Rozdział 26

241 16 14
                                    

Po pół godzinie, Louis zatrzymał samochód przed szpitalem.

Louis: Dasz sobie radę?

Clementine przytaknęła.

Clementine: Lee powiedział, że Carley jest już na porodówce. Muszę tylko znaleźć, gdzie to jest.

Louis: No dobrze.

Clementine: Bardzo ci dziękuje, że mnie tu przywiozłeś.

Louis: Nie ma za co. Ja też dziękuje. Za wspólnie spędzony czas.

Clementine uśmiechnęła się patrząc w oczy Louisa. Przysunęła się do niego, odgarniając z jego twarzy jeden z dredów, nadal się uśmiechając, tak jak i on.

Clementine: Powinnam już iść.

Louis: Powodzenia.

Clem złapała swoją torbę i wyszła z samochodu Louisa, wbiegając do szpitala. Podeszła do jednej z pielęgniarek stojących na korytarzu.

Clementine: Przepraszam, gdzie jest sala porodowa?

- Tym korytarzem do końca i w lewo.

Clementine skinęła głową w geście podziękowania, po czym pobiegła tak, jak powiedziała jej kobieta. Na końcu korytarza już widziała Lee, który zdenerwowany stał oparty o ścianę.

Clementine: Lee!

Mężczyzna oderwał się od ściany, podchodząc do Clem.

Clementine: Przyjechałam najszybciej jak mogłam. Co z Carley?

Lee: Jakąś godzinę temu zaczęły się skurcze. Zadzwoniłem na pogotowie. Lekarze twierdzą, że wszystko będzie dobrze, że nie trzeba będzie nawet wykonywać cesarki, ale... tak się o nie boje. O Carley, o dziecko. A co jeśli... a co jeśli coś pójdzie nie tak? Chryste... nawet nie mogę sobie tego wyobrazić...

Clementine: Hej, spokojnie. Carley na nic się nie skarżyła, prawda?

Lee: Nie. Na nic. Dopiero skurcze zaczęły ją boleć.

Clementine: Jest pod opieką lekarzy, nie jest tam sama. Wszystko będzie dobrze.

Lee: Obyś miała racje... obyś miała racje.

Clementine: Chodź, usiądźmy.

Clem złapała Lee za ramię, prowadząc go do krzeseł. Posadziła go na jednym z nich, a sama podeszła do automatu z wodą, nalewając jej trochę do plastikowego kubeczka i podała Lee.

Lee: Dziękuje, skarbie. Jakie to szczęście, że pokoik jest już gotowy. Ubranka, zabawki, pokoik... ale Carley miała termin dopiero za 5 dni. Co jeśli coś jest nie tak?

Clementine: To się zdarza. Przecież nie raz mówiliście, że AJ urodził się nawet kilka tygodni za wcześnie, a wszystko jest z nim w porządku.

Lee: Ty i Duck urodziliście się w terminie. Co jeśli z dzieckiem coś jest nie tak? A co jeśli Carley...

Clementine: Hej, spokojnie. Oddychaj. Ona jest pod dobrą opieką. Nie denerwuj się.

Lee wziął głęboki wdech, opierając głowę o ścianę.

Clementine: Dzwoniłeś do kogoś?

Lee pokręcił głową.

Lee: Nie. Nie miałem do tego głowy jeszcze. Najpierw chciałem mieć pewność, że z Carley i Tamarą będzie wszystko w porządku. Błagam, oby nic im nie było... nie przeżyłbym, gdyby coś się stało mojej Carley...

Dwa światy (The Walking Dead Clouis Nowoczesne AU Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz