Rozdział 1

621 47 27
                                    

Halt stał pośrodku polany i pustym wzrokiem wpatrywał się w kamień przed sobą.

Konkretniej, była to duża, kamienna płyta, z wyrytym imieniem i nazwiskiem.
- A ty dalej tutaj? - Poczuł dłoń na swoim ramieniu ale nawet się nie odwrócił. Zacisnął powieki gdy kolejne wspomnienia przeleciały mu przez głowę, a oczy napełniły się łzami. - Nie możesz tak tutaj stać do śmierci. - Powiedział łagodnie przybysz. - On by tego nie chciał. - Dodał zaciskając dłoń na ramieniu Zwiadowcy.
- Skąd możesz wiedzieć, czego by chciał? - Spytał pusto. Przybysz objął zwiadowcę i delikatnie odciągnął go od kamienia. Zmartwił się jeszcze bardziej, gdy nie poczuł żadnego oporu. Odwrócił Halta i - nadal go obejmując - ruszył z nim do zwiadowczej chatki.

Przez całą drogę zachowywali milczenie, choć cisza była bardzo niezręczna.

Gilan przepuścił Halta w drzwiach i znów zasmucił się, gdy mistrz nawet nie niego nie spojrzał.
Wiedział, że szpakowaty zwiadowca będzie przybity, ale nie spodziewał się, że aż tak.

Z drugiej jednak strony, nie mógł się dziwić. Brak Willa był ogromnym ciosem, dla praktycznie każdego, kto go znał.
Alyss, Jenny, Lady Pauline i Cassandra płakały cicho, a George, Horace, Gilan i inni zwiadowcy stali w milczeniu, niektórzy starając się powstrzymać łzy cisnące się do oczu.

Szpakowaty Zwiadowca usiadł z westchnięciem i przeciągnął się, czując ból w odrętwiałym ciele.
- Prześpij się, dobrze ci to zrobi. - Gilan spojrzał na niego z troską wypisaną na twarz, a starszy mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Jak zawsze niezastąpiony. - Mruknął, po czym położył się, odwrócił na bok i zasnął. Gilan przez dłuższą chwilę stał w szoku. Po kilka razy analizował sobie w głowie to, co powiedział Halt.

Po około pięciu minutach w końcu zdołał wyjść z pokoju swojego dawnego mistrza i usiąść na krześle w jadalni.
- Halt nazwał mnie niezastąpionym... - Wymamrotał do siebie, po chwili uśmiechając się lekko, jakby nadal niedowierzał. - Halt nazwał mnie niezastąpionym... - Powtórzył ponownie, starając się, by jak najwięcej informacji przedostało się do jego umysłu. Już chciał wykrzyczeć to całemu światu, gdy nagle usłyszał... Drapanie?
Nauczony doświadczeniem wyjął saksę i podkradł się do drzwi. Otworzył je i uniósł nogę, by zrobić krok, gdy nagle spojrzał w dół. Tuż pod jego stopą siedziała malutka, brązowa kuleczka. Kotek uniósł główkę i popatrzył na Zwiadowcę, a ten aż zachłysnął się, gdy zobaczył duże, brązowe oczka zwierzątka.
- Hej, mały. - Zaczął, kucając. Kotek zamruczał cicho. - Co tu robisz? - Zapytał, wyciągając do niego dłoń, na co malec podszedł do niej i zaczął się o nią ocierać, mrucząc. - Gdzie twoja mama? - Spytał ponownie, biorąc kotka na ręce i patrząc przed siebie. - Jest już dość zimno... - Mruknął, czując małą kulkę futra wiercącą mu się w dłoniach. - Myślę, że nic nie stanie się Haltowi, gdy przeczekasz tu noc. - Uśmiechnął się, a kotek zamiauczał. - Pewnie jesteś głodny, co? - Zapytał zatroskany, po czym zamknął drzwi i zaniósł malca do kuchni. Postawił go na stole, by było mu łatwiej i nalał do miseczki odrobinę mleka, którą kotek od razu zaczął pić.

Gilan usiadł przy stole i oparł twarz na dłoni, wpatrując się w małą, radosną kulkę, która hasała wesoło po stole i co chwila podbiegała do niego, lizała go w rękę i uciekała, miaucząc wesoło.
- Przypominasz mi Willa... - Mruknął nagle, na co kotek zaprzestał zabaw i uniósł główkę, patrząc Zwiadowcy w oczy. Nagle miauknął głośno, a Gilan zaśmiał się cicho. - Też był taki rozrywkowy. - Kontynuował mężczyzna. Wyciągnął dłoń i pogłaskał kotka po główce, na co ten zamruczał.
Maluch wskoczył Gilanowi na kolana i zwinął się w kłębek, mrucząc cicho.

Halt otworzył oczy i pierwsze, co poczuł, to ulga w bólu.
- Gilan miał rację... - Westchnął, po czym przeciągnął się i podrapał w brodę. Ziewnął, po czym wyszedł z pomieszczenia i stanął, zdziwiony.
Gilan... Śmiał się z czegoś...
Halt zmarszczył brwi, po czym zakradł się i zaglądnął na swojego ucznia.
Otworzył szeroko oczy, gdy zobaczył, że na jego stole panoszy się mały, futrzasty gość.
- Gilan, mógłbyś mi z łaski swojej wyjaśnić, co to jest? - Zapytał surowo, wchodząc do jadalni i pokazując na kotka, który widząc Zwiadowcę podtuptał do niego i mrucząc głośno wyciągnął do niego łapkę i pokazał na niego, po chwili odwracając łepek w stronę Gilana, który zaczął się śmiać.
- Mój Boże, Halt...- Wydusił. - On cię papuguje. - Zaczął śmiać się jeszcze głośniej.
Zwiadowca zmarszczył brwi i spojrzał na kociaka, który odwrócił główkę i spojrzał na Halta.
- Ach tak? - Zapytał zwiadowca, biorąc kotka na ręce i wynosząc na zewnątrz. Gilan zerwał się z miejsca i pognał za byłym mistrzem.

Szpakowaty zwiadowca złapał kociaka za kark i odstawił go na progu.
- Kici kici. - Zaczął wołać, rozglądając się. Miał nadzieję, że uda mu się znaleźć matkę kociaka, która go zabierze.
- Halt, co ty robisz?! - Gilan syknął na niego i wziął kotka na ręce. - On zostaje. - Dodał, na co Halt zmarszczył brwi.
- Jak to ,,on zostaje"? - Zapytał. - Przecież to moja chata, czyż nie? - Warknął cicho.
- Chociaż na noc. - Gilan zrobił maślane oczy, na co Halt westchnął.
- Jeśli cokolwiek zepsuje, ty za to oberwiesz. - Mruknął, a młodszy mężczyzna pokiwał ochoczo głową.

Gilan posadził kociaka na stole i uśmiechnął się do niego.
Ten nagle zauważył atrament i kartkę papieru. Spojrzał na Gilana, który odwrócił się, by nalać mu jeszcze mleka, po czym podszedł do atramentu i niepewnie zamoczył w nim łapkę. Poruszał wąsami, czując dziwne, mokre i lepie coś na swojej łapce, po czym na trzech łapkach podszedł do kartki i zaczął coś na niej robić.
Gdy Gilan odwrócił się, mało brakowało, a upuścił by talerzyk z mlekiem.
Mała, brązowo-czarna kulka odciskała swoje łapki na śnieżnobiałym papierze.
- O Boże. - Sapnął, wyobrażając sobie, jak Halt bez skrupułów skóruje kociaka, a potem robi z niego wycieraczkę.
W tym samym czasie Halt wszedł do jadalni, a gdy jego wzrok padł na stół, kolory z jego twarzy odpłynęły.
- H-halt, ja-a to wszystko wyjaśnię! - Zaczął szybko Gilan, gdy Halt podszedł do niego z miną wyrażającą czystą furię. - J-ja odwróci- - Zaczął, lecz zmieszał się, gdy twarz jego byłego mistrza złagodniała, a on sam stanął, zszokowany. - Co się stało? - Zapytał i odwrócił się w stronę kociaka. Maluch siedział grzecznie obok kartki, trzymając ubrudzoną łapkę nad stołem.
- Przeczytaj... - Mruknął starszy mężczyzna, na co Gilan zmarszczył brwi. Po chwili zerknął na papier i sam niemal nie zemdlał.

Na kartce, odciśnięte łapki tworzyły napis ,,To ja. Tęskniliście?".
Zwiadowcy popatrzyli po sobie, marszcząc brwi. Ich umysły pracowały na pełnych obrotach, gdy nagle Gilan wpadł na coś, co niemal zwaliło go z nóg.
- ...Willu? - Zapytał cicho, a kociak pokiwał łepkiem, mrucząc głośno.

***

 Macie pierwszy rozdzialik ^^

Jest to one-shot z mojej książki one-shotów ze Zwiadowców (jak ktoś nie czytał, to zapraszam ^.^)

Do przeczytania,
- HareHeart.

WcielenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz