Dla osób, które nie przeczytały opisu do końca!
Uwaga książkę pisałam dość dawno i zdaję sobie z tego sprawę, że jest w niej masa błędów, kiedyś zbiorę się w sobie i je poprawię.W końcu nadszedł ten najbardziej wyczekiwany dzień przez każdego ucznia – ostatni dzień szkoły. Zostały mi już tylko dwa, a jeden z nich to matura. Zamiast odczuwać podekscytowanie, czułam się raczej... zmieszana. Wstałam jak zwykle, bez większego entuzjazmu, zrobiłam poranną rutynę, wybrałam strój na dzień i zeszłam do kuchni. Moja kuchnia była otwarta na salon, a w jej centrum stała mała wyspa, przy której codziennie jadłam. Na lodówce znalazłam karteczkę od mamy:
„Córcia, dziś będę późno, więc zjedz coś na mieście lub zamów. Przyjadę jak najszybciej.
Mama ❤️"Uśmiechnęłam się smutno. Czasami marzyłam o tym, by zjeść śniadanie z mamą, a nie samotnie przed telewizorem, oglądając nudny serial o zakochanych nastolatkach. Bez zbędnych ceregieli przygotowałam „najtrudniejsze" śniadanie na świecie – płatki. Moja mama jest kochana, ale jej praca wymaga, by była ciągle dostępna. Pamiętam, jak będąc młodsza, często w nocy odbierała telefony od szefa, ruszając na wezwanie. W takich chwilach do mnie przychodziła sąsiadka, starsza pani z naprzeciwka, którą bardzo lubiłam. Często próbowała zastąpić mi mamę, gdy tej brakowało czasu. I w tym momencie pewnie zastanawiacie się, gdzie jest mój tata... I tu was zaskoczę – nie wiem. Kiedy mama dowiedziała się, że jest w ciąży, ojciec po prostu uciekł. A kiedy próbowałam poruszyć ten temat, zawsze zbywała mnie słowami, że kiedyś się dowiem. Cóż, moje dzieciństwo, choć pełne miłości od mamy, było pełne pytań bez odpowiedzi.
Dzieciństwo bez ojca i z zapracowaną matką nie było kolorowe. Na każdym rodzinnym spotkaniu w szkole była przy mnie moja ukochana sąsiadka, ale dzieci w młodszym wieku potrafią być okrutne. Wyśmiewali mnie, że zajmuje się mną sąsiadka, a nie rodzice. Mimo to zawsze byłam ambitna i pracowita. Zdołałam nawet przeskoczyć klasę, ale potem tego pożałowałam. Zaczęłam wyróżniać się w złym sensie, co prowadziło do jeszcze większych szykan. W końcu zmieniłam szkołę, gdzie w końcu zaznałam spokojniejszego, bardziej znośnego życia.
Po powrocie do domu, zawsze chowałam się w swojej pracowni, która przypominała mi tę, jaką miał Tony Stark. I choć nie robiłam tam banalnych projektów do szkoły, to na pewno nie można powiedzieć, że się nudziłam. Dzięki mojej wiedzy i kilku „wypożyczonym" projektom z zasobów naszego bohatera, stworzyłam zbroję – nie gorszą od tej, którą nosił Iron Man. Moja była ukryta w niewinnej bransoletce, która przy naciśnięciu przycisku rozkładała się na moim ciele, tworząc pełną, fioletową zbroję.
Chociaż mama miała ciężką pracę, dzięki której zarabiała całkiem dobrze, to nigdy nie mogłam narzekać na brak środków. Dziś, mimo pochmurnego dnia, postanowiłam zakończyć szkołę w stylu – wyjechać na motorze. Szybko założyłam skórzaną kurtkę i kask, a potem ruszyłam pod szkołę, gdzie miałam spotkać się z przyjaciółmi. Często ścigałam się na motorze z Max'em – był to jeden z tych momentów, które sprawiały, że czułam się wolna.
Po piętnastu minutach dotarłam na miejsce, zaparkowałam na moim kolorowym miejscu parkingowym, które razem z Max'em i Emi pomalowaliśmy na początku roku. Max miał pastelowy żółty, ja pastelowy niebieski, a Emi pastelowy różowy. Razem połączyliśmy nasze parkingi w jedną, kolorową przestrzeń, z napisem „FRIENDS" na górze, jak w tym popularnym serialu.
„Cześć!" – krzyknęłam, gdy tylko zobaczyłam moich przyjaciół. Max machał do mnie z grupką swoich fanek, które zawsze się kręciły wokół niego, a Emi, jak zwykle, przewróciła oczami.
„Gotowa na przemówienie dyrektorki?" – zapytał Max, uśmiechając się szeroko. – „O tym, jak ten rok był koszmarem dla szkoły?"
Zaśmialiśmy się, bo nasza dyrektorka rzeczywiście potrafiła przeciągać swoje przemowy.
„Wolałabym to ominąć, ale nie uśmiecha mi się odbierać świadectwa w wakacje, i to bez was" – odpowiedziałam, spoglądając na nich z lekkim smutkiem.
„Naprawdę szkoda, że nie możesz z nami wyjechać" – dodała Emi, smutno się uśmiechając.
Max zaproponował, by po wakacjach wybrać się razem do klubu. Oczywiście, zgodziłyśmy się bez wahania.
Szkoła, jak się spodziewaliśmy, była nudna, ale po apelu nadszedł czas pożegnań. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, bo nigdy nie spędzałam tak długiego czasu bez Emi i Max'a. Oni wyjeżdżali na wakacje na Kanary z rodzicami.
Po szkole wróciłam do domu i zamówiłam chińskie jedzenie, które przyszło szybciej niż się spodziewałam. Zasiadłam wygodnie na kanapie, po czym zaczęłam przeskakiwać między kanałami, aż trafiłam na wiadomości.
„Avengers znów walczą w centrum miasta..." – usłyszałam. Na ekranie pojawił się obraz miasta, które właśnie było w epicentrum bitwy. I nagle... kadr przesunął się na kawiarnię, w której mama zwykle spędzała czas. Przed budynkiem stał jej samochód. Panika ogarnęła mnie w sekundzie.
„Nie!" – wyszeptałam, łapiąc za bransoletkę. W ciągu kilku sekund aktywowałam zbroję i ruszyłam w stronę centrum.
Widziałam Avengers walczących z dziwnymi istotami, ale to nie one mnie interesowały. Skupiałam się na jednym – mojej mamie. W mgnieniu oka byłam w centrum akcji. Budynek kawiarni, przed którym stał samochód mojej mamy, właśnie eksplodował. Wybuch zniszczył wszystko wokół, a kawałki gruzów spadły na ludzi. Używając zbroi, pomogłam w akcji ratunkowej. W końcu ją zobaczyłam – moją mamę. Leżała nieprzytomna, we własnej krwi.
„Ann, dowiedz się, do którego szpitala zabierają rannych!" – nakazałam, walcząc z gniewem, który przepływał przez moje żyły. Musiałam pomścić moją mamę.
Wtedy zobaczyłam go – zielonego „jelonka" z rogami. Moje ręce w mgnieniu oka wykonały precyzyjny ruch, a pocisk wystrzelił w jego stronę. On jednak odbił go, używając jakiejś magicznej różdżki. Rozpoczęła się walka, a moje serce biło szybciej z każdą sekundą. Kiedy byłam już gotowa zadać cios, poczułam, jak coś mnie odrzuca w stronę ściany.
„Nie!" – krzyknął Thor, rzucając w moją stronę swój młot. Trafił mnie, a ból rozprzestrzenił się po całym ciele.
Zanim się podniosłam, Avengers zakuwali w kajdanki „jelonka" i zabierali go do pancernego wozu. Iron Man spojrzał na mnie, wskazując mnie palcem. Kapitan Ameryka skinął głową. To było jasne – musiałam się pośpieszyć.
„Ann, kierunek: szpital!" – powiedziałam, ruszając w stronę drogi. To dopiero początek.
![](https://img.wattpad.com/cover/170659161-288-k92626.jpg)
CZYTASZ
Iron Girl
FanfictionNazywam się Samantha, chodzę do liceum. Mam dwójkę wspaniałych przyjaciół i kochającą mamę, ale wszystko wywraca się do góry nogami w jeden dzień... Uwaga: książka zawiera istotne spoilery dotyczące wydarzeń z filmów Marvela, w tym kluczowe momenty...