Will i Halt wracali właśnie ze zlotu do swojego domu.
Chłopak opatulił się szczelniej peleryną i ziewnął, starając się nie zasnąć.
Na duchu podnosiła go myśl, że już tylko 3 kilometry dzielą go od ukochanego domu i wygodnego łóżka. No cóż, wygodniejszego od zimnej, mokrej trawy oraz gałęzi, które wbijały się chłopakowi w plecy ilekroć ten chciał zasnąć.- Jeszcze 3 kilometry... - Powtarzał sobie szeptem.
- Aż tak tęsknisz za swoim łóżkiem? - Halt uniósł brew i uśmiechnął się lekko, pilnując, by jego uczeń tego nie zauważył. Will ziewnął i pokiwał głową.Nagle usłyszeli trzask w zaroślach obok, a po chwili ujrzeli mnóstwo uzbrojonych mężczyzn, którzy nie marnując czasu rzucili się na zwiadowcę i jego ucznia.
Will i Halt walczyli długo, gdy nagle ktoś podłożył chłopakowi nogi. Will runął w dół i z całej siły uderzył głową o twardy kamień, a ostatnie, co usłyszał to krzyk jego mistrza.
***
Nooo, to niezły prolog... :/
Nie zabijcie mnie, proszę...
Do przeczytania,
- HareHeart.
CZYTASZ
Wcielenie
FanfictionWill umiera, a reszta nie może się tym pogodzić. Dalej przeczytajcie sami ^.^