Obudziłam się nagle, zdezorientowana, nie wiedziałam, gdzie jestem. Przez moment panował całkowity chaos w mojej głowie, jakby moje wspomnienia zostały wymazane. Dopiero po chwili, powoli, zaczęłam sobie przypominać, co się stało. Wakanda... bitwa... mój tata, Peter. Straciłam ich obu. W tej chwili poczułam jak łzy napływają mi do oczu. To wszystko było za dużo. Dwie najcenniejsze osoby, które zostały mi na świecie, zniknęły.
Znalazłam się w jakimś szpitalnym pokoju, ale nie pamiętałam, jak się tam dostałam, ani dlaczego nie byłam w Wieży. Ostatnie, co pamiętałam, to chaos w Wakandzie. Głęboko oddychając, próbowałam uspokoić się, ale nie potrafiłam. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
– Sam? W końcu się obudziłaś – powiedział Steve, wchodząc do pokoju. Wyglądał jak zawsze, choć w jego oczach dostrzegłam smutek.
– Jak to, w końcu? – zapytałam cicho, wciąż nie mogąc uwierzyć, że jestem tu, a nie tam, w tej brutalnej rzeczywistości.
– Byłaś nieprzytomna przez cztery dni – odpowiedział spokojnie. – Kiedy znalazłem cię w Wakandzie, byłam pewien, że cię stracę. Zaniosłem cię do zamku, tam cię opatrzyli. Po odpoczynku przylecieliśmy tutaj. Gdy byliśmy w Wakandzie, Thanos zniszczył Wieżę, a my musieliśmy znaleźć inne miejsce. Tony, jak to Tony, zbudował nową bazę. Jest większa, bardziej odizolowana. Nasze rzeczy zostały przetransportowane tutaj przed zniszczeniem Wieży.
Zatrzymał się na chwilę, a ja czułam jak emocje zaczynają mnie przytłaczać.
– Miałaś lekki wstrząs mózgu i poważną ranę na ramieniu – kontynuował Steve, ale z ulgą zauważyłam, że nie brzmiał to tak dramatycznie. – Banner zrobił swoje i odbudował ci tkanki. Teraz nie ma po niej śladu. Kilka siniaków i drobne rany, ale to nic, z tym też Banner się uporał. Wiesz, jest już dobrze.
– Dziękuję, Steve, za wszystko – powiedziałam ze ściśniętym gardłem.
– Nie ma za co, Sam – odpowiedział ciepło, po czym spojrzał na mnie uważnie. – Zobacz, czy masz siłę wstać. Chciałbym zaprowadzić cię do reszty i pokazać twój pokój. Jeśli tylko chcesz.
Przytaknęłam, choć wiedziałam, że moje ciało jeszcze nie jest gotowe. Powoli próbowałam wstać, ale od razu zakręciło mi się w głowie. Gdybym nie złapała się Steve'a, prawdopodobnie bym upadła. Z pomocą Kapitana America wstałam, a on, nie tracąc czasu, wziął mnie na ręce i delikatnie przeniósł do salonu. Wszyscy tam byli. Każdy z nich wyglądał na przybitego, smutnego.
– Patrzcie, kto się obudził! – powiedział Steve, a kiedy wszyscy spojrzeli w moją stronę, poczułam się trochę lepiej, choć nadal bolała mnie świadomość tego, co straciliśmy.
– Cześć, Sam – powiedzieli w jednym głosie.
– Sam w końcu – dodała Czarna Wdowa, podchodząc do mnie, by mnie przytulić. Pomogła mi usiąść na kanapie.
Rozejrzałam się po salonie. Byli tam Wanda, Clint, Banner, Steve, Natasha i Thor. Wszyscy siedzieli cicho, jakby nie wiedzieli, co powiedzieć.
– Gdzie reszta? – zapytałam cicho, nie potrafiąc dłużej ignorować pustki w pomieszczeniu.
– Nie ma. Zobacz sama – odpowiedział Clint, włączając telewizor. Na ekranie wyświetliły się wiadomości o zniknięciu połowy ludzkości.
– Jest jeszcze Fury, Bucky, War Machine, Pepper, Czarna Pantera i Strażnicy Galaktyki. Oprócz tej... no, tej niebieskiej – dodał Clint.
– Fury sprowadza tu swoją znajomą, ma nam pomóc. Za tydzień będziemy mieć zebranie, i wtedy powie nam, co dalej. Ona też będzie z nami. Na razie jednak nie może tu przyjść, bo musi coś załatwić. A przy okazji pochodzi z odległej galaktyki, jak dobrze pamiętam – wyjaśnił Steve, rzucając szybkie spojrzenie na wszystkich.
– Wiecie co? Za dużo tych informacji na dziś – odpowiedziałam, czując, jak ból głowy zaczyna się nasilać. – Chyba pójdę się położyć.
– Czekaj, pomogę ci, Sam – powiedział Steve. Wstał, wziął mnie na ręce i zaprowadził do nowego pokoju, który wyglądał zupełnie inaczej niż wszystkie inne, które miałam okazję poznać w trakcie tych wszystkich lat. Posadził mnie na łóżku. – Sam, zobaczysz, damy radę. Sprowadzimy ich z powrotem.
– Mam nadzieję, Steve – odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć, ale moje serce wciąż bolało. Spojrzałam na niego, ledwie dostrzegając uśmiech, który posłał mi w odpowiedzi.
– Dobrze, to do jutra, Sam – powiedział, po czym wyszedł. Zostałam sama, w ciszy.
Pokój był ogromny, jasny i nowoczesny, utrzymany w odcieniach bieli i szarości. Duże łóżko, szklana ściana, za którą rozpościerał się widok na rozległe okolice. Dwie pary drzwi – jedne prowadziły do garderoby pełnej nowych ciuchów, drugie do przestronnej łazienki.
Wstałam z łóżka i przeszłam do łazienki, zastanawiając się, jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. Po kąpieli podeszłam do biurka, a na nim leżała karteczka.
„Hej, Sami. Zostawiłem tę kartkę na wszelki wypadek, gdybym nie mógł ci tego powiedzieć osobiście, i jak to czytasz, to raczej tak jest. Nie smutaj się, młoda, dasz radę. W pokoju masz wygraną swoją sztuczną inteligencję. Pracownia jest obok mojej na piętrze 7, tym razem nie pod ziemią.
Kocham cię, Tata."
Czytając to, poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Zawsze wiedziałam, że tata był moją ostoją, ale teraz, gdy go zabrakło... nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Mimo to, wzięłam głęboki oddech i postanowiłam sprawdzić, co mogę zrobić.
– Ann, jesteś? – zapytałam cicho.
– Witaj, panienko. Oczywiście, że tak. – Głos sztucznej inteligencji był uspokajający, jak zawsze.
– To dobrze. Wiesz, która godzina?
– 20:23.
– Dziękuję.
Wzięłam piżamę z garderoby, a potem poszłam na długą kąpiel. Po umyciu się, wróciłam do łóżka i zasnęłam.
3 w nocy
Obudziłam się znów, tym razem z koszmarem. Tata i Peter. Jak zniknęli. Tym razem było inaczej. Obudziłam się z krzykiem, nie mogąc złapać oddechu. Próbowałam wziąć głęboki wdech, ale nie mogłam. Serce biło mi szybko, czułam, jak świat mi się wali. Zaczęłam panikować.
Po chwili do pokoju wbiegł Steve. Kiedy mnie zobaczył, od razu zaczął szukać czegoś w mojej szafce nocnej. W końcu podał mi inhalator, który kiedyś stosowałam, kiedy miałam ataki paniki. Lek zaczął działać niemal od razu.
– Hej, Sam, spokojnie, oddychaj głęboko – powiedział cicho, przytulając mnie. Pozwoliłam mu na to, szukając poczucia bezpieczeństwa w jego ramionach. Kiedy oddech wrócił do normy, zasnęłam znowu.
Rano
Słyszałam pukanie do drzwi.
– Proszę.
– Cześć, Sam, mam dla ciebie śniadanie. Steve zrobił – powiedziała Czarna Wdowa, podając mi tacę z naleśnikami.
– Dziękuję – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
– Jak się czujesz? – zapytała, siadając obok mnie.
– Już lepiej. Dziś pójdę do pracowni, jak coś, to tam mnie szukajcie – powiedziałam, po czym wzięłam pierwsze kęsy.
– Okej – odpowiedziała, po czym wyszła. Ja zjadłam, ubrałam się i udałam do pracowni, jak zapowiedziałam.
Tak minęły mi te siedem dni. Codziennie coś robiłam, coś naprawiałam, a po pracy szłam spać. Nie chciałam spać, bo koszmary nie dawały mi spokoju. Z pomocą leków od taty przynajmniej udawało mi się odpoczywać. Czułam jednak, że nie mogę na tym polegać.
Ale dziś było inaczej. Po śniadaniu wszyscy udaliśmy się do sali konferencyjnej. Czekał tam na nas Fury, a obok niego stała ta dziewczyna, której jeszcze nie znałam. Zajęliśmy miejsca.
– Witajcie – zaczął Fury. – Przedstawiam wam Captain Marvel. Ona pomoże nam odbić naszych przyjaciół. Możecie jej zaufać. Zostanie z wami tutaj i będzie pomagać. Już wiem, co trzeba zrobić, by odzyskać resztę Avengers i ludzi. Mam nadzieję, że to wypali. Dziś spotkałem... – Fury nie dokończył, bo w tym momencie do sali wszedł...
![](https://img.wattpad.com/cover/170659161-288-k92626.jpg)
CZYTASZ
Iron Girl
FanfictionNazywam się Samantha, chodzę do liceum. Mam dwójkę wspaniałych przyjaciół i kochającą mamę, ale wszystko wywraca się do góry nogami w jeden dzień... Uwaga: książka zawiera istotne spoilery dotyczące wydarzeń z filmów Marvela, w tym kluczowe momenty...