stać bez żadnego podparcia. Rozejrzał się po komnacie, do której wrócił kilka dni temu. Ich wspólną sypialnię przejął teraz Louis, a Harry nie miał sił, by się o to z nim sprzeczać. Jego stary pokój, w którym spędził zaledwie kilka dni, parę lat temu i tak był idealny i nic mu nie brakowało. No może oprócz zapachu zmarłego męża, ale to może i dobrze. Sprawiał on, że Harry miał ochotę płakać za każdym razem, gdy wchodził do komnaty. Teraz Louis podobno wszystko wymienił, ale to nie było ważne. Brunet nie zamierzał tam wchodzić do końca swojego życia.
–– Wasza wysokość. –– Dwukrotne stuknięcie w drzwi i do komnaty weszło kilku służących.
–– Stało się coś? –– Zapytał lekceważąco nawet na nich nie patrząc.
–– Dostaliśmy rozkaz od księcia Louisa, by przenieść wszystkie rzeczy stąd do waszej wspólnej komnaty.
–– Dostaliście co? Macie niczego nie dotykać! –– Krzyknął, gdy dwójka bet zaczęła podnosić jego komodę.
––– Ależ królowo, książę Louis powiedział...
–– Nie interesuje mnie co on mówi. To moja komnata i moje rzeczy.
–– Wykonujemy tylko swoje obowiązki.
–– Gdzie on jest?
Wściekłość ogarnęła całe jego ciało. Nawet nie zdał sobie sprawy, że jego oczy zaszły czerwienią, a wilk wił pragnąc się uwolnić. Louis pozwalał sobie na zbyt wiele. Jak w ogóle śmiał pomyśleć, że Harry zamierza dzielić z nim komnatę lub co gorsza nawet łoże. Czy jego serce i rozum już do końca pozamieniały się w zimny głaz? Jeśli tak, to nie było zmartwienie Harry'ego. Brunet bowiem życzył mu spędzenia reszty jego dni samotnie.
–– W swoim gabinecie, wasza wysokość. –– Odrzekł najstarszy mężczyzna i poczekał, aż Harry wyjdzie nim dal swoim ludziom pozwolenie na przenoszenie reszty rzeczy. Jednak to książę posiadał tu największą władzę.
W gabinecie Charlesa –– chciał powiedzieć.
Minęło zaledwie kilka dni, a wszystko w zamku stało się Louisa. Gdyby tylko mógł zapewne przywłaszczył by sobie i powietrze, którym wszyscy oddychają.
Harry szybkim krokiem skierował się do królewskiego gabinetu. Ostatnimi czasy odwiedzał go zbyt często, a każda jego wizyta kończyła się kłótnią.
–– Co ty wyprawiasz?! –– Nie trudził się pukaniem, lecz z impetem otworzył potężne, drewniane drzwi, wpadając niczym tornado do środka. Gdyby tylko miał taką moc zniszczenia, nie pozostało by tu zupełnie nic.
–– Tobie też miłego dnia Harry. Mam nadzieję, że dobrze spałeś, a przygotowania do ślubu nie przysparzają ci zbyt wielu zmartwień. –– Jego głos ociekał sarkazmem i arogancją. Nawet nie wystawił głowy spoza trzymanych papierów, by spojrzeć na Harry'ego.
Te kilka minionych dni pokazały mu, że choćby nie wiem, jak się starał i jak dobry by nie był, Harry i tak będzie miał go za potwora. Postanowił więc ułatwić mu to zadanie. Jeśli brunet miał go nienawidzić, to on już mu dostarczy powód.
–– Msz odesłać tych ludzi. Chyba nie myślisz, że będę spędzał noce razem z tobą.
–– Oczywiście, że tak. Zostaniesz moim mężem i to chyba oczywiste –– uniósł obie brwi do góry, lecz tylko na chwilę i zaraz po tym powrócił do przeglądania papierów. –– No, ale może nie wszystkie noce. Tylko te, dopóki nie dasz Francji upragnionego potomka, co do reszty myślę, że znajdę sobie odpowiedniejsze towarzystwo.
–– Jesteś obrzydliwy, brzydzę się tobą i prędzej umrę niż pozwolę ci się dotknąć. –– W jego oczach nagromadziło się sporo łez, jednak nie mógł dać Louisowi tej satysfakcji i rozpłakać się przy nim.
–– To nie byłaby aż tak wielka strata jak myślisz –– westchnął. –– Dzisiaj możesz nocować w swojej komnacie, ale od jutra zmienia się wiele rzeczy mój drogi. Mam nadzieję, że podczas uroczystości będziesz wyglądał pięknie jak zawsze, a teraz nie marnuj mojego cennego czasu i wyjdź. Proszę.
👑👑👑
Przepraszam za brak rozdziału w tamtym tygodniu, ale prawda jest taka, że korzystam z weny i piszę milion rzeczy na raz haha
Standardowo zachęcam do komentowania tu oraz na tt #Not_My_King
Miłego dnia!!
CZYTASZ
Not My King // Larry ff
Fanfic" Nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo za czymś tęsknimy, dopóki tego nie stracimy „ Kiedy w wieku trzynastu lat Harry dotarł do Francji, był tylko młodą i niewinną omegą, która została przypisana zupełnie obcemu mężczyźnie. Jednak król Charles z każ...