16. To tylko stres.

308 23 0
                                    

- Podpisz tutaj. - Zażądała Hermiona, kładąc przede mną pergamin z kilkoma podpisami. - Nie mogę ci nic powiedzieć, dopóki nie podpiszesz.
- Ale to nie jest lista członków WSZY? - Skrzywiłam się na samo wspomnienie.
- To nie żadna wsza, podpisuj. - Powiedziała, a gdy po przejrzeniu listy znalazłam same znajome nazwiska, także złożyłam swój podpis. - Oficjalnie jesteś teraz członkiem grupy skutecznej nauki obrony przed czarną magią. Nie mów nikomu, ale nałożyłam czar bezpieczeństwa na tę listę. Będziemy wiedzieć, gdy ktoś się z czymś zdradzi. Nie wiem tylko, czy powinnam zaprosić też Roberta.
- Zrób to. Chcę, żeby umiał się bronić. - Zadecydowałam, nie przestając myśleć o czarze ochronnym. - Kiedy zaczynamy?
- Jak tylko znajdziemy odpowiednie miejsce. Harry będzie nas uczył.
- Rozsądnie. W końcu walczył już z... - Przerwałam, widząc jak George i Fred wchodzą do Wielkiej Sali. - Cholera.
- Chyba się przesłyszałam. - Bąknęła Hermiona w zdumieniu. - Od kiedy się tak wyrażasz?
- Przepraszam. - Mruknęłam, wstając. - Robię w tej chwili coś bardzo, bardzo głupiego, ale niestety koniecznego. - Poszłam w stronę George'a, lecz on minął mnie, jakby mnie nie zauważył. Zatrzymałam się w osłupieniu i spojrzałam na niego. Musiał być piekielnie zły, prawie jak wtedy, gdy dowiedział się prawdy o umowie z Dymitrem. To ułatwiało sprawę. Wyprostowałam się, nie dając po sobie poznać, że zauważyłam, co zrobił.
-Przepraszam. - Rzuciłam chłodno, gdy usiadłam przy George'u. Za dużo przepraszałam. - Jestem zmęczona i podenerwowana. I mam do tego pełne prawo.
- Tak uważasz? - Prychnął George. - Traktować mnie jak głupka też masz prawo?
- O co ci chodzi? Przeprosiłam, tak? - Warknęłam wściekle, a choć była to część planu, okropnie się z tym czułam. - W ogóle nie potrafisz mnie zrozumieć.
-Mówisz, jakby się dało... - Dorzucił swoje Fred.
- Nie wtrącaj się. - Ostrzegłam, wstając. - Ale skoro oboje tak stawiacie sprawę, myślę, że nie mamy o czym rozmawiać. Chociaż wczoraj tak nalegałeś na rozmowę.
- Możliwe, ale dzisiaj jestem zmęczony i podenerwowany. I mam do tego pełne prawo.
- Ha! - Jęknęłam, bardzo dojrzale tupiąc nogą. - W takim razie JA wykażę się wyrozumiałością i dam ci czas byś mógł odpocząć. Proszę bardzo!
- Dziękuję bardzo! - Krzyknął za mną, gdy maszerowałam do wyjścia.
- Ależ proszę! - Odkrzyknęłam, wychodząc. Czułam masę spojrzeń wycelowanych w mój kark. Robiłam to, co było konieczne. Robiłam to, co było konieczne. Robiłam to, co było konieczne. Dlaczego więc było mi tak źle?
Niestety, zanim jeszcze drzwi się za mną zatrzasnęły, natknęłam się na profesor Umbridge, przyglądającą mi się z uśmiechem.
- Dzień dobry, panno Rettferdighet. -Zaskrzeczała wesoło. -Zapraszam do mojego gabinetu.

***

Mimo uwielbienia pani profesor do zmian, w jej gabinecie wszystko wyglądało tak samo. Kiedy usiadłam, koty spoglądające na mnie z najbliższych talerzy przeciągnęły się i ułożyły na namalowanych poduszkach w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń.
- Doszły mnie słuchy, że grupka uczniów, w szczególności z Gryffindoru, spotkała się w Hogsmeade, żeby omówić coś ważnego. - Powiedziała Umbridge. - Może zdradzisz mi powód?
- Szczerze mówiąc, nie byłam na nim. W wiosce spotkałam się z bratem i przyjacielem. - Skąd się dowiedziała? Dopóki nie wyciągnęła herbaty, mogłam wmówić jej wszystko. - Po powrocie od razu poszłam do swojego dormitorium, a dziś rano, no cóż, sama pani profesor widziała.
- Widziałam, a raczej słyszałam kłótnie z panem Weasley'em. Myślałam, że może właśnie to był powód. - Próbowała wyciągnąć ze mnie informacje.
- Naprawdę chciałbym pani powiedzieć, ale niestety nie wiem nic na ten temat. Nie chcę zawracać pani profesor głowy swoimi problemami, przykro mi, że słyszała pani naszą kłótnię. Przepraszam. - Zwiesiłam wzrok, krążąc wokół tematu. Jeśli miałam rozstać się z Georgem, musiałam zapewnić mu ochronę, a przynajmniej odciągnąć od niego uwagę.
- Ależ proszę się tym nie przejmować. Interesują mnie moi uczniowie, jestem pewna, że mogłabym pomóc.
- Jestem odrobinę zmartwiona nadchodzącymi egzaminami. Bardzo się denerwuję, w końcu chodzi o moją przyszłość, a sama pani profesor mówiła, że musimy się skupić na SUM-ach. To też jest pierwszy rok, kiedy mój brat zaczął uczęszczać do Hogwartu i chciałabym mu wszystko ułatwić. Dużo się uczę, dlatego mam coraz mniej czasu i muszę pomyśleć poważnie o swojej przyszłości.
- Panno Rettferdighet, to są bardzo dobre priorytety. Przyznam, że nie spodziewałam się usłyszeć tego od uczniów tak szybko. - Chyba połechtałam jej ego i wiarę w zdolności nauczycielskie.
- Moim marzeniem zawsze była nauka w tej szkole i swoimi sukcesami zamierzam odwdzięczyć się Ministerstwu, a w szczególności panu Knotowi, ponieważ to dzięki niemu udało mi się tutaj zostać. Inni uczniowie nie mają tak silnej motywacji, choć jestem pewna, że i ona przyjdzie z czasem. Wszyscy piątoklasiści i siódmoklasiści różnie okazują stres przed egzaminami, dlatego proszę nie oceniać naszego zachowania zbyt surowo.
- Mój nacisk jest zrozumiały, biorąc pod uwagę okoliczności.-Była pewna swego, a ja musiałam ją spowolnić, już była na tropie naszej organizacji.
- Jeśli mogę pani profesor doradzić, z perspektywy ucznia oczywiście, wiem, że dzieci i nastolatkowie nie rozumieją potrzeby i nie lubią ,,musieć". - Powiedziałam. - Tych, którzy dojrzewają wolniej, przymus może odstraszyć.
- Zapewniam, że wiem jak nauczać. - Syknęła przez zęby. Za dużo sobie pozwoliłam, a Umbridge nie była zwykłym pionkiem w szachach czarodziejów. Miałam tylko nadzieję, że nie pogorszyłam sprawy.
- Nie zaprzeczam. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - Dlatego tak dobrze nam się rozmawia.

Korona HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz