3. Angelina?!

824 44 6
                                    

      Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam po wejściu do mojego starego pokoju było to, że zniknęły dwa z trzech łóżek, a zamiast nich pojawił się fotel w kolorze zasłon, mały regał na książki i dodatkowe lustro. Ucieszyłam się, bo teraz było trochę więcej miejsca.
-Postarali się w tym roku. -George rozejrzał się z podziwem. -Nie masz nic przeciwko temu, że znowu mieszkasz sama?
-Nie, w domu jest to samo... Poza tym i tak spędzam tu mało czasu. -Powiedziałam, siadając na łóżku. -Teraz pewnie będę przesiadywać w bibliotece.
-Ale chyba znajdziesz trochę czasu dla mnie? -Zapytał, także siadając. -Mamy jeszcze rok, zanim skończę szkołę.
-W takim razie będziesz przesiadywał tam ze mną. Przynajmniej nie oblejesz żadnego egzaminu.
-Wiem, że gdybym uczył się z tobą, miałbym same wybitne, ale jest dużo lepszych rzeczy do zrobienia, gdy jesteśmy razem...
-Na przykład?
-Na przykład zwiedzanie najlepszych zakątków szkoły, o których nie masz pojęcia ze mną, jako przewodnikiem. -Powiedział ochoczo. -Jest tutaj jedna taka skrytka na piątym piętrze, bardzo przyjemna opuszczona sala lekcyjna, jest jeszcze zabudowany schowek na narzędzia, ale mogę coś zrobić, żeby było przytulnie no i jeszcze...
-Czy ten schowek jest na placu obok wieży zegarowej? -Zapytałam, przypominając sobie miejsce, które pokazał mi Adrien, gdy przybył z Robertem na zawody.
-Skąd o niej wiesz? -Zapytał podejrzliwie, jakby przestraszył się, że ktoś o niej wie.
-Kiedy Robert był tu po raz pierwszy, Adrien pokazał mi przejście. -Odpowiedziałam. -Dlaczego pytasz?
-Z Fredem trzymamy tam kilka ukrytych rzeczy. -Przyznał szczerze. -Nikomu nie mów, dobrze?
-Nie boicie się, że Filch je znajdzie? Przecież tam jest kilka narzędzi ogrodowych.
-To wszystko rupiecie, a poza tym... Widziałaś kiedyś woźnego z grabiami? Nie ma opcji, żeby kiedykolwiek tam wszedł, nawet jeśli przesunie tę ścianę. Ale jeśli chcesz to wybiorę dla nas lepsze miejsce.
-Wszędzie będzie dobrze, a najlepiej w bibliotece.
-Nie wiedziałem, że mam dziewczynę kujonkę.
-Masz dziewczynę księżniczkę, która musi zdać SUM-y, bo więcej jej nie zobaczysz. -Mruknęłam poważnie się martwiąc.
-No to niech będzie biblioteka. -Zmienił zdanie, uśmiechając się pogodnie.
-Kiedy zaczynacie treningi quidditcha? Angelina coś o nich wspominała w drodze do Hogwartu.
-Od wtorku... Chce, żebyśmy byli gotowi już przed eliminacjami na nowego obrońcę. Jest jeszcze gorsza niż Wood.
-Chyba nie może być aż tak źle. Bardzo jej zależy, żebyście byli najlepsi.
-Jesteśmy najlepsi i bez tego. Pierwszy raz będziesz mogła zobaczyć mnie na miotle, sama się przekonasz.
-Nie mogę się doczekać. Jeszcze nie widziałam żadnego meczu, będziesz musiał mi wszystko wyjaśnić.
-Wytłumaczę. To nic trudnego. -Pochylił się, przyglądając mi się uważnie. -Hej, a co to? To na twoich ustach.
-Nic. Ugryzłam się. - Pewnie bym się zaśmiała, gdybym nie przypomniała sobie, dlaczego to zrobiłam. Musiał zauważyć moją zmianę nastroju, bo zmrużył oczy i uśmiechnął się złowieszczo, układając w głowie plan, jak mnie pocieszyć. Lubiłam to, że nie starał się za wszelką cenę wyciągać ze mnie powodu złego samopoczucia, a zamiast tego natychmiast poprawiał mi humor.
-Ugryzłaś się? -Zachichotał. -To teraz ja cię ugryzę, daj.
-Nie! -Zaśmiałam się, unikając jego ust. Zgrabnie przeskoczyłam na drugi koniec łóżka i prawie udało mi się uciec, jednak George był szybszy. Pociągnął mnie do siebie, aż położyłam się na świeżo nałożonej pościeli. Objął dłońmi moją twarz i nachylił się, ale zamiast gryźć, zacisnął swoje wargi na moich w pierwszym powakacyjnym pocałunku, który z chęcią odwzajemniłam.
-Rosemarie, mogłabyś... -Angelina weszła do mojej sypialni bez pukania i zatrzymała się gwałtownie, patrząc na nas z otwartymi ustami. -O kurczę, sorry... Ale zaraz! George, natychmiast do swojego łóżka, za dwa dni mamy pierwszy trening, a ty musisz być gotowy. Już, już!
-A ty? Dlaczego jeszcze nie w łóżku? Jaki dajesz przykład, pani kapitan? -Odgryzł się George.
-Już bym spała, gdybym nie musiała zbierać drużyny po kątach. -Prychnęła, wciskając się między nas. -Na co czekasz? Do siebie! Już zagwarantowałeś sobie dodatkowe okrążenia.
-Dobra, dobra... -Burnął, mierząc Angelinę mściwym wzrokiem, który zaraz, już bez cienia złości, przeniósł na mnie. -Dobranoc, przyjdę z zasuwką do drzwi...
-Dobranoc. -Odpowiedziałam. -Angelina?!
-No co? -Nie czuła się niczemu winna. -Jeszcze będziecie mieć niejedną okazję, a on musi się przyłożyć do quidditcha, w zeszłym roku nie mieliśmy ani jednej okazji do zagrania. A swoją drogą... jak wam się układa?
-Dopóki nam nie przerwałaś było całkiem fajnie. -Mruknęłam złośliwie. -Stało się coś?
-Chciałam cię o coś poprosić, ale chyba zapomniałam o co... W każdym razie to nie było bardzo ważne. Chyba. -Starała sobie przypomnieć, bełkocząc zawile. -Teraz nawet mi głupio, że wam przerwałam. Albo nie, George musi być w formie... Mam! Tego właśnie chciałam. Zauważyłam, że chłopcy są trochę rozkojarzeni, w końcu tyle się dzieje. Katie i Alicja dają radę, ale bliźniacy dziwnie się zachowują, Harry jest rozdrażniony przez te plotki i oskarżenia, a od kiedy nie ma Wooda... Mogłabyś mieć oko na George'a? Żeby nie omijał treningów i dobrze się wysypiał, jadł... Wiesz o co mi chodzi, więcej nie wymagam.
-Martwisz się? Ty? -Zdziwiłam się, ale Angelina nie wyglądała, jakby żartowała. Im bliżej meczu, będzie coraz bardziej zdenerwowana? -Niepotrzebnie.
-Łatwo ci powiedzieć... Bycie kapitanem to nie tylko szansa, ale też wielka odpowiedzialność. Nie mogę pokazać drużynie, że się martwię, dlatego przychodzę z tym do ciebie. Może nawet uda mi się wciągnąć w to Hermionę. Jak myślisz?
-Hermiona na pewno się zgodzi, żeby pomóc Harry'emu, ale czy na pewno potrzebujesz naszej pomocy? Nie znam większej twardzielki od ciebie i chociaż nie wiem nic o miotłach i tych takich... piłkach, jestem pewna, że będziesz najlepsza. -Próbowałam dodać jej otuchy. -Ale nie zostawię cię z tym samej, skoro prosisz o pomoc. Zajmę się George'm... o ile obiecasz pukać, zanim wejdziesz. Co za wstyd!
-Wstyd? Mogłabym na was patrzeć i patrzeć, wyglądaliście tak uroczo! Może gdyby nie był pałkarzem w mojej drużynie, inaczej bym zareagowała. Ale dobrze, będę starała się pamiętać o pukaniu.
-Dzięki. -Odpowiedziałam nieprzekonana, czy dotrzyma słowa.
-No to w sumie tyle chciałam, muszę jeszcze sprawdzić, czy na pewno cała drużyna trafiła do swoich pokoi. A niech mi któryś siedzi w salonie to będzie latał w najgorszym deszczu. Dobranoc! -Zeskoczyła energicznie z łóżka, jakby nigdy niczym się nie smuciła i zostawiła mnie samą. Opadłam na pościel, ciężko wzdychając. Dotknęłam ust i zasnęłam z uśmiechem, śniąc najpiękniejszy sen od kilku miesięcy.

Korona HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz