Rozdział 6

400 44 14
                                    

- Baronie, to prawda. - Odezwał się nagle kociak. - Jestem tym samym Willem, który mieszkał w sierocińcu oraz tym, który został uczniem królewskiego zwiadowcy. - Zakończył, owijając ogon wokół przednich łap.
- A-ale... - Zaczął baron, kompletnie zszokowany. Nie wiedział wręcz, co ma powiedzieć.
- Nie mam pojęcia, jakim cudem, ale coś najwyraźniej uznało, że jestem jeszcze wam potrzebny. - Dodał, a Halt popatrzył na niego.

Po około 5 minutach Arald zamrugał nagle, po czym złapał kociaka w ręce i podrzucił lekko.
- Willu, tak się cieszę, że żyjesz! - Dodał i syknął cicho, gdy kociak, bojąc się upadku, lekko wbił mu ostre pazurki w dłoń. - No tak, przepraszam. - Dodał, po czym położył kociaka na stole i przywołał służącą, która weszła do komnaty i skłoniła się.
- Czy mogłabyś zaparzyć 3 kawy dla nas oraz przynieść trochę śmietanki dla tego kota? - Spytał baron, a zdziwiona służąca podniosła wzrok, dopiero wtedy zauważając małą, brązową kuleczkę siedzącą na stole. Uśmiechnęła się, po czym skinęła głową.
- Oczywiście, baronie. - Odparła, po czym wyprostowała się i wyszła.

- Willu, jak się czujesz jako kot? - Spytał Arald, niezmiernie ciekaw odpowiedzi zwierzątka.
- Szczerze? Czuję się jak przedtem, tylko trochę inaczej, bo wszystko jest dużo większe, niż zapamiętałem. - Zaśmiał się niezręcznie. Arald zachichotał i pogłaskał kotka po głowie, na co ten zamruczał.
- A czy masz jakieś umiejętności? - Spytał, a Will mruknął cicho i spojrzał na swoją pierś, gdzie widniał symbol jin-jang. Liznął swoje futerko, a symbol zabłysnął lekko.
- Poza tym, że mam lepszy słuch, wzrok i węch, jestem też szybszy, bo mam cztery łapy, umiem lepiej się skradać, mogę się wspinać na drzewa oraz przechodzić przez wąskie przejścia... - Zaczął wymieniać. Baron zagwizdał cicho.
- Doprawdy niebywałe... - Mruknął, głosem pełnym zachwytu. Już miał coś powiedzieć, gdy ktoś zapukał do drzwi. - Proszę! - Powiedział, a po chwili drzwi uchyliły się. Weszła przez nie ta sama służąca, niosąc w dłoniach tackę z kubkami, talerzykiem, dzbankiem z kawą, miodem, oraz drugim dzbankiem - ze śmietanką. Położyła go na stole, po czym uśmiechnęła się do kociaka, który zamruczał cicho.
- Słodziak. - Mruknęła, jakby do siebie, na co mężczyźni uśmiechnęli się lekko. Nawet na usta Halta wpłynął uśmiech. 
- Chcesz pogłaskać? - Zapytał Gilan, a służąca popatrzyła na niego zdziwiona. Ten wziął kociaka na ręce i podał jej. - Lubisz koty, prawda? - Spytał, a dziewczyna pokiwała głową.
- Tak, bardzo. - Uśmiechnęła się lekko, łapiąc Willa i głaszcząc go, na co ten zaczął mruczeć.

Po chwili jednak opamiętała się, odstawiła kotka i rozłożyła talerzyk oraz kubki. Wzięła kawę i nalała ją do 3 naczyń, a potem wzięła śmietankę, nalewając ją na talerzyk. Podniosła kotka i postawiła go przed naczyniem, a ten od razu zaczął ochoczo pić. ,,Naprawdę, baron ma wybitnych kucharzy...", pomyślał, mrucząc cicho.
- Widzę, że mu smakuje. - Zaśmiał się baron, po czym podziękował, gdy służąca nalała mu kawy.
- Śmietanka pochodzi od naszych krów, baronie, a kucharze zawsze starają się wybrać to, co najlepsze. - Dodała dziewczyna, nalewając kawy również zwiadowcom, za co ci podziękowali cicho.
Służąca skłoniła się i wyszła, zostawiając zwiadowców, Willa i barona samego.
- Czy Crowley wie już o tej... Hm... Sytuacji? - Zapytał, a zwiadowcy pokręcili głowami.
- Nie wiem nawet, jak zacząć ten temat. - Westchnął Halt.
- Po prostu powiesz, że twój uczeń doświadczył reinkarnacji. - Wtrącił się Will, na chwilę przerywając picie śmietanki.
- Czego? - Spytał Gilan.
- Reinkarnacja to zjawisko, gdzie jakaś istota umiera i rodzi się w innym ciele. - Wyjaśnił kociak. - Tak zwana ,,Wędrówka Dusz". - Dodał, na powrót zaczynając pić.
- Nigdy nie słyszałem takiego określenia. - Mruknął Arald, na co Will uniósł głowę.
- Wątpię, czy wcześniej zdarzył się przypadek, że człowiek był w stanie mówić ludzkim głosem poprzez swoje aktualne, zwierzęce wcielenie. - Zaśmiał się kot, mrucząc cicho.
- To też prawda. - Mruknął Halt. - Martwię się, że Crowley będzie chciał, żebym cię gdzieś oddał. Przecież jesteś za mały na misje... - Mruknął.
- Zawsze może zostać tutaj, póki nie podrośnie. - Wtrącił Arald, na co Halt uniósł na niego wcześniej spuszczony wzrok.
- Naprawdę? - Spytał cicho, a baron kiwnął głową, uśmiechając się.
- Oczywiście. Jestem pewien, że będzie mu tu dobrze i będzie bezpieczny. - Dodał, na co Halt zmarszczył brwi, zastanawiając się intensywnie. 
- Niedaleko stąd jest opuszczony dom, gdzie będę mógł ćwiczyć. - Wtrącił Will, oblizując wąsy z resztek śmietanki. - Gdy przejeżdżaliśmy obok, wyczułem mocny zapach myszy, więc będę mógł uczyć się tam polować. - Dodał, po czym zaczął myć sobie pyszczek. - Wybacz, baronie, że teraz się czyszczę, ale jeśli tego nie zrobię, futro mi się poskleja i potem będę musiał się męczyć, żeby doprowadzić je do porządku. - Dodał, a baron machnął ręką. 
- Dobrze, a więc postanowione. - Odparł Halt. - Och, Araldzie, z tego wszystkiego nie powiedziałeś, czemu mnie wezwałeś. - Przypomniał sobie nagle, na co uszka Willa drgnęły. Nie ukrywał, że też był ciekaw. Ułożył się w "bochenek", podwijając pod siebie łapki i uniósł łepek, żeby patrzeć na barona.

- Mam wrażenie, że moi żołnierze mają jakieś niecne plany. - Przyznał się cicho. - Gdy pojawiam się obok, wszystkie rozmowy milką i zapada pełna napięcia cisza. - Dodał. - Wiem, że może to wydawać się błahe, ale zawsze miałem dobry kontakt ze wszystkimi moimi ludźmi i dlatego tak mnie martwi ta nagła zmiana.
- Mogę pokręcić się po zamku i podsłuchać, o czym rozmawiają. - Zaoferował Will. - Przecież nikt nie zwróci uwagi na kota, prawda? - Zapytał, a Halt aż otworzył usta, zdziwiony. Był pod wrażeniem planu swojego ucznia. - Będziesz musiał tylko ogłosić, że w zamku zalęgły się myszy i postanowiłeś przygarnąć kota, żeby je wyłapał. - Dodał, na co Gilan i baron również lekko rozchylili usta.
- Jak widać, sprytu mu nie ubyło. - Zaśmiał się baron.
- Żeby ludzie uwierzyli, musimy poświęcić zamek i puścić do niego 2 lub 3 myszy. Żeby się nie rozmnożyły, upewnię się że są to samce. - Zrobił krótką przerwę. - Mają one ostrzejszy zapach, więc powinienem móc bez problemu je rozróżnić. Żeby nie gryzły się ze sobą, każdą umieścimy na innym piętrze. - Dodał, na co mężczyźni popatrzyli na niego z otwartymi oczami oraz szeroko otwartymi ustami.

***

JEZU, NIE MOGĘ PRZESTAĆ NAZYWAĆ WILLA ,,MAŁĄ, BRĄZOWĄ/PUCHATĄ KULECZKĄ" XDDDDDD

Ten jego plan jest świetny! ^^
Biorąc pod uwagę, że był pisany na spontanie, to jestem z siebie dumna <3

Do przeczytania,
- HareHeart.

WcielenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz