9.Klaus

397 13 14
                                    


- Po co tu przyszłaś? - zapytałem, od razu gdy nieśmiało weszła do środka. - Przecież nie chciałaś mieć ze mną do czynienia.

- Chciałam przeprosić - oznajmiła ze skruchą.

- Przecież to ja ciebie zdradziłem. Poza tym... - w odpowiednim momencie ugryzłem się w język. - Jesteś piękną kobietą i na pewno kiedyś znajdziesz tego jedynego, ale...

- To robota Klausa - przerwała mi, szokując mnie tym całkowicie.

- O czym ty mówisz? - o mało nie krzyknąłem z wrażenia.

- To przez twój romans.

- Ty tylko czekasz, aż mnie zabije, prawda?

Szmata...

- Naprawdę myślisz, że jestem aż taką suką?

- To po co tu przyszłaś? Po co mi to mówisz?

- Nie było cię dwa miesiące i myślałam, że...

- Dwa miesiące?!

- Tak. Policja tu była, szukają człowieka, który ciebie pobił, będziesz musiał zeznawać - mówiła szeptem.

- Nie musiałaś mi tego mówić. Sam ich rozpoznałem. Przyjaciele Klausa... Elijah, Kol i Marcel, każdego z nich widziałem i wiem jak każdy z nich wygląda, nawet jeśli było ciemno - mówiłem ze złością.

- Ja wiem, że on zrobił źle, ale...

- Nie powiem im niczego - przerwałem jej, na co odetchnęła z ulgą. - Sam to załatwię - uśmiechnąłem się znacząco i zacząłem rozrywać wszystkie kabelki, do których byłem przypięty.

Nie obchodziło mnie, że urządzenia pikały i to, że Katherina zaczęła się robić nerwowa ani nawet to, że krzyczała na mnie, a potem zaczęła szukać lekarza, dlatego ja pobiegłem jak najszybciej umiałem i nie oglądałem się za siebie.

Miałem wielkie szczęście, że nie spotkałem policjantów, których akurat w ogóle nie było w szpitalu, bo jak zdążyłem zauważyć była noc, gdy opuszczałem teren szpitala.

******************

Przed domem Mikaelsonów pojawiłem się pół godziny później. Nawet się nie przebrałem i chodzę cały czas w szpitalnej piżamie jak jakiś psychopata.

Ale to mnie akurat nie obchodziło.
Pragnąłem tylko zbić Klausa.

- Po co przyszedłeś? - zapytał, wychodząc wolnym krokiem ze swojego domu.

Był nad wyraz spokojny i uśmiechał się kpiąco do mnie.

- Nigdy cię nie lubiłem - uderzyłem pięścią w jego żuchwę. - Zbiję cię tak jak ty i twoi kumple zbili mnie - mówiąc to, uderzyłem go kolejny raz w twarz.

- Nie boję się ciebie - zaśmiał się jak opętany.

Chciałem go uderzyć jeszcze raz, ale przerwał mi w tym czyiś krzyk, a właściwie krzyk jakiejś kobiety:

- Pomocy!

Zerknąłem w stronę odbiegającego głosu, ale nikogo tam nie było.

Była w środku.

- Głupia, miała siedzieć cicho - warknął.

- Co ty wyprawiasz, Klaus? - zapytałem całkiem poważnie, patrząc prosto w jego oczy.

- Nie twoja pieprzona sprawa! - krzyknął mi prosto w twarz.

Popchnąłem go tak, że upadł, a sam wszedłem do jego domu.

Nie wierzyłem własnym oczom.

Co ona tu robi?

************************************
Hej!😘😘
Co myślicie? 😏
Kim jest ta "ona"?
Teorie? ^^
Okey, myślę, że to już ostatni rozdział maratonu 😊
Na następny rozdział zapraszam w weekend 🤗

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

Noce z nieznajomą || DelenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz