Powtarzający się sen, w tym jedno wciąż to samo pytanie. Impuls, schemat stary jak świat i już myślała, że to miłość. Jednak coś, co zrodziło się w wirtualnym świecie, może być równie ulotne, jak Wi-Fi, które znika, gdy wychodzimy z domu albo zupełn...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nigdy wcześniej nawet na myśl mu nie przyszło, żeby się pod kogoś podszywać, aż przypadkowo odkrył, co robił w sieci Bartek. Bezczelnie mnie naśladował,przypisywał sobie moje sukcesy oraz miejsca, które odwiedzałem, by ściemniać tym dziewczyny. Posługiwał się nawet moją ksywą z technikum– wspominał z niesmakiem. I zapewne długo nie miałby o tym pojęcia, gdyby nie wypadek. Kiedy jego brat leżał w śpiączce, dziadek poprosił o pomoc przy zrobieniu opłat, ponieważ dotąd to właśnie Bartek zajmował się takimi rzeczami przez Internet. Oczywiście nie miał zamiaru sprawdzać prywatnej poczty, lecz w oko wpadło mu wiele nieprzeczytanych e-maili, które, zważywszy na fakt, że Bartek od lat był związany z Edytą, wydały mu się nie na miejscu. I tak oto, niezdrowa ciekawość doprowadziła go do Anity. Jego własne życie uczuciowe praktycznie od dawna nie istniało, podczas gdy życie Bartka zatrzymało się, a to drugie, w sieci, dosłownie kwitło pod jego nieobecność. Pęczniało nowymi propozycjami, pytaniami, zdjęciami, a nawet wyznaniami miłości. W końcu przejął obowiązek brata, z dostępem do „całego inwentarza" i zabrał laptop do siebie. Początkowo był zły, gdy zorientował się, że właściwie to nie znał swojego brata bliźniaka. Anitę wyłowił nie bez powodu. Wydawała się szczera i wytrwała, na dodatek zakochała się w „Hiatusie" i jako jedyna też została do końca na tym żałosnym placu „boju", gdzie, musiał przyznać, nie widział Bartka, tylko siebie. Pokusa okazała się zbyt silna, wystarczyło założyć profil i zagadać.
A teraz miał wrażenie, że bez Bartka nie był sobą i nikogo już nie obchodził. Czuł bezsilność i pustkę, a na dodatek wstrząsały nim dreszcze. Podejrzewał, że podłapał coś od Mikołaja i wkrótce też się rozchoruje. Natomiast Marzena tylko pogarszała atmosferę. Psuła mu nerwy, wywyższała się i traktowała śmierć Bartka typowo po lekarsku. Wolałby, żeby milczała, skoro nie potrafiła zrozumieć jego straty.
– Nie uważasz, że on... nie wiem, tam, w swojej głowie, wcale nie chciał tego sztucznego podtrzymywania? Znaczy... chciał odejść? – poprawiła się. – Przecież, nawet gdyby udało się go wybudzić, to byłby niezdolny do... – zamilkła, gdy uniósł na nią zbolały wzrok.
– Dokończ, śmiało – nalegał.
– Patrzysz tak, jakby to była moja wina – obruszyła się. – W każdym razie moje zdanie znasz. Ty i Henryk powinniście dawno się z tym pogodzić. Nie było dobrych rokowań, a teraz nie ma go, odszedł. Zmarłych się nie leczy, bo nikt jeszcze nie wybudził się ze śmierci – podsumowała.
– Tak po prostu, wyłączyli wtyczkę i mam pogodzić się, że go wypatroszą?
– Godnie odejść. Każdy ma do tego prawo, a wy mu tego odmawialiście i czekaliście na co, na boży cud? Jego mózg przeszedł nieodwracalne zmiany i wyobraź sobie, że zaczął obumierać...
– Dosyć, nie chcę tego słuchać – warknął. – Dziadek by zawału dostał – dodał pod nosem.
– Skoro Henryk taki bogobojny, to mógł wcześniej iść kościoła i wymodlić jego cudowne wybudzenie. Część twojego brata może żyć dalej w kimś innym, uratować kogoś, pomyślcie o tym.