Ledwo zaczęłam wykładać książki z kufra na półkę, gdy usłyszałam szybkie i głośne kroki na górę. Zza drzwi do mojego pokoju wypadła Angelina, warknęła przeciągle i zatrzasnęła za sobą drzwi.
-Nie wytrzymam! -Krzyknęła, chodząc w tę i z powrotem. -Wiesz, co oni robią?! Zamorduję!
-Co się stało? -Zapytałam, zamykając kufer i podnosząc się z podłogi.
-Harry postanowił, że dostanie sobie szlaban u tej całej Umbridge, akurat wtedy, gdy mam przeprowadzić nabory do drużyny. -Wysapała, dreptając po pokoju. -Hermiona mi powiedziała! Chciałam, żeby wszyscy byli przy eliminacjach, żeby nie było nieporozumień. Jak teraz mam stworzyć zgraną drużynę? Jeszcze mi się głupio tłumaczył. Już ja mu dam szlaban!
-To nie jego wina... -Zatrzymałam ją, bo jeszcze chwila i wydeptałaby ścieżkę w podłodze. -Każdego by poniosło.
-Mógł się powstrzymać. -Prychnęła. -I jeszcze bliźniacy... Miałaś pilnować George'a.
-A ty miałaś pukać. -Przypomniałam. -I przypilnowałam. Nie siedzimy do późna, zaczął nawet wolniej jeść, dokładniej przeżuwa.
-Oni coś kombinują z tymi ich zabawkami. Ostatnio widziałam, jak eksperymentują na pierwszorocznych. -Poskarżyła się, nagle opadając z sił i kładąc się na łóżku.
-Na szczęście odkąd Hermiona zainterweniowała, już nie robią tego tak otwarcie. Przecież prosili się o szlaban!
-Był z nimi Robert? -Przejęłam się. Miał nie pakować się w kłopoty. -Chyba nic na nim nie testowali?
-To ty też nic o tym nie wiedziałaś? -Uniosła głowę, żeby na mnie spojrzeć. -W co oni grają? Ale nie, Roberta tam nie było. Myślę, że George by na to nie pozwolił. W końcu chodzi o twojego brata.
-Na początku wspominali coś o wspólnych planach, ale teraz faktycznie rzadko ich razem widuję. -Zamyśliłam się. -Robert nie zrezygnowałby tak łatwo, więc albo pracują osobno, albo organizują wszystko za moimi plecami.
-Co zamierzasz zrobić? Zapytasz? Już widzę, jak się przyznają.
-Na razie zaczekam i będę ich obserwować, może dyskretnie podpytam, skoro to nic pewnego. Robert jeszcze nigdy nic przede mną nie ukrywał. Minęło dopiero kilka dni, może dopiero się rozkręcają.
-Bliźniacy zaczęli z wielką pompą. Testują na pierwszakach! -Przypomniała Angelina.
-Daj mi się jeszcze przez chwilę pooszukiwać... -Mruknęłam, kładąc się obok niej. -Poza tym Robert nie potrafi jeszcze takich rzeczy, on zajmuje się mechaniką.
-Rosemarie? -Zawołał George przez drzwi. Angelina uciszyła mnie gestem i zakradła się do drzwi. -O cholera!
-Czego tu szukasz? -Zapytała, gdy udało jej się przestraszyć chłopaka.
-Ja eee... -Chciał się wytłumaczyć, ale zanim się wysłowił, zmarszczył brwi, złapał ją za ramiona i szybko wyminął w ten sposób, że teraz to ona stała w korytarzu. -Dość tego. Pani kapitan do siebie, proszę się zgłosić, jak pani przejdzie ta zazdrość!
-Zazdrość?! O ty d... -Nie zdążyła dokończyć, gdy George zamknął drzwi i przytrzymał, by nie mogła ich otworzyć.
-Lalala, nic nie słyszę! -Zaśmiał się triumfalnie, wciąż opierając się o drzwi.
-Oszalałeś? Przecież zaraz je wyważy, a ja lubię mieć drzwi! -Podbiegłam do George'a, a on obrócił oczami i niechętnie się odsunął.
-Będziesz miał najgorszy trening w życiu, ty wyskubana miotło! -Krzyknęła Angelina, gdy w końcu udało jej się wejść. -Już ja się o to postaram!
-Uspokój się! -Zatrzymałam ją. -Za bardzo przesadzasz.
-Właśnie wypchnął mnie za drzwi! -Warknęła oburzona.
-Tak jak ty jego już trzy razy w tym roku. -Przypomniałam. -Byłoby mi bardzo miło, gdybyś pozwalała widywać mi się z moim chłopakiem.
-Właśnie! Idź sprawdzić, czy cię nie ma w salonie! -Zaśmiał się George, gdy Angelina burknęła coś obraźliwego pod nosem. -Chcemy pobyć trochę sami!
-Cicho. -Powiedziałam groźnie. -Ale trochę ma rację, Angelino.
-No dobra... -Zamarudziła. -Ale kara i tak cię nie ominie! Dobranoc, Rosemarie.
-Dobranoc! -Pożegnałam się z uśmiechem, który zaraz zmieniłam na karcącą minę, gdy tylko zamknęłam drzwi. -Nie powinieneś jej wyrzucać.
-Sama widziałaś. -Prychnął, niedowierzając. -Niedługo trzeba będzie jej tu wstawić łóżko! Poza tym, chciałem z tobą chwilę posiedzieć, porozmawiać...
-A co chciałeś mi powiedzieć? -Zapytałam, krzyżując ramiona.
-Że cię uwielbiam, oczywiście. -Uśmiechnął się od ucha do ucha i przyciągnął mnie do siebie. -Co robisz w sobotę?
-O ile nie dostanę nowej pracy domowej do piątku to nic. -Wzruszyłam ramionami.
-W takim razie zarezerwuj trochę czasu po południu. -Uśmiechnął się tajemniczo. -Chcę ci coś pokazać, ale to niespodzianka.***
Profesor Fronsac z zadowoleniem oparł się o swoj fotel, gdy skończyłam czytać. Położył pulchne dłonie na dorodnym brzuchu i uśmiechnął się pogodnie.
-Dobrze wiedzieć, że literatura naukowa nie zmieniła się tak bardzo. -Powiedział. -Kto by pomyślał, że prawnuk Franciszka będzie w stanie wymyślić coś tak dobrego. Jego pradziadowi, za cokolwiek się nie złapał, nic się nie udawało! A mimo to, jego portret tu wisi.
-Ale oczywiście nie jest tak duży i dobrze wyeksponowany jak pański, panie profesorze. -Przytaknęłam. Profesor jeszcze przed chwilą wtrącał swoje przemyślenia na temat procesora Franciszka, gdy czytałam o rezultatach badań jego wnuka.
-Tak! Poza tym, ja pilnuję przejścia, a on może jedynie pochwalić się tym, że wisi dwa obrazy nad drzwiami! -Zaśmiał się. -Ale ten Garfield to mu się udał. Powinni zrobić mu tu portret. Mam tyle pytań...
-Jest jeszcze kilka publikacji. Chce je profesor zobaczyć?
-Może innym razem. Gdybyś tak mogła przynieść coś Dawtina... Oczywiście, jeśli masz ochotę nadal mi czytać. Osoby w twoim wieku niechętnie spędzają czas ze staruchami, takimi jak ja!
-Oj, nie jest profesor stary! -Pocieszyłam go. -W zasadzie jest pan trochę jak dziadek. Swojego nigdy nie poznałam.
-Bardzo mi miło. -Zarechotał pod nosem. -Ale nie zatrzymuję cię już, wnuczko. Powinnaś iść w końcu na śniadanie.
-Faktycznie trochę zgłodniałam. -Przytaknęłam. -Przyjdę w przyszłym tygodniu z Dawtinem.
-Nie mogę się doczekać. -Powiedział serdecznie i ułożył się do snu.
-Dobranoc. -Zachichotałam, widząc jak zaczyna pochrapywać. Zaniosłam książkę i zeszłam do Wielkiej Sali zjeść śniadanie. Pomimo późnej pory, ławy świeciły pustkami, ale i tak znalazłam kogo trzeba.
-Cześć, Rosemarie! -Zawołał Robert, odrywając się od jajecznicy i tostów. -Usiądź ze mną.
-Jesteś sam? -Zapytałam, siadając obok.
-Tak, wszyscy jeszcze śpią, a chłopaki nie pozwalają mi rano nic składać. Jestem za głośno, uwierzysz?
-Zmieściłeś się ze wszystkimi rzeczami?
-Są nadal w kufrach, czemu pytasz?
-Zaklęcie pomniejszające nie działa długo. -Przestrzegłam. -Powinieneś jak najszybciej znaleźć dla nich miejsce.
-Zapomniałem o tym. Gdzie ja mam to upchać? -Załamał się. - I tak już wszyscy potykamy się o części.
-Mówiłam ci, żebyś tyle ich nie brał. -Syknęłam znad swojego śniadania. -Pogadaj z bliźniakami.
-A ten twój salon? -Zapytał z nadzieją.
-Bez szans, ktoś tam przychodzi, bo było tam świeże jedzenie. -Odmówiłam. -Nie da się od tak wyczarować jedzenia ani wody.
-To pewnie tylko skrzaty. -Zastanowił się. -Ale faktycznie, za duże ryzyko. Zapytam Freda.
-Dobrze się dogadujecie? -Zapytałam, mając nadzieję, że powie coś więcej.
-Tak, wiesz przecież. -Mruknął niechętnie. -Dlaczego pytasz?
-Tak jakoś. Myślałam, że będziecie spędzać razem więcej czasu.
-Nie mogę rzucić majsterkowania, a wiesz także, że bliźniakom został tylko rok... Muszę też spędzać trochę czasu z innymi. Poza tym, oni też mają swoje sprawy. -Tłumaczył się. - Stało się coś? George coś ci mówił?
-Nie, nie. -Uśmiechnęłam się, żeby nic nie podejrzewał. -Martwiłam się tylko, że się posprzeczaliście, ale skoro nie, to cieszę się, że jest w porządku. Na pewno powiedziałbyś mi, gdyby coś się działo.
-No pewnie. -Zachichotał. -Martwisz się, żebym nie pokłócił się z George'm?
-A żebyś wiedział! -Prychnęłam, także się śmiejąc. -Może ja też nie powinnam kłócić się z Różą, hm?
-Nie wiem, o co ci chodzi! -Syknął, czerwieniąc się.
-Oczywiście, książę-rumiany-buraczku. -Zaśmiałam się.
-Nie mów tak! -Zawstydził się jeszcze bardziej. -Jeszcze ktoś usłyszy!
-Idę powiedzieć Neville'owi! -Zażartowałam wskazując na przyjaciela. -Neville!
-Rosemarie, nie! -Krzyknął Robert i starał się mnie zatrzymać, dopóki nie zdał sobie sprawy, że cały czas żartowałam. -Jesteś straszna!
-Podobno taki mój urok. -Cały czas chichotałam. Widać, zbliżające się SUM-y źle na mnie wpływały.
-Kto tak twierdzi? -Prychnął żartobliwie. -Chyba obraz tych małp na piątym piętrze!
-Oboje pasujemy tam idealnie, braciszku. -Odgryzłam się.
-Temu niestety nie mogę zaprzeczyć...
CZYTASZ
Korona Hogwartu
Fanfic||Proszę nie sugerować się kolorem sukienki :)|| Kontynuacja już teraz! Część pierwsza: Korona Hogwartu Historia księżniczki Rosemarie z małego królestwa, której marzeniem jest studiowanie w Hogwarcie. Król stara się ukryć dar żony i córki przez o...