👑 29. Możemy pójść do mojej komnaty? 👑

2K 225 103
                                    


Minął tydzień zanim Louis stanął na nogi. Jego ciało się regenerowało, lecz zbyt wolno co niepokoiło medyków. Jednak to Harry był przy nim, kiedy stawiał pierwsze kroki po tak długim czasie spędzonym w łóżku i to on oprowadzał go po pałacowych ogrodach i korytarzach opowiadając o wszystkim co działo się, gdy był nieprzytomny. Co zaskakujące brunet był tą małą iskierką, która rozświetlała mu drogę i stopniowo przywracała do życia. Gdy tylko Louis przeprosił go za to jak się zachowywał zaraz po przebudzeniu, Harry jeszcze bardziej nabrał blasku i uparł się nie odstępować alfy choćby na krok.

–– Nie jest ci zimno? Może powinniśmy wracać?

–– Pytałeś o to pięć minut temu, nic mi nie jest. –– Louis zaśmiał się i spojrzał z ukosa na omegę, która swój wzrok wbiła w ziemię. Jego policzki miały odcień różu i może faktycznie powinni już wracać. Harry powinien oszczędzać siebie i dziecko.

–– Nie chcę, żeby ci się pogorszyło. Medycy mówią, że potrzeba ci jeszcze czasu zanim będziemy mogli wyruszyć w drogę powrotną do Francji.

–– Aż tak ci śpieszno do kraju? Myślałem, że ci się tu podoba.

–– Podoba, ale sam mówiłeś, że trzeba się zająć prawem i podatkami, nie chcę by nasi poddani cierpieli.

–– To prawda, a przy okazji wymienię wszystkich doradców. Nie potrzebuję sapania nad uchem ludzi, którzy są tak zamknięci na świat i już dawno powinni byli spocząć snem wiecznym –– prychnął.

–– Louis! –– Skarcił go i wywrócił oczami na ten niezbyt miły komentarz. –– Pamiętaj tylko o Liamie, jest dobrym przyjacielem i powiernikiem.

–– Jemu akurat przydałby się awans i posada w pałacu. Oboje mamy już dość wojny, a ja potrzebuję go przy swoim boku.

Harry pokiwał głową i zwolnił nieco kroku. Zbliżała się pora kolacji, ale on musiał zająć czymś jeszcze Louisa przez jakieś pół godziny, chociaż robił się już zmęczony chodzeniem. Nogi strasznie mu puchły i szybko robił się zrzędliwy. Najchętniej nie ruszałby się z łóżka, ale Niall uparł się, by chociaż raz dziennie wychodził na świeże powietrze, póki była ładna pogoda, a Harry zrobiłby wszystko, by jego dziecko było zdrowe nawet jeśli wiązało się to z bolącymi nogami pod koniec dnia.

–– Um Louis?

–– Tak? Coś się stało?

–– Nie, tylko chciałem o coś zapytać... Może o tym słyszałeś, ale gdy Charles był jeszcze z nami, ja po uzgodnieniu z nim formalności chciałem zająć się prawami omeg... –– spojrzał na Louisa, w razie, gdyby ten nie chciał o tym słuchać, ale jego twarz wyrażała zainteresowanie, więc kontynuował. –– Tak więc zastanawiałem się nad tym już od dłuższego czasu, a teraz przy ostatnich zdarzeniach tylko się w tym utwierdziłem, że chciałbym to kontynuować. Za twoją zgodą oczywiście.

Louis milczał przez chwilę i Harry zaczął się bać, że między nimi znowu będzie nieprzyjemnie i nie będą rozmawiać, czego szczerze nie chciał. To go męczyło i zrozumiał, że naprawdę chciałby mieć Louisa przy sobie, jeśli tylko on tego zechce. Przyda mu się przyjaciel.

–– Masz już jakieś konkretne pomysły?

–– Właściwie to całe mnóstwo. Omegi mają naprawdę ciężko, a historia Newta tylko mnie w tym utwierdziła. Alfy, bety i omegi to nasi poddani i musimy zapewnić im bezpieczeństwo bez żadnych wyjątków, wszyscy powinni czuć się bezpiecznie w swoim kraju.

–– Jak najbardziej się z tobą zgadzam i chętnie przejrzę razem z tobą te pomysły i razem podejmiemy odpowiednie kroki. ––Obiecał i uśmiechnął się lekko w stronę Harry'ego.

Brunet akurat nieuważnie postawił jedną stopę przez co się skrzywiła i gdyby nie silne ramiona alfy, nie uchroniłby się przed upadkiem. Louis mruknął tylko coś pod nosem, pewnie o Harrym i jego długich nieskoordynowanych nogach, ale kto by się nad tym rozwodził.

–– Dziękuję, za wszystko. –– Wymamrotał, gdy już stabilnie stał na dwóch nogach, a Louis odsunął się na bezpieczną odległość. Już zapomniał jak magnetyzujący był zapach alfy i jak ciężko było się później ponownie przyzwyczaić do jego braku.

–– Nie ma za co, ale może lepiej już wracajmy. Nie chcę żebyś się połamał albo tutaj zamarzł.

–– Tak, tak –– zachichotał –– ale czy możemy pójść do mojej komnaty?

–– Um słucham? –– Przeczyścił gardło i spojrzał na omegę.

–– No do komnaty, znaczy w sumie to na balkon, chcę ci coś pokazać.

–– Więc dobrze, zgaduję. Prowadź.

I kiedy doszli z Harrym do zamku, a następnie przekroczyli próg komnaty bruneta, Louis nie spodziewał się zobaczyć na balkonie elegancko zastawionego stołu tylko dla ich dwójki. Właściwie był tu po raz pierwszy, lecz Harry nie dał mu zbyt wiele czasu na rozejrzenie się po wnętrzu, bo od razu pociągnął go na zewnątrz. Alfa cieszył się z tego małego gestu, bo wiedział, że Harry przygotował to wszystko z własnej woli, bez żadnego przymusu czy ukrytych intencji. Teraz byli tylko oni.

–– To dla nas?

–– Tak, pomyślałem, że możemy spędzić trochę czasu razem i nie niepokoić państwa Horanów.

Byli ze sobą przez cały czas, było tym co chciał powiedzieć Louis, ale się powstrzymał. Cieszył się z każdej z tych chwil i nie miał nic przeciwko.

–– Jak zrobi się zimno będziemy mogli przejść do środka. –– Powiedział Harry, a potem przy pomocy Louisa, który odsunął mu krzesło zasiadł za stołem. Był bardzo głodny, ale na szczęście Louis zaraz zrobił to samo i mogli w końcu zacząć spożywać przyrządzone potrawy.

Posiłek mijał im w naprawdę dobrej atmosferze. Obaj byli szczęśliwi, że ich stosunki wróciły do tych sprzed lat i mogli normalnie ze sobą rozmawiać i żartować. Dodatkowo Louis wykazywał szczere zaangażowanie w rozwój dziecka i oboje zaczęli snuć rozważania na temat jego przyszłości. Harry zastrzegł, że nie pozwoli, by jego dziecko podzieliło jego los i zostało wydane za mąż tak młodo i pod takimi warunkami, bo chociaż nie żałował małżeństwa z Charlesem to prawdą był fakt, że nie decydował o swoim życiu, a robiły to jakieś durne przepisy. Całe szczęście szatyn podzielał jego zdanie i obiecał, że zrobi wszystko, by jego siostrzeniec bądź siostrzenica mieli spokojne i szczęśliwe życie w pałacu.

–– Miałeś jakieś wieści od Newta lub Thomasa?

–– Nie osobiście, ale poprosiłem ostatnio Nialla, by wysłał kogoś na obrzeża miasta i sprawdził, jak ma się Thomas. Jego rana wyglądała wtedy okropnie, ale podobno wszystko jest już dobrze i wracają do siebie.

–– Cieszę się. Nie przepadam za nim i to właściwie jego wina, ale po tym wszystkim nie chcę wyciągać wobec nich konsekwencji. Wystarczy mi, że Gally i reszta zapłacą za to co zrobili.

–– Thomas potrzebował tylko pieniędzy i to po części my do tego doprowadziliśmy, a niestety resztą kierowała chęć zemsty. –– Harry posmutniał.

–– I dlatego resztę swoich dni spędzą w lochu. Za to, gdy tylko wrócimy pierwszą rzeczą jaką się zajmę będą podatki.

–– Jesteś naprawdę mądrym władcą, mam nadzieję, że to wiesz. –– Wyszeptał patrząc prosto w oczy Louisa. Kochał ich odcień.

Louis pokiwał przecząco głową, bo był świadomy swoich wad, na jego miejsce znalazłoby się tysiąc lepszych alf. On nigdy nie będzie władcą na jakiego zasługuje Francja, ale będzie się starał z całych sił, by poddani mogli wieść spokojne szczęśliwe życie i by Harry był choć trochę tak szczęśliwy u jego boku jak był teraz siedząc naprzeciwko.

Omega zaś nie chciała sprzeczać się z szatynem, bo wiedziała, że słowa nic tu nie wskórają. Louis naprawdę był wspaniałym władcą i z czasem i on to zrozumie. Teraz tylko zakrył swoją dłonią tą należącą do alfy i tkwili tak przez resztę wieczoru.

👑👑👑

No i jest spokojnie. Chciałabym wam coś zaspojlerować, ale jeszcze się nie zdecydowałam na zakończenie, więc nie wiem co się wydarzy w nastepnych rozdziałach XD

Do napisania!!

Not My King // Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz