- Co za głupi kot! - Warknęła kobieta, stając na nogi i wycofując się pod ścianę.
Emily wzięła Willa na ręce i lekko go przytuliła, głaszcząc jego zjeżone futerko.
- Wynoś się stąd. - Warknęła blondynka.
- Ja tak tego nie zostawię! - Syknęła gniewnie, podchodząc o krok do Emily, na co Will zasyczał na nią. - Jeszcze pożałujesz, że ze mną zadarłaś! - Dodała, po czym wyszła, prychając cicho.- Jak ja jej nie cierpię. - Syknęła blondynka. Następnie uniosła Willa, by mieć go na przeciwko swojej twarzy. - Dzięki za pomoc, mały. - Uśmiechnęła się z wdzięcznością i odstawiła kotka na podłogę, po czym podeszła do miski z wodą i zamoczyła w niej ścierkę, przykładając do swojego policzka.
Will uznał, że sprawa nie może czekać i wymknął się przez uchylone drzwi, po czym pobiegł do gabinetu barona.Uniósł łapę i podrapał drzwi pazurkami, a te po chwili otworzyły się.
- Witaj, Willu. - Powiedział baron. - Coś się stało? - Dodał, lekko zmartwiony, gdy zauważył zjeżone futro kota.
- Mało powiedziane, że się stało. - Warknął Will, lekko bijąc ogonem na boki.
- Opowiesz? - Spytał baron, a kot wskoczył na stół i usiadł, biorąc głęboki wdech, by się uspokoić.
- Zapewne znasz pokojówkę imieniem Jona? - Zapytał, a baron kiwnął głową.
- Tak, to moja zaufana służąca. - Powiedział lecz zamilkł, gdy Will zwęził oczy i zjeżył się jeszcze bardziej. - Coś się stało? - Spytał cicho.
- Wiesz może, jak układa się współpraca Jony i Emily? - Zadał kolejne pytanie, a baron pokręcił przecząco głową.
- Wybacz, ale nie ingeruję w takie sprawy. - Westchnął cicho.
- Jona uderzyła Emily. - Powiedział nagle. Baron otworzył szeroko oczy i spojrzał na niego, niedowierzając w to, co właśnie usłyszał.
- Jesteś pewien? - Spytał cicho.
- Baronie, ona uderzyła ją na moich oczach. - Warknął cicho. - I zrobiłaby to ponownie, gdybym nie ugryzł jej w rękę. - Dodał, a Arald wyprostował się i westchnął cicho.
- Co zatem proponujesz? - Zapytał.
- Nie wyobrażam sobie, żeby Jona nadal pracowała na zamku. - Powiedział. - Jest strasznie wredna. - Dodał, lekko marszcząc nosek.
- Muszę podać konkretny powód jej zwolnienia. - Przypomniał baron.
- Czy znęcanie się nad współpracownicami nie jest wystarczającym powodem? - Kot zwęził swoje oczy.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć. - Westchnął.
- Więc lepiej uwierz. - Warknął Will i zeskoczył ze stołu, po czym wyszedł przez drzwi.Wsunął się do pomieszczenia dla służby i westchnął, gdy zobaczył znajome blond włosy.
Miauknął cicho i podszedł do dziewczyny, ocierając się o jej nogi.
- Hej, mały. - Wyszeptała Emily, lekko łamiącym się głosem. Will spojrzał na nią, zdziwiony. - Mam tego dosyć. - Dodała cicho, jakby rozumiejąc o co chodzi zwierzątku. - Zastanawiam się, czy nie odejść z zamku... - Wyznała, a Will poczuł, jak jego małe, kocie serduszko ściska smutek. Musiał wymyślić sposób, żeby zatrzymać tu dziewczynę.Emily wzięła Willa na ręce i przytuliła go do siebie.
Nagle usłyszeli pukanie do drzwi.
- Proszę! - Powiedziała uprzejmie, chrząkając cicho, by przywrócić swojemu głosowi naturalne brzmienie.
Drzwi uchyliły się, a widząc, kto przez nie wszedł, dziewczyna natychmiast wyprostowała się i lekko skłoniła.
- Nie bój się. - Powiedział miękko Arald, po czym złapał jej podbródek między palce i delikatnie odwrócił jej twarz, ukazując dość mocno zaczerwienione miejsce na jej policzku. - Więc to prawda. - Mruknął do siebie, kątem oka patrząc na Willa, którego dziewczyna trzymała w ramionach. - Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Jona jest dla ciebie tak okropna? - Zapytał uspokajającym tonem, mimo, że Will widział, jak bardzo baron był wściekły.
- Wmawiała mi, że stracę pracę, bo mi nie uwierzysz, panie. - Powiedziała cicho.
- Porozmawiam sobie z nią. - Warknął baron. - Możesz być spokojna, nie zwolnię cię z zamku. - Uśmiechnął się do niej. - Ciężko o tak dobrą służącą. - Puścił jej oczko i wyszedł, a Will zadowolony wtulił się w ramię blondynki, mrucząc cicho.- Nie wiem, jak to zrobiłeś, mały, ale bardzo ci dziękuję. - Emily uśmiechnęła się, głaszcząc Willa po głowie. ,,I obyś nigdy się nie dowiedziała...", pomyślał kot, wzdychając cicho. - Mam nadzieję, że to babsko nigdy tu nie wróci. - Dodała, już lekko poważniejszym tonem głosu. - ,,A jak wróci, to chętnie ją poszatkuję.", pomyślał Will.
- Dobrze... - Zaczęła dziewczyna. - Chciałabym posiedzieć z tobą dłużej, ale nawet ja wiem, że mam obowiązki do wykonania. - Emily zaśmiała się perliście i odstawiła Willa na ziemię, lekko drapiąc go za uszami. Ten zamruczał, po czym poszedł za dziewczyną, która wyszła z pomieszczenia i skierowała się do pokoju barona, zapewne, by sprawdzić, czy wszystko jest posprzątane.
Will po krótkiej chwili uznał, że dziewczyna już sobie poradzi, więc poszedł szukać barona. Nie ukrywał, był strasznie ciekawy, co Arald zrobił z Joną.
Już po chwili wyczuł zapach barona, więc pognał za nim, a to, co zobaczył sprawiło, że łapy wrosły mu w ziemię.
- BARONIE, ONA KŁAMAŁA! - Krzyczała Jona, stojąc w... Błocie, w zagrodzie ze świniami.
- Nawet jeśli, to lekcja pokory nie zrobi ci krzywdy. - Odparł Arald chłodnym tonem, krzyżując ramiona na piersi. - Pośpiesz się, potem musisz jeszcze posprzątać w oborze. - Dodał i odwrócił się na pięcie, choć Will i tak zauważył szeroki uśmiech, jaki pojawił się na twarzy barona. Sam, gdyby był człowiekiem, uśmiechnął by się od ucha do ucha, ale biorąc pod uwagę, że jest kotem, mogłoby to sprawić, że zostanie uznany za opętanego. Zamruczał cicho, rozbawiony, z własnej myśli i usiadł na kamiennym stopniu, układając się w "bochenek" i z nieziemską satysfakcją obserwując, jak wspaniała i wielka Jona tarza się w błocie i świńskim łajnie.***
Tak na szybko XD
Macie końcówkę rozdziału na poprawę dnia :DDo przeczytania,
- HareHeart
CZYTASZ
Wcielenie
FanfictionWill umiera, a reszta nie może się tym pogodzić. Dalej przeczytajcie sami ^.^