01. Incognito

259 41 15
                                    

Znowu on

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Znowu on. Zabawne, ale czuła to bez spoglądania na monitor. Odpisywała już tylko przez grzeczność, ponieważ od prawie dwóch miesięcy, jak zaczęli ze sobą klikać, nie przysłał żadnego zdjęcia, co w dobie smartfonów wydawało jej się mocno podejrzane. Oczywiście zdarzało się, że osoba, z którą aktualnie pisała, wysyłała zdjęcie skopiowane z sieci, jednak pan „tajemniczy" nie pokusił się nawet o to. Mógłby przysłać cokolwiek, fotkę psa albo kota, wkleić do rozmowy chociaż emotkę, a tu nic. Czasami miała problem z odczytaniem jego nastroju, co było dość frustrujące, lecz jakiś wewnętrzny głos podpowiadał, żeby jeszcze nie blokowała i nie usuwała go z kontaktów.

Obecnie była ostrożniejsza, nie udzielała się na forach i nie rzucała w oczy. Czuła „smak" słów, czające się za nimi kłamstwa, lecz nie dawała tego po sobie poznać, tylko obserwowała. W realu najczęściej kłamiemy z błahego powodu: żeby nie ranić – tak sobie większość z nas tłumaczy złe występki, czego dobrym przykładem ostatnio była jej sąsiadka oraz kolega z pracy. Natomiast w sieci robimy to całkiem bezmyślnie, czasami bezczelnie i nierzadko z premedytacją. Udajemy kogoś, kim nie jesteśmy; często kogoś miłego, tajemniczego lub mega przebojowego, żeby się przypodobać, zabłysnąć w gronie podobnych „klonów", gdzie można grać każdą rolę bez oporu albo bezkarnie hejtować. To proste, gdy nie musimy patrzeć temu komuś w oczy, bo widzimy jedynie nick, awatar lub pustą ikonę. I na koniec... Atrakcyjne osoby zazwyczaj uważamy za puste, plastikowe, bezmózgie ameby, ponieważ kieruje nami zazdrość. Musimy gdzieś wylać jad z żalu nad własnymi niedoskonałościami, których przyczyna leży głównie w lenistwie. Nie przejmujemy się zbytnio, że tak naprawdę kogoś krzywdzimy, że ten ktoś również ma uczucia.

Sama wyłapywała i widziała więcej, śledziła aktywności i dlatego niełatwo ją było teraz oszukać, a zwłaszcza po tym, jak rok temu została, mówiąc wprost – olana. Nie pozbierała się i nadal cholernie ją to bolało, wyniszczało od środka, a otaczający świat, zdawał się tracić sens, przez co coraz częściej zaszywała się w wirtualnym. Charakter jej pracy tylko jej to ułatwiał, aczkolwiek... Jak długo jeszcze wytrzymam bez ciebie?

Poznała Bartka na forum „Odkrywców", niecały rok po tym, jak zerwała z chłopakiem. Posługiwał się pseudonimem „Hiatus" a ona „Antek" – od imienia Anita. Miała dwadzieścia trzy lata on dwadzieścia dziewięć. Odcięła się od „byłego" i utworzyła nowy profil w tym galerię, gdzie przeniosła swoje zdjęcia z wypraw po opuszczonych miejscach i tak się zaczęło. Hiatus również odwiedził kilka tych samych i miał u siebie podobne fotografie. Ani się obejrzała, a była zakochana po uszy. Po trzech niewyobrażalnie emocjonujących i cudownych miesiącach wirtualnej znajomości, kiedy rozmowy przestały im wystarczać, postanowili się spotkać. Na to miejsce zgodnie wybrali park w Kromlau, za zachodnią granicą. Umówili się przy moście Rakotz, zwanym Mostem Diabła. Dojechała pierwsza, szczęśliwa i podekscytowana, jednak z upływem czasu, minuta po minucie, powoli docierała do niej smutna prawda. Wówczas, w tym przepięknym zakątku przeżyła największe rozczarowanie w życiu. Bartek się nie pojawił. Do parku miał bliżej, ponieważ mieszkał niedaleko granicy, ale i tak czekała na niego przeszło dwie godziny. Obserwowała ludzi, wśród nich parę młodą, która przyjechała tam na sesję ślubną, a potem gapiła się w wodę na drżące odbicie mostu, płacząc w rękaw jak jakaś nastolatka. Podejrzewała go o wszystko, że mógł się pod kogoś podszywać i bawił się jej kosztem, że mógł być też znajomym jej byłego chłopaka, aż w końcu pomyślała, że może jednak przyjechał, tylko przyczaił się, a potem odjechał, gdyż „wizualnie", nie spełniła jego oczekiwań. Na zdjęciach, które podesłał jej na e-mail – nie było co ukrywać – był męski i przystojny. Jasnooki brunet z lekkim zarostem i na dokładkę wysportowaną sylwetką pływaka, od razu poruszył jej sercem. W pierwszej chwili sama w siebie zwątpiła, myśląc: co on we mnie zauważył? Była niską szatynką, nierzucającą się w oczy, jeździła dziesięcioletnim fordem, od trzech lat mieszkała w kawalerce po starszym bracie i pracowała w sklepie komputerowym wujka. Czasami też dorabiała na serwisie sprzętu. Po prostu zwyczajna dziewczyna. Natomiast Bartek, oprócz świetnego wyglądu miał również wielkie ambicje i mnóstwo zainteresowań. Chciał zdobywać świat, zostać antykwariuszem albo znanym fotografem, a w przyszłości prowadzić własny hotel. Interesował się też antykami, nawet zwykłymi starociami. Często jeździł z wykrywaczem metali i odkopywał różne cuda... Gdzie teraz jesteś?

Od tamtego dnia jego profil był nieaktywny. Wiedziała to, ponieważ odwiedzała go niemal codziennie, licząc, że w końcu otrzyma jakieś krótkie wyjaśnienie. Łudziła się, a minął już prawie rok.

Brzdęk, brzdęk...

Oho. DAG, czyli pan „bez twarzy" albo „tajemniczy" ma dzisiaj wyjątkowo dużo wolnego czasu i postanowił mnie męczyć – pomyślała. Z drugiej strony, ta jego wkurzająca powściągliwość wydawała się momentami pociągająca, aczkolwiek bardzo nie lubiła „nie wiedzieć", a on miał nad nią przewagę, bo jednak coś o niej wiedział. Możliwe, że więcej, niż się do tego przyznawał. Nie szukała w sieci kumpli ani flirtu, nadal szukała jego, swojego przeznaczenia, które się na nią wypięło i zamiast w realnym życiu, obecnie prześladowało tylko we śnie. Wiedziała, że nadal gdzieś tam był, wisiał na łączu. Po prostu to czuła.

Brzdęk, brzdęk...

No dobrze, czas zrobić przerwę i w końcu sprawdzić, dlaczego tak się dobija – stwierdziła, po czym włożyła z powrotem do pudełka iPhone klientki, w którym wymieniła wyświetlacz i nakleiła serwisową kartkę. Następnie odepchnęła się od blatu i podjechała na fotelu do sąsiedniego biurka, gdzie stał jej roboczy laptop. Kliknęła okienko rozmowy i w tym momencie zamarła, straciła oddech, a cicho grająca muzyka, zlała się w jeden dźwięk...

Hiatus powrócił.


Cdn...

WirtualniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz