Otworzyłam oczy, bo przez moje rolety wpadało światło i mnie raziło. Kiedy spojrzałam na telefon, wyświetlacz pokazywał wtorek, godzinę 7. 58. Dlaczego mój mózg nigdy nie da mi dłużej pospać!? Ughh. Rozejrzalam się dookoła. Obok mnie smacznie spała sobie Ania. Po cichutku wstałam, aby jej nie obudzić i poszłam sie ubrać. Potem zeszłam na dół i wstawiłam wodę na herbatę. Wiedziałam, że Ania tak jak ja uwielbia płatki na mleku, więc zaczęłam je przygotowywać. Do kuchni weszła Lexy.
- Hej bitch. - powiedziała przytulając się do mnie. Wyglądała na bardzo zmęczoną.
- Hejjj. Czego jesteś taka zmęczona?
- Dopiero wróciłam do domu po imprezie.- ziewneła. To by wszystko wyjaśniało.- Chciałam się tylko przywitać. Idę teraz spać na górę.- zaczęła się kierować w stronę schodów.
- Tylko postaraj się być cicho, bo u mnie śpi jeszcze Ania.
- Ania? Jaka Ania?- zatrzymała się na chwilę.
- Moja przyjaciółka z którą znam sie od małego. Chciałam Ci ją wczoraj przedstawić Ale właśnie nie mogłam Cię nigdzie znaleźć.
- A okej. To jak wstanę masz mnie z nią zapoznać. - powiedziała i poszła na górę.
Kiedy skończyłam robić herbatę i przygotowałam śniadanie, postanowiłam pooglądać telewizję. Zrobiłam także krótki live na Instagramie . Dochodziła godzina 9 i już strasznie mi się nudziło, więc stwierdziłam, że pójdę obudzić tego śpiocha.
Kiedy byłam blisko pokoju, usłyszałam jakieś głosy z niego dobiegające. Teraz już wiem, że Ania już nie śpi i na pewno nie jest sama. Na moim łóżku siedziała ona, Kacper i Lexy. A właściwie Lexy leżała.
- Oo. A co to za zebranie na moim łóżku? - spytałam próbując udawać oburzoną. Ale mi to nie wychodziło.
- Chciałam pójść do swojego pokoju ale po drodze spotkałam Kacpra. I zaczęłam żartować, żeby mnie zaniósł do pokoju, bo nie mam siły. A ten cymbał naprawdę mnie zaniósł. Tylko zaczęłam się wyrywać jak mnie łaskotał i zamiast do mojego łóżka trafiliśmy do twojego. I nie chcący obudziliśmy Anie, bo na nią spadłam. Ale dzięki temu już się z nią zapoznałam.- zaczęłam tłumaczyć się Lexy. Chyba wzięła na poważnie moje słowa. Co szczerze mówiąc, trochę mnie rozbawiło.
- Hahaha. Pokojnie. - powiedziałam i zwróciłam się do Ani- Wstawaj się ubierać, bo zrobiłam nam śniadanko, które pewnie już wystygło. A poza tym jest już troszkę późno A my mamy jeszcze plany na dzisiaj.
- Okej, okej. Już wstaje.
- Co będziecie ciekawego robić?-spytał się Kacper spoglądając raz na mnie i raz na Anie.
- Mamy zamiar pójść na zakupy.- powiedziałam. - Oo, może chcecie iść z nami? Lexy na pewno chciałabyś sobie coś fajnego kupić, i na pewno znajdziemy do McDonalda, a ty Kacper przydałbyś się do noszenia siatek. - uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję, że się zgodzą.
- Hahaha. Nawet. O. Tym. Nie. Myśl.- powiedział z morderczym wzrokiem.
- Trudny wybór. Czy pójść spać, czy pójść do maka. Fuck. Najwyżej będę chodziła jak zombi. No dobra zgadzam się.
- Supcio. To idźcie się ogarnąć A ja czekam na dole.
Dokończyłam mówić i zeszłam na dół. Jakieś 5 minut później dołączyła do mnie Ania. Zjadłyśmy śniadanie i zaczęliśmy omawiać gdzie najpierw pójdziemy. Mósiałyśmy czekać na Lexy jeszcze 30 minut zanim do nas przyszła.
- To co? Zamawiamy ubiera?-spytałam patrząc się na dziewczyny. - Bo nie uśmiecha mi się jechanie autobusem.
- Hmm. A nie możemy pojechać z Kacprem?- stwierdziła Ania. - Przecież jak go poprosimy to się zgodzi.
- Hahaha. No nie wiem czy się zgodzi tak łatwo.
- Ja to załatwię. -powiedziała Lexy i poszła do jego pokoju. Po chwili wróciła.- Nic z tego. Powiedział, że nie i koniec. Jesteśmy skazane na śmierdzącego ubera.
- Ughh. Poczekajcie, spróbuje przekonać tego głupa- zostawiłam je na chwilę same i poszłam do jego pokoju. Trochę dziwnie się czuje, bo jeszcze nigdy tam nie byłam, a on sam zabronił mi tam wchodzić. No ale nic. Raz się żyje. Zaczęłam pukać do jego drzwi.
- Lexy, jeśli to Ty, to musisz wiedzieć, że nie zmienię swojego zdania. - usłyszałam jak krzyczy.
- To nie Lexy. Chodź tutaj.
Chwilę zajęło mu dojście do drzwi no ale cóż. Poczekam. Drzwi się otworzyły A moim oczom ukazał się Kacper bez koszulki i w rozczochranych włosach.
- Co chcesz. Mówiłem, że nie możesz wchodzić do mojego pokoju.
- Po pierwsze to stoję na korytarzu, a po drugie, chciałam Cię poprosić abyś zawiózł nas do galerii.
- Nawet nie ma takiej opcji. Mówiłem, że mi się nie chce.- już miał zamykać drzwi Ale je lekko przytrzymałam.- Co ty znowu chcesz!?
- Nie krzycz, bo i ja zacznę krzyczeć, a tego nie chcemy. - powiedziałam powoli i zaczęłam mówić dalej. - Pamiętasz jak przedwczoraj obiecałam Ci, że zabiorę Cię do maka i zapłacę za Ciebie? Możemy zrobić tak, że Ty nas zawieziesz i wtedy tam zajedziemy , A ja za Ciebie zapłacę. Co ty na to?-starałam się jak umiałam, aby go przekonać.
-Hmmm, no sam nie wiem.- powiedział a w jego brzuchu zaburczało. Trosze mnie to rozbawiło Ale nie ważne.- No dobra. Ale najpierw jedziemy do maka A później na zakupy. Ok?
- Ok. Tylko się pośpiesz, bo my już czekamy na dole. Masz 5 minut.- powiedziałam i się odwróciłam.
-I jak?- spytała mnie Lexy.
- Zawiezie nas.
- Co!? Ale jakim cudem Ty go namówiłaś?- widać że lexy nie dowierzał w to
powiedziałam.- Przecież ja go tyle prosiłam.- Mam swoje sposoby.- uśmiechnęłam się do niej. Chyba się domyśliła, że nie powiem jej jak to zrobiłam, bo dopuściła i zmieniła temat.
Gadałyśmy jeszcze kilka minut, ale nasza rozmowę przerwał Kacper.
- To co, jedziemy?-spytał, podchodząc do nas.
- Pewnie.
- Tylko, jak ktoś zabrudzi mi samochód to go zabije. A nie, chwila. Najpierw karze mu to posprzątać, a później go zabije. Wszystko jasne? To chodźmy.- nawet nie zdążyliśmy my na to odpowiedzieć, bo już znikną z zasięgu naszego wzroku.
Bez słowa ruszyłyśmy w stronę garażu, gdzie znajdował się jego samochód.
__________
Dzięki za 8,4 tyś wyświetleń ❤❤
Do następnego!!
CZYTASZ
We can't
Fiksi RemajaŁączy ich projekt. Ona ma problemy z byłym i nie chce się wiązać. On zaczyna coś do niej czuć ale tego nie okazuje i zachowuje się jak największy dupek. Czy to może się udać?