Rozdział 5

422 47 36
                                    

Will kurczowo trzymał się siodła, gdy Abelard szedł.
- Może jednak to nie był taki dobry pomysł, byś sadzał mnie w siodle? - Spytał nagle Will, a Halt spojrzał na niego. Kociak był cały zjeżony i kurczowo wczepiał się swoimi małymi pazurkami w ciemne siodło, które miał pod sobą.
- Może czas ulepszyć siodło? - Podsunął Gilan, który nagle zmaterializował się obok. Halt po szybkim namyśle uznał, że jest to naprawdę dobry pomysł. I tak siodło, w którym zwykle jeździł zaczęło się zużywać, więc Will zapewnił mu okazję do jego wymiany.
- Tak, wymiana będzie lepszą opcją. - Mruknął sam do siebie, jakby nic do niego nie docierało. 

- Możemy najpierw pojechać do Aralda? - Spytał Will. Halt przypomniał sobie o bardzo ważnej rzeczy.
- Możemy, ale musisz obiecać mi jedną rzecz. - Odparł poważnie.
- Tak? - Spytał kotek, na chwilę odwracając głowę w stronę szpakowatego zwiadowcy, co skończyło się dla niego rozkojarzeniem i na pewno spadłby z siodła, gdyby Halt nie złapał go i przysunął bliżej do siebie, trzymając go jedną ręką.
- Nie odzywaj się, póki ci nie pozwolę, dobrze? - Spytał, a Will aż nazbyt dobrze czuł lekką nutkę błagania w jego głosie. 
- No dobrze. - Odparł powoli, zastanawiając się, po co takie obostrzenia. Przecież nie był głupi. ...Prawda?

Po kilkudziesięciu minutach już wjeżdżali na dziedziniec zamkowy, gdzie Halt od razu zeskoczył z konia, po czym wyciągnął rękę i zdjął z niego małego, brązowego kociaka. 
Zwiadowca przez chwilę zastanawiał się, jak sprawić, by nie zgubił tej małej, puchatej kulki z oczu, gdy nagle Will sam rozwiązał jego problem, po prostu wskakując mu na ramię i siadając na nim, po chwili powijając łapki pod siebie.
Gilan uśmiechnął się, rozczulony, lecz nagle spoważniał, gdy wzrok jego byłego mistrza przeszył go na wylot i sprawił, że poczuł jakiś dziwny lęk. Jakby coś, lub ktoś, czaiło się za nim i było w każdej chwili gotowe do ataku.
- Witajcie. - Odezwał się nagle głos, na dźwięk którego Gilan podskoczył lekko, po czym zamrugał.
- Witaj, Araldzie. - Halt uśmiechnął się lekko do starego przyjaciela, po czym już chciał podejść do niego i go uściskać, gdyż przez natłok obowiązków od dawna nie mieli czasu się spotkać, gdy nagle zatrzymał się wpół kroku. Przypomniał sobie o tym, że na jego ramieniu siedzi mała, brązowa kuleczka, która na pewno została by zmiażdżona przez silne ramiona barona.
- Dzień dobry, Araldzie. - Mruknął Gilan. Arald skinął mu głową, po czym sam chciał uściskać swojego przyjaciela, gdy nagle zauważył, że coś siedzi mu na ramieniu.
- Nie wiedziałem, że lubisz koty. - Stwierdził, podchodząc bliżej i biorąc małą, puchatą kulkę na ręce. - Skąd go masz? - Spytał, unosząc kotka na wysokość swojej twarzy. Will liznął go w rękę i zamiauczał, a potem spojrzał baronowi w oczy. Mężczyzna od razu zauważył brązowe oczy kotka, a w jego umyśle pojawił się ktoś, kto posiadał równie brązowe oczy.
Arald uniósł głowę i spojrzał na zwiadowcę, a ten jakby odczytując jego myśli, odbiegł wzrokiem.
Baron taktownie nie skomentował tego, zamiast tego skupiając się na kociaku, który łaskotał go swoim ogonem.
- Jak się nazywa? - Zapytał nagle, na co Gilan, Will i Halt zamarli. 
- Jeszcze nie ma imienia, pojawił się dopiero wczoraj. - Mruknął szybko ten pierwszy, na co Arald pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zamierzasz go zatrzymać? - Zapytał baron, a Halt kiwnął głową. Już raz stracił Willa i nie miał zamiaru znów go utracić. - A poza tym, nie odpowiedziałeś na moje poprzednie pytanie. - Zauważył baron. - Skąd go masz? - Spytał.
- No cóż... - Zaczął Halt. - O to musisz zapytać Gilana. - Powiedział, a Arald uniósł brew. 
- Właśnie coś robiłem, gdy nagle usłyszałem jakby... Drapanie? Lub skrobanie o drzwi. - Zaczął Gilan, patrząc w jeden punkt. - Podszedłem do nich i sprawdziłem, czy ktoś nie chce nas zaatakować, po czym otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazała się pustka. - Mruknął. - Już miałem unosić nogę i robić krok, żeby wyjrzeć, gdy nagle spojrzałem w dół i zobaczyłem, że prawie nadepnąłem na tego kotka. - Zaśmiał się cicho, przypominając sobie swoje zdziwienie. - Zabrałem go do domu, oczywiście tak, żeby Halt tego nie zauważył. - Tu popatrzył na zwiadowcę, który zgromił go wzrokiem. - Dałem mu mleka, a potem Halt obudził się i zaczęliśmy o nim rozmawiać. - Stwierdził, kończąc szybko. Nie chciał przez przypadek wyjawić, że w ciele tego drobnego zwierzątka kryje się ich przyjaciel.
- Ciekawe... - Zaczął baron. - Gdzie podziałeś rodzinę, maluchu? - Spytał kotka, a Gilan prawie parsknął śmiechem, gdy kociak położył po sobie uszy i syknął cicho. 
- Chyba nie lubi nazywania maluchem. - Stwierdził poważnie Halt, choć w środku aż trząsł się ze śmiechu.
- Chyba masz rację. - Westchnął baron. - Gdzie posiałeś rodzinę, co? - Spytał, ponownie kierując słowa do zwierzątka. - Takie małe koty nie powinny być oddzielone od matki. - Dodał, marszcząc brwi.
- Też tego nie wiemy. - Stwierdził Halt. - Po prostu przyszedł do nas i już został. - Dodał.
- Dobrze, w takim razie zapraszam was, oraz waszego nowego kompana, do mojego gabinetu. - Powiedział baron, uśmiechając się i przybliżając kociaka do Halta. Futrzak od razu wskoczył zwiadowcy na ramię, gdzie usadowił się tak, jak poprzednio.
Halt ruszył w stronę gabinetu barona, na co Will chcąc nie chcąc, lekko wbił mu pazurki w ubranie, bojąc się upadku.

Po około 10 minutach wchodzili właśnie do gabinetu.
Will rozglądał się zaciekawiony po wnętrzu. Był przekonany, że gabinet jest mniejszy.
- Dobrze, wezwałem cię po to, by- - Zaczął baron, lecz nagle Halt przerwał mu.
- Wybacz, że przerywam, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć. - Westchnął.
- Zamieniam się w słuch. - Stwierdził baron, siadając na krześle.
- Ten kotek to tak naprawdę Will. - Wypalił nagle, po czym zacisnął mocno powieki, chcąc uderzyć się w czoło.
- Co ty pleciesz? - Spytał Arald, marszcząc brwi w zamyśleniu.
- Willu, możesz mu powiedzieć. - Westchnął Halt, prostując dłoń, na co kociak zszedł po niej na stół i usiadł na przeciw barona.
- Zanim coś powie, chcę, byś był przygotowany na to, że będziesz rozmawiał z kotem. - Dodał Halt, a Arald zmarszczył brwi jeszcze bardziej, zastanawiając się, czy utrata ucznia nie była dla zwiadowcy zbyt dużym ciosem.

***

Rozdzialik napisany w 30 minut ^^
Ustanawiałam rekord i sprawdzałam swoje umiejętności xD

WILL JAKO KOTEK JEST SŁODKI. 
Od dzisiaj to moje motto /\ XD

Do przeczytania,
- HareHeart.


WcielenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz