Zajęliśmy swoje pozycje. Ja, tata i kilku innych w powietrzu nad polaną, reszta była na dole. Avengers stali na czołowej linii obok wojsk Wakandy. Chwilę po tym, jak się ustawiliśmy, potwory zaczęły atakować barierę. Były to te same stwory, z którymi walczyliśmy w Nowym Jorku, tydzień temu.
- Bariera wytrzyma – zapewniła nas Czarna Pantera.
10 minut później potworów było tak dużo, że bariera ledwo co wytrzymywała.
- Chyba jednak nie wytrzyma – powiedział Tony do słuchawki, które łączyły wszystkich bohaterów.
Wtedy król Wakandy, razem ze swoim wojskiem, zaczęli wykrzykiwać okrzyki bojowe w swoim języku.
-Wiecie co, mam pomysł. Może otwórzmy jedną ścianę bariery i wpuśćmy potwory. W przeciwnym razie cała bariera pójdzie się sypać, a stwory będą wchodzić z każdej strony. A tak to tylko przez jedno wejście – przedstawił swój pomysł Banner.
- On ma rację – dodałam.
- Shuri, na mój znak otwórz przejście w sektorze A30 – powiedział król do swojej siostry.
- Oczywiście, bracie – odpowiedziała Shuri. Wiedziałam, że nie będzie walczyć, bo nie jest jeszcze do końca wyszkolona.
Chwilę przed tym znakiem w mojej zbroi pojawił się komunikat o przychodzącym połączeniu. To był tata. Odebrałam, a na ekranie pojawiła się jego twarz, uśmiechał się do mnie.
- Hej Sami, tu tata. Pamiętaj, że zawsze będę cię kochał. Gdyby coś mi się stało, pamiętaj, że Avengers są twoją rodziną i zawsze ci pomogą. Uważaj na siebie. Bardzo cię kocham.
- Tato, nawet tak nie mów. Nic ci się nie stanie, nie mów głupot. Mi też nic się nie stanie. Zobaczysz, za kilka godzin będziemy z powrotem w bazie, obejrzymy jakiś fajny film, pójdziemy do naszej pracowni, włączymy AC/DC na cały regulator, będziemy śpiewać, jeść chińszczyznę i dobrze się bawić. I love you 3000 – mówiąc to, miałam łzy w oczach, tak samo jak tata. Wtedy posłał mi najpiękniejszy, najszczerszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam, który odwzajemniłam. Ostatnimi słowami, które wypowiedział, było: „Wszystko będzie dobrze. Kocham cię." Wtedy połączenie zostało zakończone.
-Ann wyślij proszę drona do lasu, tam jest Peter informuje mnie gdyby nie dawał sobie rady a ja mu wtedy pomogę.
Gdy po chwili potwory zaczęły powoli przechodzić przez barierę, która ich przecinała, kilka mniej do zabicia
pomyślałam.-Już! - Czarna Pantera dała znak siostrze.
Wtedy dziesiątki a nawet setki potworów przedostało się do Wakandy.
Czekaliśmy na znak od Kapitana Ameryki by rozpocząć wojnę.-AVRNGERS DO ATAKU!
Każdy ruszył przed siebie. Ja wraz z tatą i kilkoma innymi podlecieliśmy do bariery zaczęliśmy atakować z powietrza pierwsze stwory, które przedostały się. Po chwili przebiegła reszta zaczęli walczyć, każdy zabijał potwora po powtórzę. Stwory były różne wielkie inne małe, jedne miały więcej siły drugie mniej. Walka trwała dłuższych chwile ale mi wydawała się wieczności. Co chwilę przybywało coraz więcej potworów. Zauważyłam że większość naszych traci siły.
- panienko informuję że Spider-Man ma kłopoty. Do lasu wkroczył Thanos wraz z dużą ilością potworów.
Minutę później byłam w lesie, ja zaczęłam szukać Petera by mu pomóc walczył właśnie z grupką potworów. Wyraźnie było widać że nie dawał sobie rady bo ich było za dużo. Poleciałam do niego i wylądowałam obok, zaczęłam strzelać już po chwili po potworach zostały proch.
-Dziękuję piękna.
-nie ma za co Pet.- I zaczęliśmy walczyć dalej. Aż po chwili zobaczyłam Thanosa, który wyrywa kamień w Vision'owi a on pada martwy.
-Nieeee! - usłyszałem głos Wandy, która rzuciła się na Thanosa. On po krótkiej walce rzucił nią z dużą siłą o drzewo a ona straciła przytomność. Rozejrzałam się by zobaczyć czy nikogo w pobliżu nie ma by mi pomóc z Thano'sem, nie było nikogo. Peter gdzieś się oddalił. Z jednej strony to dobrze nic mu Thanos nie zrobi.
-Stave pomóż mi jestem w lesie sama z Thanosem.
-Sam spokojnie już biegnę.-koniec połączenia.
Rzuciłam się na niego. Zaczęłam z nim walczyć ale był za silny. Złapał mnie w pasie za zbroje i wyrwał maskę.
-tak bez przywitania Samanto córko Tonego Starka. Mówiłem oddajcie mi kamienie to was nie zabije. Mówiłam że was znajdę. I teraz zginiesz zdała od przyjaciół, nikt ci nie pomoże. A tyle życia jeszcze przed tobą. - wolną ręką uderzył mnie w brzuch i rzucił z całej siły o drzewo tak samo jak Wande. Na chwilę mnie pochłonęła ciemność nic nie słyszałam ani nie widziałam ale jak się w końcu ocknęłam zobaczyłam jak doktor Strange upada a Thanos ma jego kamień, Steve próbuje go powstrzymać ale nic z tego Thanos ma przewagę. Próbuję wstać ale nie mam siły.
- Już po was w nędzne robaki.- zobaczyłam Petera i tatę walczących z potworami blisko nas. Po chwili biegli w moją stronę. - pożegnajcie się że światem - pstryknął palcami, wtedy już wiedziałam, że przegraliśmy. On teleportował się. Właśnie w tej chwili podbiegł do mnie Tony a Pet był kilka kroków od nas.
-Hej Sam wszystko jest dobrze. - powiedział tata.
-chyba nie. Panie Stark co się dzieje. - powiedział Peter. Tata podszedł do niego bo zaczął upadać. A ja zebrała w sobie siłę i podeszłam ten kawałek. Zaczęłam płakać bo palce Petera zaczęły znikać.
-Peter spokojnie wszystko będzie dobrze. - mówił Tony.
-Peter błagam tylko nie ty j... ja cię kocham.
-Ja ciebie też kocham piękna. Ja nie chciałem - zaczął płakać. - Panie Stark ja nie chcę odchodzić. - popatrzył się na mnie zapłakanymi oczami i się uśmiechnął ostatnimi siłami. Bezgłośnie wypowiedział słowa kocham cię. I już śladu po nim nie było. Rozpłakałam się jak małe dziecko i wtuliłam się w tatę, ale to co zobaczyłam jeszcze bardziej mnie zasmucił tata zaczął się rozpływać.
-Nie tato tylko ty mi zostałeś nie wytrzymam tego.
-Sami będzie dobrze inni ci pomogą spokojnie dasz sobie radę. Kocham cię. -
Przytuliłam się i zamknęłam oczy. - Ja też cię kocham - ale gdy już je otworzyłam jego już nie było a ja straciłam przytomność. Pamiętam tylko jak Steve mnie niesie tylko mu znanym kierunku....

CZYTASZ
Iron Girl
FanfictionNazywam się Samantha, chodzę do liceum. Mam dwójkę wspaniałych przyjaciół i kochającą mamę, ale wszystko wywraca się do góry nogami w jeden dzień... Uwaga: książka zawiera istotne spoilery dotyczące wydarzeń z filmów Marvela, w tym kluczowe momenty...