Od zajścia w barze minął tydzień. Clementine tego sobotniego, listopadowego wieczora miała niedługo kończyć pracę po pierwszej i drugiej zmianie.
Clementine: Dwie średnie espresso na wynos.
Lori: Robi się.
Clementine sięgnęła po szczypce, łapiąc nimi dwie kanapki. Każdą zapakowała do papierowych torebek, podając je mężczyźnie i kobiecie stojących za ladą. Po chwili podeszła do niej Lori, kładąc przy kasie dwa, niewielkie plastikowe kubeczki z kawą w środku.
Mężczyzna podał gotówkę Clem, a ona oddała mu reszty, po czym patrzyła jak obejmująca się para wychodzi z kawiarni.Lori: Jak się czujesz?
Clementine: Hm? Co?
Lori: Pytałam jak się czujesz.
Clementine: Co masz na myśli?
Lori: No wiesz... po tym, co się stało w barze.
Clementine: Staram się o tym nie myśleć.
Lori: A piszę jeszcze do ciebie?
Clementine: Co jakiś czas napisze, zadzwoni. Ale nie odbieram, ani nie odpisuje.
Lori: Bo nie chcesz?
Clementine: I nie chce i jestem na niego wkurzona, jak nigdy na nikogo. To było moje przyjęcie urodzinowe, a on... przyszedł, czyli znalazł czas. Nareszcie, ale co z tego skoro potraktował mnie jak... nawet mi to słowo nie przejdzie przez gardło.
Clem odwróciła się, idąc w stronę kuchni, Założyła na dłonie foliowe rękawiczki, a Lori zrobiła to samo, pomagając koleżance w przygotowywaniu jedzenia dla klientów.
Lori: Nie spodziewałam się, że mógłby tak powiedzieć do ciebie ktoś, z kim jesteś 4 lata.
Clementine: Może na tym się skończy. Choć jeszcze do niedawna wcale tego nie chciałam. Myślałam, że się ogarnie, a gdy kupię własne mieszkanie w Atlancie to zamieszkamy w nim razem.
Lori objęła ramię Clem dłonią, chcąc pocieszyć ją uśmiechem, jednak widząc smutek na twarzy koleżanki, Lori też nie było łatwo się nie smucić.
Clementine: Zdaje się, że dość mocno się przeliczyłam.
Lori: Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Nie jesteś ślepa, zaczyna do ciebie docierać, jak jest naprawdę, że on się zmienił, ale... tylko ty możesz zdecydować co z tym zrobić.
Clementine: Potrzebuje więcej czasu. I dla siebie i dla nas obojga.
Lori: Co on ci w ogóle pisze?
Clementine: Że kocha, że przeprasza, że nie wie co go opętało, że żałuje. Może mówi serio, może to jakaś skrucha, ale... nie cofnie tego, że mnie zranił.
Lori: Przykro mi, że tak to wyszło.
Clementine: Najgłupsze było to, że by odreagować sięgnęłam po alkohol. Przecież ja nawet taka nie jestem, nie przepadam za taką ilością alkoholu, o ile w ogóle można powiedzieć, że go lubię. Jezu... nie wiem, co musi sobie o mnie teraz myśleć ojciec Jamesa.
Lori: Nikt ci nie ma tego za złe. To było dość... zrozumiałe.
Clementine: Nie spodziewałam się, że Louis się mną zajmie.
Lori: Może poczuł się odpowiedzialny za ciebie?
Clementine: Może. Ale nadal... nie spodziewałam się po nim takiej dobroci, jaką mi okazał.
CZYTASZ
Dwa światy (The Walking Dead Clouis Nowoczesne AU Fanfiction)
FanfictionClementine nigdy niczego nie brakowało. Miała dobry dom, zdrowych i kochających rodziców, wiernych przyjaciół, a w szkole była lubiana przez nauczycieli, i zawsze robiła wszystko, by sobie jakoś poradzić. Odetchnęła z ulgą, gdy po liceum dostała si...