05. Skradzione

156 40 4
                                    

Nie miał pojęcia, o co mogło chodzić z tymi snami, ale wolał nie drążyć tematu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie miał pojęcia, o co mogło chodzić z tymi snami, ale wolał nie drążyć tematu. Rozejrzał się, uznał, że było przytulnie i czysto, a na dodatek mieszkała sama, więc resztą się nie przejmował. Wyjął z torby mniejszą, tę z aparatem, włożył do niego kartę i ustawił parametry.

– Co robisz? – spytała.

Sam jeszcze nie wiedział, ale musiał się czymś zająć. W tej chwili. Zerknął na nią, przekrzywiając głowę, choć rozsądek ostrzegał, że powinien już przestać, bo to nie była przecież antyczna waza ani średniowieczny obraz, tylko niczemu winna i nieświadoma dziewczyna, ale i tak nie mógł się powstrzymać. Jej twarz w półmroku kuchenki wydawała się piękna. Dopiero to zauważył i koniecznie musiał uchwycić w obiektywie. Wykonał ujęcie z zaskoczenia, lecz zdążyła zamrugać i wyszła na nim z zamkniętymi oczami.

– Chciałbym mieć, co wspominać w domu. Mogę jeszcze? – Skinął na nią małym palcem, na co się roześmiała.

– Przestań, nie jestem fotogeniczna – zawstydziła się, zasłaniając ręką, po czym spojrzała przez palce.

Zauroczony, zrobił zbliżenie. Uchwycił błysk w oku, cień na policzku i rozchylone wargi, na których tańczyła zapowiedź uśmiechu.

– Mam odmienne zdanie, nawet ci o tym pisałem, więc odsłoń twarz – nalegał.

– Poczekaj... – powstrzymała go, wyraźnie zdziwiona. – Zmieniłeś aparat?

Cholera, zauważyła?

– Kupiłem nowy, w tamtym pękł korpus.

– Opowiedz, co ci się przydarzyło – poprosiła, wracając do tematu.

Miał nadzieję, że w jakiś sposób zdoła uniknąć dalszych wyjaśnień, ale skoro się upierała, to był zmuszony dalej ubierać prawdę w swoje drobne kłamstwa, lecz jak daleko mógł się posunąć?

– Chwila...

Odłożył aparat do torby i sięgnął do guzika przy mankiecie koszuli. Następnie rozpiął, a potem powoli podwinął rękaw do łokcia. Tyle wystarczyło, by mogła zobaczyć jego brudne „pamiątki" i domyślić się, że to tylko początek. Tych na plecach oczywiście nie miał zamiaru jej pokazywać. Uznał, że przyjmie krótkie wyjaśnienie i przestanie wypytywać.

– Boże... – jęknęła, wysuwając rękę, lecz w porę zdążył się cofnąć. – Co się...?

– Psy – wyjaśnił lakonicznie.

– Dlaczego się ode mnie odsuwasz? – spytała z żalem.

Cholera, nie przeginaj dziewczyno!

– W moich stronach mówi się na to „psie mięso". Nie jest to przyjemne dla oka ani dla mnie, więc wolałbym, żebyś nie dotykała.

WirtualniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz