Ważne ogłoszenie na dole!!!
👑👑👑
Louis nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu. Nogi same go nosiły i służba, która go obserwowała, a raczej pilnowała dziwiła się, że nie wykopał jeszcze dołu przed wejściem do komnaty. Szatyn jednak nie potrafił myśleć trzeźwo. Korona leżała zapomniana gdzieś w gabinecie, a on mógł z łatwością ciągnąć za swoje włosy, kiedy do jego głowy trafiały coraz to czarniejsze wizje.
Jego biedny Harry.
Medycy byli tam już od kilku godzin, a jemu kategorycznie zabroniono wchodzić do środka, by przypadkiem nikomu nie przeszkadzał. Jednak nerwy wzięły górę i wparował do pomieszczenia kilka razy chcąc choćby jedynie potrzymać omegę za dłoń. Szybko zostawał jednak wypraszany.
Stan Harry'ego oraz dziecka był tragiczny. Upadek był o tyle groźny, że brunet upadł na brzuch, a kiedy szatyn do niego dobiegł, wszędzie była tylko krew. To był widok, który będzie nawiedzał go w snach do końca życia.
Nigdy sobie nie daruje, jeśli Harry'emu lub dziecku coś się stanie. W końcu to na jego barkach spoczęła odpowiedzialność pilnowania i doglądania go. To on jako alfa powinien się nimi zająć i to przez niego są teraz w takim, a nie innym stanie.
Oddałby wiele, by wszystko było jak dawniej. Jeszcze kilka lat temu Harry był szczęśliwy, a jego życiu nic nie zagrażało. Louis pozwolił sobie odpłynąć siadając na zimnej, marmurowej posadce. Wrócił wspomnieniami do dnia, kiedy tak naprawdę uświadomił sobie, że jest zakochany.
Kilka lat wcześniej.
Louis stał oparty o jeden z filarów i ze znudzeniem przyglądał się tańczącemu tłumowi. Nudni ludzie z maskami. Hipokryzja wylewała się oknami, gdy tylko otwierali usta, a szatyn jako brat króla zmuszony był tego słuchać.
Westchnął z irytacją, gdy spojrzał w dół i okazało się, że kolejny kieliszek wina stał się pusty. Miał skinąć ręką i sięgnąć po kolejny, ale zatrzymał go mrożący wzrok matki, która stała kilka metrów dalej. W takiej sytuacji nie pozostało nic innego jak się stąd urwać. Co nie byłoby takie trudne, gdyby Charles nie postanowił zrobić mu czegoś na kształt szlabanu i o tyle o ile wyszedłby dzisiaj, tak braciszek zamknąłby go na kolejne dni w komnacie. Zupełnie jakby miał do tego jakieś prawo lub Louis byłby dzieckiem.
Prychnął widząc kilka księżniczek, które nie odrywały od niego wzroku. Tak naprawdę niczym się nie wyróżniały, oprócz koloru sukni, a Louis potrzebował urozmaicenia. Czegoś co sprawi, że straci oddech, a jego serce się zatrzyma. Czegoś co rozświetli mu drogę, by nie zagubił się w mroku. Kogoś kto będzie z nim i dla niego.
Kogoś takiego jak Harry.
Louis przeklinał się w myślach za tak niewłaściwe pragnienia. Angielski książę nie musiał robić nic, by zakręcić go sobie wokół palca. Na ustach wciąż czuł jego smak, tak świeży i tak zupełnie inny od wszystkiego co do tej pory znał.
A teraz stał tu, obserwując omegę ukradkiem na jej przyjęciu zaręczynowym. Każdy uśmiech jaki brunet posyłał w stronę królów i hrabiów łamał mu serce, bo wiedział, że on nigdy nie dostanie nawet namiastki tego.
Ten głupi pocałunek miał być tylko niewinną zabawą. Miał pokazać Harry'emu, że... no właśnie co? Może chciał utemperować tą butną omegę, albo chciał pokazać wszystkim, że to jeszcze dziecko. Chociaż nie całował jak dziecko. Jego wargi były miękkie i delikatne, a Louis odtwarzał tą scenę w głowie w kółko i w kółko. Nie sądził, że po tak głupim incydencie, nie będzie w stanie wyrzucić tej durnej omegi ze swojej głowy.
–– Dobrze się bawisz, książę? –– Zapytał po pewnym czasie, gdy Harry został sam. Nawet nie wiedział jakim cudem się tu znalazł. Miał unikać bruneta, by nie pogorszyć ich stosunków.
Harry zmierzył go uważnym spojrzeniem, a na sam koniec zmrużył oczy. Przez chwilę nic nie mówił, jakby wahał się i to co ostatecznie powiedział nie było tym co miał na myśli.
–– Wyśmienicie, wszyscy są bardzo mili.
–– W końcu to małżeństwo ma połączyć Francję i Anglię, oczywiście że są mili, a przynajmniej do czasu.
Harry potrząsnął głową.
–– Co cię tutaj sprowadza książę?
–– Wydaje mi się, że jestem jedynym, który jeszcze nie skomplementował twojego stroju. Prezentujesz się naprawdę –– zawiesił głos, patrząc psotnie omedze w oczy –– dostojnie i pięknie. Twoja uroda przyćmiewa wszystkich tutaj zgromadzonych.
–– Dziękuję za komplement, ale nie wydaje mi się, by był on właściwy.
Louis przysunął się bliżej i nachylił. Harry uważnie obserwował każdy jego ruch, niczym zwierzę uwięzione w klatce.
–– Nigdy nie robię tego co jest właściwie, książę. Myślę, że powinieneś się zacząć do tego przyzwyczajać mój drogi.
Harry zamrugał kilka razy szybko i cofnął o krok. Starał się nie patrzeć w stronę alfy i nie myśleć, że stoi tak blisko. Nie kiedy jego ciało zaczęło palić go od wewnątrz. Nie mógł przebywać tak blisko szatyna, za bardzo bał się konsekwencji. Był jeszcze młody i nie potrafił panować nad swoją omegą.
–– Czy uczynisz mi ten zaszczyt książę i pozwolisz się zaprosić do tańca? Chyba, że wolisz innych swoich adoratorów.
Harry spojrzał na niego krótko, a potem na miejsce, w które patrzył Louis. Gdy dostrzegł kilka starszych dużo od niego alf, które zawzięcie o czymś dyskutowały, co chwila spoglądając w ich stronę, westchnął cicho.
Pozwolił, by alfa zaprowadził ich na sam środek parkietu, a później najzwyczajniej odpłynął. Ich ruchy były tak płynne i lekkie, że nie potrzebowali nawet muzyki. Wsłuchiwali się jedynie w bicie własnych serc, chociaż to Harry'ego zamierało co chwilę, kiedy tylko czuł mocniejszy dotyk na swoim biodrze czy też dłoni.
Louis był zdecydowanie najlepszym tancerzem z jakim kiedykolwiek miał przyjemność tańczyć. Obaj pozwolili sobie na delikatne uśmiechy, gdy coraz bardziej zatracali się w tańcu, aż cały świat wokół przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Marzeniem Louisa z tamtej nocy było, by zatrzymać tą chwilę, by nigdy się nie skończyła.
Lecz musiał końcu nadejść ten moment, kiedy ich ciała zostały oderwane od siebie i musieli wrócić do szarej rzeczywistości, gdzie taka chwila jak ta już nigdy miała się nie powtórzyć.
Louis pokręcił głową, by odgonić niechciane łzy, kiedy za bardzo zatracił się w starym jak świat wspomnieniu. Tak zastał go medyk, który wybiegł z komnaty, by o wszystkim poinformować króla.
–– Co z Harrym? Co z dzieckiem? –– Głos mu się łamał i z nadzieją patrzył na załamanego medyka.
–– Królowa potrzebuje kilku dni, by dojść do siebie, chociaż jak na okoliczności ciało regeneruje się bardzo szybko. Jednak mam też złe wieści. Jednego ze szczeniąt nie udało się uratować.
–– Jednego z?
–– To była ciąża mnoga panie. Niestety, upadek był zbyt poważny.
–– Ja-a muszę go zobaczyć...
👑👑👑
Hej, hej!!
Mam tyci ogłoszenie!! Jeśli ktoś lubi marvela i chciałby się trochę pośmiać to zapraszam na mój profil, gdzie pojawił się marvelowy chat, który piszę z taką jedną Julia__Horan__
Jeśli chodź o to ff, to przygotujcie się na konieec...
CZYTASZ
Not My King // Larry ff
Fanfiction" Nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo za czymś tęsknimy, dopóki tego nie stracimy „ Kiedy w wieku trzynastu lat Harry dotarł do Francji, był tylko młodą i niewinną omegą, która została przypisana zupełnie obcemu mężczyźnie. Jednak król Charles z każ...