Rozdział 23

310 19 93
                                    

Od zajścia w barze minął tydzień. Clementine tego sobotniego, listopadowego wieczora miała niedługo kończyć pracę po pierwszej i drugiej zmianie.

Clementine: Dwie średnie espresso na wynos.

Lori: Robi się.

Clementine sięgnęła po szczypce, łapiąc nimi dwie kanapki. Każdą zapakowała do papierowych torebek, podając je mężczyźnie i kobiecie stojących za ladą. Po chwili podeszła do niej Lori, kładąc przy kasie dwa, niewielkie plastikowe kubeczki z kawą w środku.
Mężczyzna podał gotówkę Clem, a ona oddała mu reszty, po czym patrzyła jak obejmująca się para wychodzi z kawiarni.

Lori: Jak się czujesz?

Clementine: Hm? Co?

Lori: Pytałam jak się czujesz.

Clementine: Co masz na myśli?

Lori: No wiesz... po tym, co się stało w barze.

Clementine: Staram się o tym nie myśleć.

Lori: A piszę jeszcze do ciebie?

Clementine: Co jakiś czas napisze, zadzwoni. Ale nie odbieram, ani nie odpisuje.

Lori: Bo nie chcesz?

Clementine: I nie chce i jestem na niego wkurzona, jak nigdy na nikogo. To było moje przyjęcie urodzinowe, a on... przyszedł, czyli znalazł czas. Nareszcie, ale co z tego skoro potraktował mnie jak... nawet mi to słowo nie przejdzie przez gardło.

Clem odwróciła się, idąc w stronę kuchni, Założyła na dłonie foliowe rękawiczki, a Lori zrobiła to samo, pomagając koleżance w przygotowywaniu jedzenia dla klientów.

Lori: Nie spodziewałam się, że mógłby tak powiedzieć do ciebie ktoś, z kim jesteś 4 lata.

Clementine: Może na tym się skończy. Choć jeszcze do niedawna wcale tego nie chciałam. Myślałam, że się ogarnie, a gdy kupię własne mieszkanie w Atlancie to zamieszkamy w nim razem.

Lori objęła ramię Clem dłonią, chcąc pocieszyć ją uśmiechem, jednak widząc smutek na twarzy koleżanki, Lori też nie było łatwo się nie smucić.

Clementine: Zdaje się, że dość mocno się przeliczyłam.

Lori: Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Nie jesteś ślepa, zaczyna do ciebie docierać, jak jest naprawdę, że on się zmienił, ale... tylko ty możesz zdecydować co z tym zrobić.

Clementine: Potrzebuje więcej czasu. I dla siebie i dla nas obojga.

Lori: Co on ci w ogóle pisze?

Clementine: Że kocha, że przeprasza, że nie wie co go opętało, że żałuje. Może mówi serio, może to jakaś skrucha, ale... nie cofnie tego, że mnie zranił.

Lori: Przykro mi, że tak to wyszło.

Clementine: Najgłupsze było to, że by odreagować sięgnęłam po alkohol. Przecież ja nawet taka nie jestem, nie przepadam za taką ilością alkoholu, o ile w ogóle można powiedzieć, że go lubię. Jezu... nie wiem, co musi sobie o mnie teraz myśleć ojciec Jamesa.

Lori: Nikt ci nie ma tego za złe. To było dość... zrozumiałe.

Clementine: Nie spodziewałam się, że Louis się mną zajmie.

Lori: Może poczuł się odpowiedzialny za ciebie?

Clementine: Może. Ale nadal... nie spodziewałam się po nim takiej dobroci, jaką mi okazał.

Dwa światy (The Walking Dead Clouis Nowoczesne AU Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz