Spotkałam go trzy godziny później w bibliotece. Normalnie ludzie tam czytają, ale on usadowił się wygodnie na parapecie i drzemał oparty o szybę. Budził spore zainteresowanie wśród uczennic Hogwartu. Widziałam jak Gretha, ślizgonka z pierwszego roku, zerkała na niego znad podręcznika do eliksirów, a jej koleżanki chichotały kilka miejsc dalej. Gdyby tylko wiedziały, co z niego za bałwan. Pokręciłam karcąco głową i podeszłam do Dymitra. Znowu przeszłam na rosyjski, ponieważ w bibliotece było za dużo nadstawionych uszu.
-Wstawaj, matole.-Trzepnęłam go w ramię. Rozciągnął wargi w złośliwym uśmiechu, wciąż nie otwierając oczu.
-Nie spałem. Podsłuchuję te małolaty przy stole. Mogłabyś czasem powiedzieć o mnie coś takiego jak one. -Spojrzał z wyrzutem.
-Dlaczego to zrobiłeś? -Zapytałam gniewnie.
-Nudziło mi się? Chciałem dokuczyć temu rudemu? Zakochałem się w tobie po uszy? Czy któraś z tych odpowiedzi cię usatysfakcjonuje? -Zapytał.
-Może by tak było, gdybym cię nie znała. Chociaż szczerze przyznam, że pierwsza była trochę myląca.
-Masz rację, wiele jestem w stanie zrobić, gdy mi się nudzi, ale tym razem miałem inne, nieco bardziej skomplikowane powody, by to zrobić.
-Na przykład?- Rozsiadłam się obok niego.
-To już zostawię dla siebie, być może kiedyś się tym z tobą podzielę. Narazie jednak pozostawię cię w słodkiej niewiedzy.
-Czy na tym kończy się to twoje "chcę coś w zamian" za odrobinę milczenia?- Znałam już odpowiedź, ale moje głupsze trzy czwarte miały jeszcze nadzieję.
-To zależy, jak bardzo potrzebujesz mojej dyskrecji. Mogłoby mi się wymsknąć to i owo, gdyby ktoś zapytał...
-Czego jeszcze chcesz? -Warknęłam.
-Spokojnie, nic wielkiego. Chyba wytrzymasz u mojego boku do... powiedzmy do drugiego zadania, co? -Pogładził mnie po dłoni.
-Chyba żartujesz. Nie proszę cię o milczenie tylko po to, byś mógł niszczyć moje szkolne życie z innej strony.
-Niszczyć? Chcesz powiedzieć, że ukrywanie przed przyjaciółmi tego, kim jesteś jest dobrą podstawą do tworzenia trwałej, obiecującej przyjaźni, a może nawet związku? -Prychnął. -Chyba nie zależy ci na tym rudym durniu?
-To nie twoja sprawa, a George nie jest durniem.
-Mam swoją odpowiedź.
-Kiedy stałeś się taki upierdliwy?
-Wtedy, kiedy ty zapomniałaś kim jesteś.
-Pamiętam o tym doskonale.
-Nie wydaje mi się. Wcześniejsza Rose kochała swój kraj i nie wstydziła się być jego władczynią.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.
-Tak? To dlaczego nie powiesz im prawdy?
-Bo mnie znienawidzą.
-Masz bardzo słabe zdanie na ich temat, dlatego nie rozumiem, dlaczego w ogóle są ci potrzebni.
-Od urodzenia siedziałam w domu, z dala od wszystkich rówieśników, innych niż synowie i córki zagranicznych dyplomatów i dziedziców szlacheckich majątków. Na czym według ciebie może mi zależeć? -Byłam już mocno wyprowadzona z równowagi. Zdawało mu się, że wie o mnie wszystko, a tymczasem on świetnie bawił się w Durmstrangu przez te wszystkie lata.
-Na czymś prawdziwym, a tymczasem sama sobie pleciesz kolejną klatkę.
-Jeszcze przed chwilą sam próbowałeś nałożyć mi swoją, więc skończ z takimi bzdurnymi morałami.
-Chciałem zaoferować ci prawdę, na którą bez przymusu byś się nie zgodziła. Moja propozycja jest nadal aktualna. Chcesz prawdziwego przyjaciela i chłopaka to daj mi szansę. Jeśli nam nie wyjdzie to pozwolę ci wrócić do twojego sztucznego świata.
-A ty? Co będziesz z tego miał?
-Ja wyrwę się z mojego.***
Zgodziłam się, bo co innego mogłam zrobić. Nie byłam gotowa na wykrzyczenie światu, że jestem księżniczką. Zasady naszej małej gry wymagały nieco zaangażowania z mojej strony. Jak po tym wszystkim miałam odbudować tę odrobinę zaufania, którym obdarzyli mnie bliźniacy i inni? Nie mogłam im powiedzieć, nie zrozumieliby. Chciałam być dla nich zwykłą Rosemarie, a nie pretendentką do tronu. Spróbuję dać szansę Dymitrowi, ale nie zrezygnuję z mojego dotychczasowego życia.
-Rosemarie? Wszystko w porządku?- Zapytał Neville, który usadowił się w fotelu w pokoju wspólnym.
-Tak...- Westchnęłam.
-Jesteś pewna? George chodzi załamany, Fred wściekły, a pozostali szeptają o tobie różne rzeczy.
-Co mówią?- Wystraszyłam się, że jednak wszystko już wiedzą.
-Że jakiś uczeń z Durmstrangu wyznał ci miłość, a ty uciekłaś. -Odłożył książkę i spojrzał na mnie wymownie.
-To nie tak. A o co chodzi z Georgem i Fredem?
-Chyba o to, że cię nie przypilnowali, a Durmstrang za dużo sobie pozwala i powinien trzymać się od ciebie z daleka. Lepiej ich znajdź, bo wiesz, że reagują trochę za mocno. -Doradził.
-Tak. Dzięki, Neville. -Powiedziałam i wybiegłam szukać bliźniaków. Czyli odebrali to inaczej niż myślałam. Nie chciałam, by wyniknęło z tego jeszcze większe zamieszanie. Czy to znaczyło, że George nic do mnie nie czuł, a tylko się martwił, jak o koleżankę ze szkoły? Może Dymitr miał rację i żyję w świecie, który sama sobie układam, a w rzeczywistości nic nie jest takie, jak bym chciała?
CZYTASZ
Korona Hogwartu
Fanfiction||Proszę nie sugerować się kolorem sukienki :)|| Kontynuacja już teraz! Część pierwsza: Korona Hogwartu Historia księżniczki Rosemarie z małego królestwa, której marzeniem jest studiowanie w Hogwarcie. Król stara się ukryć dar żony i córki przez o...