List 20.

15 0 0
                                    


Ryan, 

Bardzo się o ciebie martwię. Nie wydawałaś się sobą gdy wyjeżdżałem. Ostatniego dnia przytuliłaś się do mnie, ale nie tak jak zawsze. Ten uścisk był pełen desperacji. 

Nie powinien był dać ci odjeść, Ry. 

Mam takie dziwne uczucie w żołądku. 

Czy powinienem wrócić do domu, Ryan? Wrócić i zostać? Nie chcę porzucić takiej szansy, ale wole utracić to niż ciebie, kochanie. Nie wiem już co zrobić. Jestem zagubiony, a ta cała szansa nie oznacza nic, jeżeli nie ma cię ze mną. 

Nie wiem już co napisać. Kocham cię Ryan. Bardzo, bardzo, bardzo mocno. 

- Niall. Xx

28/11/15


- Charlie, długie podanie! - patrzyłem jak porusza się po boisku, dobiegłem do piłki i zacząłem dryblować. Wykonałem kopnięcie nogą i patrzyłem jak piłka leci prosto w siatkę. - Nieźle. 

Charlie wyciągnął piłkę z bramki i podbiegł do mnie. 

 - Która godzina, stary? 

Spojrzałem na komórkę, miałem kilka nieodebranych połączeń od mamy. 

- Osiemnasta z groszami. 

- Prysznic i uderzamy w jakiś pub? Lousi coś wspominał, że El, Lily i Neva też idą - łagodnie uderzył pięścią w moje ramię uśmiechając się sugestywnie. 

- Nie wiem, chciałem ogarnąć lekcje.

- To cholerna Lily! - wzruszyłem ramionami. - Z tych wszystkich osób to ciebie lubi najbardziej, a ty nawet nie jesteś w minimalnym stopniu nią zainteresowany! 

- Jest wkurzająca, a poza tym mam inne sprawy na głowie.

- Niall, stary, proszę nie mów, że jesteś gejem - dodał po czym zaczął zbierać nasze rzeczy. 

Zaśmiałem się. 

- Nie jestem kurwa żadnym gejem. Po prostu uważam, że są ważniejsze rzeczy, niż napompowane laski z collegu- chłopak syknął, jakbym uraził jego uczucia, przez co uśmiechnąłem się. Nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. 

Wytarłem spocone czoło o dół koszulki i wyciągnąłem telefon z kieszeni. 

- Czy to jedna z tych napompowanych lasek z collegu ? - chłopak odgryzł się. 

- Jesteś głupi. To moja mama, idioto. Muszę odebrać, a co z pubem... dam znać ci później - zszedłem z boiska prosto do szatni. 

- Co tam? 

- Niall, kochanie, gdzie jesteś ? - skrzywiłem się lekko. Co to za poważny ton? 

- Na boisku. Właśnie miałem wziąć prysznic. Wszystko okej? - rzuciłem rzeczy na ławkę i usiadłem obok. Pociągnąłem łyk wody. 

- Ktoś jest z tobą? 

Rozejrzałem się po pustej szatni. 

- Nie, coś się stało?

- Nie chcę ci o tym mówić, ale chyba lepiej będzie jeśli usłyszysz to ode mnie.. 

- Mamo - czułem jak moje serce przyśpieszyło. Znałem to uczucie. To stres. Przepełniający całe moje ciało. 

Kobieta wzięła głęboki oddech. 

- Ryan - dźwięk jej imienia wywołał u mnie łzy. Wiedziałem do czego to zmierza. - Odebrała sobie życie. Przedawkowała leki, rodzice znaleźli ją rano nieprzytomną. 

Zapadła cisza. 

- Kłamiesz - wybełkotałem. Tyle razy mówiła mi, że nic nie czuję, już wiem o co jej chodziło. Pustka. Zero emocji. Zero jakiegokolwiek ruchu. Zero myśli. 

Nic. 

- To nie może być prawda - mój głos był ledwo słyszalny, chciałem desperacko zrozumieć wszystko co właśnie powiedziała. - Ryan nie mogła odebrać sobie życia. 

- Niall, proszę wróć do domu. Nie chcę, żebyś przechodził przez to sam. 

- Nie zabiła się bo jej się nudziło mamo! - czułem narastający we mnie gniew. Nie mogłem powstrzymać łez ani nie mogłem złapać oddechu. W pomieszczeniu robiło się coraz mniej miejsca. Czułem jak całe powietrze opuszcza moje ciało. 

Czy tak właśnie się czuła? 

Coś pchnęło ją aby to zakończyć. Znałem Ryan. Nie zrobiłaby tego bez powodu. 

Ktoś lub coś to spowodowało. 

Coś się kurwa stało. 

Na pewno. 

A ja się dowiem. 

Irlandia będzie musiała zmierzyć się z tym. 

21 Letters [n.h] PLWhere stories live. Discover now