Rozdział 8

366 38 26
                                    

Gdy skończył całą miseczkę, zamiauczał do dziewczyny, która siedziała na ziemi obok niego i patrzyła, jak pił.
Emily wyciągnęła do niego dłoń, a on zaczął się o nią ocierać i mruczeć, na co jego towarzyszka zaśmiała się cicho i przytuliła kotka do siebie.
- Jakiś ty uroczy... - Mruknęła, uśmiechając się.
Nagle do pomieszczenia wszedł baron, na co dziewczyna natychmiast wstała i zaczęła trzepać upranie z brudu.
- Ach, nie kłopocz się z tym. - Arald poszedł do niej. - Temu kociakowi nie da się oprzeć. - Zaśmiał się chcąc rozluźnić atmosferę. Dziewczyna sama lekko się uśmiechnęła, po czym rumieniec z jej twarzy delikatnie odpuścił.

Po chwili wyszła, zgarniając ze sobą tackę i naczynia.
- Lubisz ją? - Zapytał baron, unosząc brew.
- Tak, jest bardzo miła. - Zamruczał Will. - Ogłosiłeś już moją obecność, baronie? - Spytał kotek, siadając na podłodze.
- Ach, tak, tak. - Powiedział mężczyzna, po czym schylił się i pogłaskał Willa. - Dzisiaj możesz pochodzić po zamku, a po kolacji możesz iść na chwilę polować. 
- Dobrze. - Mruknął Will, po czym stanął przy drzwiach, czekając, aż baron mu je otworzy. Baron przepuścił kociaka przodem, po czym zajął się własnymi sprawami.
W tym czasie brązowy kot postanowił zacząć od parteru.
Doszedł do stromych schodów i wystraszony spojrzał w dół. ,,Jeszcze wczoraj nie wydawały się takie wielkie.", pomyślał, przełykając ślinę. 
Już miał zeskakiwać na następny stopień, gdy usłyszał głos. A raczej, dwa głosy.
- Jak myślisz, uda się nam to? - Szepnął jeden z nich, a Will poruszył uszami po czym zaczął zakradać się w stronę, z której usłyszał głos.
Przycupnął przy zakręcie i niepostrzeżenie wsunął się pod komodę stojącą przy mężczyznach. Nie jego wina, że nadal miał zwiadowcze nawyki.
Ulokował się wygodnie pod meblem, po czym położył głowę i uniósł lekko wzrok, by móc dojrzeć ich twarze.
- Nie wiem, czy Morgarath będzie zadowolony... - Will niemal zakrztusił się własną śliną, gdy to usłyszał.
- Nie wierzę, że kazał nam chodzić w tych szmatach. - Skrzywił się drugi, oglądając swój żołnierski mundur. Kotek uznał, że usłyszał wystarczająco dużo i jak najciszej zakradł się na wolną przestrzeń, a stamtąd rzucił się sprintem w stronę gabinetu barona.
Zauważył, że drzwi są zamknięte, a jego ogon opadł lekko, gdy kot opuścił uszy i zrezygnowany usiadł masywnym, dębowym skrzydłem, lekko spuszczając głowę.

Siedział tak chwilę, gdy nagle poczuł promienie słońca na swojej głowie. Uniósł wzrok i zobaczył dość duże, otwarte okno, a w jego łepku zaczął kiełkować plan. Wskoczył na parapet i rozejrzał się. ,,Ja to mam szczęście.", pomyślał, mrucząc. Jakieś 2 metry przed nim widniał parapet po którym mógłby się dostać do Aralda. Ugiął tylne łapy i oszacował skok, po czym odbił się najmocniej jak potrafił i skoczył.
Złapał się łapami krawędzi parapetu i zacisnął mocno oczy, czując, że nie za długo tak wytrzyma.
Wbił pazurki w drewno, po czym zebrał w sobie wszystkie swoje siły i wybił się, wskakując na parapet. Usiadł na nim, oddychając głęboko, po czym zajrzał przez okno. Arald siedział znudzony, czytając jakieś raporty. Will przekradł się po krawędzi okna do otwartego skrzydła, po czym wślizgnął do pomieszczenia. 
- Witaj, baronie, wybacz, że przeszkadzam. - Zamruczał rozbawiony, a Arald aż podskoczył.
- Mój Boże, Willu. - Syknął, z ulgą łapiąc się za pierś. - Nie strasz mnie tak. - Dodał. - Tak w ogóle... To jak tu wszedłeś? - Zapytał, patrząc na drzwi.
- Oknem, baronie. - Zamruczał rozbawiony.
- Jesteś niemożliwy. - Zaśmiał się mężczyzna, wstając i podchodząc do kotka. Pogłaskał go po grzbiecie i znów usiadł przy biurku.
- Ach, baronie? - Zapytał, przypominając sobie o łańcuszku.
- Tak? - Mężczyzna uniósł brew.
- Ostatnio znalazłem taki łańcuszek z miedzianym liściem dębu i chciałem się zapytać, czy mogę go zatrzymać. - Mruknął nieśmiało.
- Pokażesz mi go? - Will kiwnął głową i sięgnął pod łóżko, wyjmując spod niego niewielki wisiorek. Baron wyciągnął rękę, a kot złapał medalik między zęby i położył go na dłoni barona. - Nie widzę przeszkód, byś nie mógł go zatrzymać. - Powiedział, a kot zamruczał.
- Dziękuję, baronie. - Odparł i założył na siebie medalik, zawijając go, by nie przeszkadzał mu, gdy będzie szedł.

 - Odparł i założył na siebie medalik, zawijając go, by nie przeszkadzał mu, gdy będzie szedł

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Jeszcze raz dziękuję. - Zamruczał Will, po czym spojrzał na swój medalik i znów zamruczał. - Strasznie się cieszę. - Sapnął zachwycony, na co baron zaśmiał się cicho.
- Dobrze, zakładam, że nie przyszedłeś tu tylko po to, tak? - Zapytał, unosząc brew.
Will wskoczył mu na kolana, po czym odbił się i usiadł na stoliku.
- Baronie, miałeś rację. - Zaczął poważnie, układając się w "bochenek". - Część twoich strażników kolaboruje z Morgarath'em. - Zaczął, a baron przerwał mu.
- Ale przecież on nie żyje. - Zmarszczył brwi w zamyśleniu. - Jakim cudem ktoś, kto nie żyje mógł im coś rozkazać? - Spytał. - To nie ma sensu, przecież na własne oczy widziałem jego ciało. - Zmarszczył brwi, intensywnie się zastanawiając.
- Nie martw się, baronie. - Mruknął Will. - Dowiem się, o co w tym chodzi i wszystko ci wyjaśnię. - Obiecał. - A do tego czasu, błagam cię, uważaj na siebie. - Palnął, nawet się nie zastanawiając, po czym jego policzki pokryły się rumieńcem. ,,Jak ja się cieszę, że mam futro.", pomyślał zakłopotany, patrząc gdzieś w bok.
- Obiecuję, że będę. - Baron odpowiedział zupełnie poważnie, co trochę zmieszało kotka. - Pod warunkiem, że obiecasz to samo. - Powiedział a Will pokiwał głową.
- Dobrze, mam jeszcze jedną prośbę. - Zamruczał zakłopotany.
- Tak? O co chodzi? - Baron wyglądał na szczerze zaniepokojonego, co rozbawiło Willa.
- Spokojnie. - Zamruczał. - Chciałem poprosić, byś nieco przedłużył parapety, lub położył jakieś kładki między nimi, bo gdy usiłowałem się do ciebie dostać, niemal spadłem na ziemię. - Wyjaśnił, a Arald kiwnął głową. 
- Dobrze, coś wymyślę. - Uśmiechnął się lekko, po czym westchnął, patrząc na papiery. - Zechcesz dotrzymać mi towarzystwa? - Zapytał nagle, a Will zamrugał zdziwiony. Ostatecznie jednak skinął głową i zwinął się w kłębek w rogu stolika, by zbytnio nie przeszkadzać swojemu towarzyszowi. Baron wyciągnął rękę i pogłaskał go, na co kot mruczał cicho, a po chwili zasnął, na co mężczyzna westchnął i wrócił do obowiązków.

***

Myślałam, że nie dociągnę do 1000, ale mi się udało, z czego jestem niezmiernie dumna ^^

Tak przy okazji, czy tylko mi tak wybitnie podoba się rysunek w tym rozdziale?
Chyba najlepszy, jaki zrobiłam w życiu ^^ Serio, jestem z niego potwornie dumna.

Do przeczytania,
- HareHeart.    

WcielenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz