Po pół godzinie, Louis zatrzymał samochód przed szpitalem.
Louis: Dasz sobie radę?
Clementine przytaknęła.
Clementine: Lee powiedział, że Carley jest już na porodówce. Muszę tylko znaleźć, gdzie to jest.
Louis: No dobrze.
Clementine: Bardzo ci dziękuje, że mnie tu przywiozłeś.
Louis: Nie ma za co. Ja też dziękuje. Za wspólnie spędzony czas.
Clementine uśmiechnęła się patrząc w oczy Louisa. Przysunęła się do niego, odgarniając z jego twarzy jeden z dredów, nadal się uśmiechając, tak jak i on.
Clementine: Powinnam już iść.
Louis: Powodzenia.
Clem złapała swoją torbę i wyszła z samochodu Louisa, wbiegając do szpitala. Podeszła do jednej z pielęgniarek stojących na korytarzu.
Clementine: Przepraszam, gdzie jest sala porodowa?
- Tym korytarzem do końca i w lewo.
Clementine skinęła głową w geście podziękowania, po czym pobiegła tak, jak powiedziała jej kobieta. Na końcu korytarza już widziała Lee, który zdenerwowany stał oparty o ścianę.
Clementine: Lee!
Mężczyzna oderwał się od ściany, podchodząc do Clem.
Clementine: Przyjechałam najszybciej jak mogłam. Co z Carley?
Lee: Jakąś godzinę temu zaczęły się skurcze. Zadzwoniłem na pogotowie. Lekarze twierdzą, że wszystko będzie dobrze, że nie trzeba będzie nawet wykonywać cesarki, ale... tak się o nie boje. O Carley, o dziecko. A co jeśli... a co jeśli coś pójdzie nie tak? Chryste... nawet nie mogę sobie tego wyobrazić...
Clementine: Hej, spokojnie. Carley na nic się nie skarżyła, prawda?
Lee: Nie. Na nic. Dopiero skurcze zaczęły ją boleć.
Clementine: Jest pod opieką lekarzy, nie jest tam sama. Wszystko będzie dobrze.
Lee: Obyś miała racje... obyś miała racje.
Clementine: Chodź, usiądźmy.
Clem złapała Lee za ramię, prowadząc go do krzeseł. Posadziła go na jednym z nich, a sama podeszła do automatu z wodą, nalewając jej trochę do plastikowego kubeczka i podała Lee.
Lee: Dziękuje, skarbie. Jakie to szczęście, że pokoik jest już gotowy. Ubranka, zabawki, pokoik... ale Carley miała termin dopiero za 5 dni. Co jeśli coś jest nie tak?
Clementine: To się zdarza. Przecież nie raz mówiliście, że AJ urodził się nawet kilka tygodni za wcześnie, a wszystko jest z nim w porządku.
Lee: Ty i Duck urodziliście się w terminie. Co jeśli z dzieckiem coś jest nie tak? A co jeśli Carley...
Clementine: Hej, spokojnie. Oddychaj. Ona jest pod dobrą opieką. Nie denerwuj się.
Lee wziął głęboki wdech, opierając głowę o ścianę.
Clementine: Dzwoniłeś do kogoś?
Lee pokręcił głową.
Lee: Nie. Nie miałem do tego głowy jeszcze. Najpierw chciałem mieć pewność, że z Carley i Tamarą będzie wszystko w porządku. Błagam, oby nic im nie było... nie przeżyłbym, gdyby coś się stało mojej Carley...
CZYTASZ
Dwa światy (The Walking Dead Clouis Nowoczesne AU Fanfiction)
FanfictionClementine nigdy niczego nie brakowało. Miała dobry dom, zdrowych i kochających rodziców, wiernych przyjaciół, a w szkole była lubiana przez nauczycieli, i zawsze robiła wszystko, by sobie jakoś poradzić. Odetchnęła z ulgą, gdy po liceum dostała si...