Rozdział 16

286 21 89
                                    

2 miesiące później...

Zbliżał się koniec października. Wakacje dawno minęły, jednak dla Clem ostatni czas był owocny, a na brak odpoczynku nie narzekała mogąc cieszyć się tym, co wynosiła z pracy w kawiarni.

Przyzwyczaiła się do nowego domu, nowego miasta i pracy w której zadania wykonywało jej się dużo łatwiej niż na początku. A do tego była z siebie dumna, bo miała co oszczędzać.

Był 25 października 2015 roku, za czym szło to, że była to niedziela, więc kawiarnia Alvina i Rebecci była zamknięta. Clementine miała wolne, jednak będąc z daleka od przyjaciółek w takie dni nie miała wiele do roboty.

Tego wieczora Clem przebywała w swoim pokoju. Ubrana w leginsy, białą koszule w pomarańczowe kropki, z włosami niedbale związanymi w kok. Siedziała przy biurku nad białą kartką, trzymając w dłoni ołówek. Bardzo skupiała się podczas wykonywania szkiców, a to był już któryś szkic wykonywany przez nią tego dnia.

Clementine: Ufff... dasz radę. Po prostu się skup. Kilka kresek tu i tam, na pewno wyjdzie podobnie...

Po chwili, rozległo się pukanie do pokoju. Dziewczyna westchnęła, odkładając kartkę i ołówek na bok.

Clementine: Proszę!

W progu stanął Lee.

Lee: Hej. Nie przeszkadzam?

Clementine: No co ty. Wejdź.

Lee wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Podszedł do biurka, kładąc na nim kubek z gorącą herbatą.

Clementine: Dzięki.

Lee: Pomyślałem, że w taką pogodę najlepiej byłoby napić się czegoś ciepłego.

Mężczyzna wskazał na deszcz uderzający w szybę okna.
Rozejrzał się po pokoju po czym wydając z siebie cichy śmiech, zwrócił uwagę na stertę szkiców na kartkach leżących na biurku.

Lee: Widzę, że pracujesz?

Clementine: Chciałam po prostu zająć myśli.

Lee: Coś nie tak, skarbie?

Clementine pokręciła głową.

Clementine: Po prostu zastanawiam się nad czymś.

Lee usiadł na łóżku naprzeciwko Clem.

Lee: Chciałabyś może opowiedzieć nad czym?

Clementine westchnęła, patrząc w mokre od deszczu okno.

Clementine: Przyjęliście mnie tu z Carley jak członka rodziny. Daliście mi ten pokój, pomagacie mi i nawet nie oczekujecie, że będę dokładać się do rachunków. Pomagam wam w zamian jak mogę, ale czy to nie jest za mało jak na gościnę, którą mi okazaliście?

Lee: Clem, posłuchaj. Wiemy, że zarabiasz na mieszkanie. Chcielibyśmy byś osiągnęła cel, który sobie wyznaczyłaś. Zarabiamy z Carley wystarczająco dużo, by móc sobie poradzić. Zawsze tak było i nadal tak jest.

Clementine: Carley poszła na urlop, a za dwa miesiące urodzi. Będzie przez kilka następnych miesięcy jak nie rok na macierzyńskim. Dom ma być tylko na twojej głowie? Nie powinno tak być, skoro zarabiam. Mam wrażenie, że jestem dla was ciężarem.

Lee pokręcił głową, kładąc dłoń na ramieniu Clem.

Lee: Wiem, że nie będzie łatwo, gdy Carley urodzi i będzie na urlopie przez dłuższy czas. Ale wychowanie dziecka to nigdy nie jest łatwa sprawa. Byliśmy na to gotowi z Carley starając się o powiększenie rodziny, byliśmy też na to gotowi przyjmując cię do siebie.

Dwa światy (The Walking Dead Clouis Nowoczesne AU Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz