- Gotowi do drogi? - Powiedział ojciec, gdy skończyliśmy jeść. Czuł się znacznie lepiej, więc kilka dni wcześniej zdążył wrócić do swoich obowiązków. Zgodnie z jego życzeniem, mieliśmy się rozdzielić, aby zapewnić królestwu jak najwięcej środków ochrony, dlatego zaraz po śniadaniu czekała mnie podróż do rodzinnego domu Dymitra, żeby spędzić tam wakacje.
- Tak, Teresa dziś rano spakowała wszystkie potrzebne rzeczy. Zajmie się też Fernem pod moją nieobecność. - Powiedziałam cicho. Denerwowałam się. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po rodzinie Dimy.
- Znakomicie. - Ojciec pokiwał głową, . - Dymitrze, ufam, że dopilnujesz, żeby Rosemarie czuła się u ciebie, jak w pałacu.
- Oczywiście. Dam mojej narzeczonej wszystko, czego sobie zażyczy. - Uśmiechnął się. On także zachowywał się inaczej, ale jeszcze nie potrafiłam stwierdzić dlaczego.
- Z tym akurat ostrożnie. Nie zawsze to, czego chcemy, jest dla nas dobre. Mruknął Nathaniel, wstając od stołu. W ślad za nim wszyscy podnieśliśmy się z miejsc, bo pora wyjazdu powoli nadchodziła, a samochód powinien już czekać przed wyjściem.
- I nie zawsze od razu chcemy tego, co okazuje się potem wychodzić na dobre. - Dodał król, uśmiechając się pod nosem. Podszedł do drzwi, pozwalając służbie otworzyć je za niego.
- Bardzo staracie się, żebym za wami nie tęskniła. - Własna rodzina wypominała mi przeszłość.
- Będzie ci lżej przez te dwa miesiące, jeśli ja też wymyślę coś podobnego? - Robert nie odzywał się cały ranek, był widocznie rozkojarzony i zmęczony, bo wiedział, że on także wkrótce wyjedzie. Wszystkie plany na wakacje musiał zmieścić w ciągu kilkunastu dni wolnego, które mu zostały, dlatego zostawał do późna i pracował cały dzień.
- Nic nie sprawi, że nie będę za tobą tęsknić. Obiecaj tylko nie zmienić się za bardzo, żebym mogła cię rozpoznać.
- Zetnę włosy i wytatuuję sobie nasz herb ma ramieniu, jak prawdziwy żołnierz. - Zażartował, uśmiechając się pierwszy raz tego ranka.
- Nie dramatyzuj, nie będzie aż tak źle. Też musiałem to przejść. - Nathaniel popatrzył na niego krzywo.
- Jest gorzej niż myślałem, po miesiącu postarzeję się o dziesięć lat i zapomnę co to poczucie humoru!
- Bardzo śmieszne. - Prychnął starszy brat. - Pamiętaj, że za jakieś dziesięć minut będziesz skazany na towarzystwo tylko połowy z rodzeństwa.
- Oj, dzieciaki... - Tatą pokręcił głową. - Jak mnie zabraknie, rozszarpiecie siebie i Hellę na kawałki, w dodatku bez pomocy żadnych złych czarodziejów.
- Dlatego musisz na siebie uważać, kiedy nas nie będzie. - Nie powinien tego mówić, skoro dopiero co poczuł się lepiej.
- Dam sobie radę. - Król zatrzymał się, gdy dotarliśmy do głównego holu. Nie dawał po sobie poznać, co myśli. - No, pora na was. Oczekuję sowy, jak tylko dotrzecie na miejsce.
- Oczywiście, niezwłocznie. - Ukłonił się Dymitr.
- Będę tęsknić tato. - Uścisnęłam go, nie zważając na etykietę. Miałam zobaczyć ojca dopiero za pół roku, o ile w ogóle czekały mnie święta w domu. - Nawet odrobinę za tobą, Nath.
- Widzimy się w pociągu. - Robert dołączył do uścisku mojego i Nathaniela. Popatrzył tylko nieufnie na Dymitra, ale zdecydował się pożegnać go chociaż uśmiechem. Nadal nie był co do niego przekonany, ale nie był wobec niego wrogo nastawiony, jak na początku.
- Chodźmy, Rose. Przy odrobinie szczęścia dotrzemy na miejsce, zanim ktoś zdąży zepsuć humor mojemu ojcu. Do zobaczenia wszystkim. - Ponaglił Dymitr, w obawie, że nigdy nie wyjdziemy. Czekał na nas ten sam samochód, którym przyjechał Dymitr, gdy miał mi się oświadczyć. Teleportacja nie wchodziła w grę, ponieważ opinia publiczna musiała wiedzieć, że opuszczam pałac. Teraz, gdy temat zdrowia króla powoli cichł, mieszkańcy królestwa potrzebowali tematu zastępczego. Uśmiechnęłam się na myśl, że już niedługo poświęcą swoją uwagę zaręczynom następcy tronu, dając mi i Dymitrowi chwilę oddechu.
- Mam nadzieję, że ten uśmiech zostanie z tobą jak najdłużej. - Powiedział Dymitr, kiedy już wyjechaliśmy za bramę dziedzińca.
- Ty też mógłbyś się uśmiechnąć. - Powiedziałam. - Jedziemy razem, więc będzie tam inaczej niż zwykle.
- Chciałbym, żebyś miała rację. - Uniósł kącik ust, zupełnie się nie przykładając. Zazwyczaj, gdy chodziło o jego ojca, Dymitr bywał rozgoryczony, rozgniewany lub smutny, tym razem jednak był pogrążony w zadumie, jakby czymś się martwił. Czy obawiał się, że Pravednow zmieni zdanie i mimo naszych zaręczyn, dołączy do śmierciożerców? A może nie mógł przewidzieć, jak zachowa się, kiedy będę u nich gościem? Postanowiłam nie naciskać i poczekać, aż sam mi powie. Oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy udając zmęczenie. Dymitr zwlekał z reakcją, aż w końcu oparł swoją głowę o moją, jakby automatycznie, nie poświęcając temu żadnej myśli.***
- Obudź się, już prawie jesteśmy. - Powiedział, wyrywając mnie ze snu.
- To już Rosja? - Zapytałam, przecierając oczy. Nie wydawało mi się, że spałam tak długo, dopiero zamknęłam oczy. Rozejrzałam się, a na zewnątrz było jasno, więc zmarszczyłam brwi.
- Oczywiście, że nie. - Dymitr zachichotał. - Plan zakładał, że samochodem wyjedziemy tylko z Hellei i najbliższej okolicy, a później się teleportujemy. Kierowca zabierze samochód.
- To chyba jakaś inna wersja planu, bo pierwszy raz to słyszę. - Wysiadłam z auta, gdy zatrzymaliśmy się na poboczu. Staliśmy na środku polnej drogi, gdzie z wszystkich stron obserwowały nas jedynie wysokie trawy. - Gdzie jesteśmy?
- Bo to moja wersja, gdybyśmy jechali całą drogę, bylibyśmy padnięci. - Porozciągał się trochę, zanim odpowiedział. - Jesteśmy na środku niczego, w sam raz na teleportację. Nikt nie będzie pytał, dlaczego samochód nagle zniknął.
- Nie wiedziałam, że da się przenosić tak duże rzeczy. - Musiałam nauczyć się teleportacji.
- To trochę bardziej skomplikowane, dlatego my teleportujemy się sami. - Stanął przede mną i położył dłonie na moich ramionach. - Gotowa?
- Tak. - Zacisnęłam mocno powieki, czekając na nagłe zawirowanie, które nie nadchodziło. Uniosłam jedną powiekę, żeby zobaczyć, jak Dymitr powstrzymuje się od śmiechu. - Ależ zabawne.
- Wybacz, tak uroczo wyglądałaś, że musiałem popatrzeć. - Zaśmiał się i nie czekając aż zdążę wypuścić zdanie z otwartych ust, przeniósł nas w inne miejsce. Wylądowaliśmy na polanie, niedaleko pokaźnego budynku otoczonego murowanym ogrodzeniem z białej cegły. Dom okazał się rezydencją - klasyczna rosyjska zabudowa, strzeliste wieże i mnóstwo okien. Budynek był zadbany, jednak mogło się wydawać, że ktoś celowo nie odnowił wyblakłego koloru elewacji, aby nadać klimatu cichego i odosobnionego dworu. Po lewej stronie, aż za budynek, rozpościerał się las, a z naszej polany można było dostrzec kawałek jeziora, sprytnie ukrytego za kilkoma wzniesieniami.
- Puszczę tą jawną zniewagę mimo uszu, tylko dlatego, że poprawił ci się humor. - Powiedziałam w końcu i nie czekając na zaproszenie ruszyłam w stronę bramy.
- Chciałem, żebyś się rozluźniła. - Obrócił oczami, podążając za mną. - Musiałem też się nad czymś zastanowić. Martwiłaś się?
- Gdyby było o co, pewnie byś mi powiedział. - Przystanęłam, czekając aż się zrównamy. - Prawda?
- Tak. - Powiedział, ale takim tonem, że nie byłam do końca pewna, czy mówił szczerze. To była rzecz, z której musiał sam chcieć mi się zwierzyć. Złapałam go za rękę i uśmiechnęłam się smutno, okazując wsparcie. Już niewiele kroków dzieliło nas od budynku.
- Załatwimy swoje i uciekamy nad tamto jezioro. - Zaproponowałam, gdy przekroczyliśmy bramę. Przy drzwiach można było dostrzec trzy sylwetki, jednak z tej odległości nie potrafiłam ich rozpoznać.
- Tylko na zachodnią część, resztę widać z okien. Jest babcia Olena, nie bierz do siebie nic, co powie. Uwielbia krytykować i prawić morały.
- Jest chociaż jedna osoba w twojej rodzinie, która jest choć trochę życzliwa?
- Tak, ja.
- Mhm.----
*W ramach ciekawostki, zupełnie bez związku z treścią powyższego rozdziału, ale nakreślająco atmosferę polityczną w dawnej Rosji: Na zdjęciu widzimy pałac Michajłowa, jego powstawanie było ciekawie i moim zdaniem bardzo przystępnie ukazane w filmie Biednyj, Biednyj Pawel (Бедный, Бедный Павел), imperator sam projektował jego wygląd, wielokrotnie zmieniając pierwotny zamysł. Koniec końców, wszystko po to, by go w nim uduszono :DDlaczego?
Paweł I Romanow był władcą kontrowersyjnym, zwłaszcza dla rosyjskiej szlachty, której reforma wojska, zmiana wymiaru pańszczyzny oraz ogólna amnestia były bardzo w niesmak. Odebranie przywilejów i taniej siły roboczej, zapełnianie stanowisk nowymi ludźmi, likwidacja wojskowego bałaganu i korupcji oraz tworzenie nowych aktów prawnych nie mogło się dla Pawła I skończyć dobrze. Nawet jego żona Elżbieta i syn Aleksander brali udział w spisku przeciw niemu.
Nie miałam pomysłu na zdjęcie, więc postanowiłam dodać coś we wschodnim klimacie, w końcu zmieniamy miejsce akcji :D
CZYTASZ
Korona Hogwartu
Fanfiction||Proszę nie sugerować się kolorem sukienki :)|| Kontynuacja już teraz! Część pierwsza: Korona Hogwartu Historia księżniczki Rosemarie z małego królestwa, której marzeniem jest studiowanie w Hogwarcie. Król stara się ukryć dar żony i córki przez o...