Rozdział 3

645 67 47
                                    

Odrobinę zestresowana założyłam na nogi skarpety i pobiegłam otworzyć drzwi. Do naszego domu wchodziło się bocznym wejściem z ulicy, zaraz obok księgarni. Mama wolała mieć osobne wejścia. Bała się, że gdyby ktoś włamał się do księgarni mógłby też łatwo przejść do domu. Tato zamurował więc na jej prośbę jedne z drzwi w środku, a wstawił drugie na zewnątrz.
Bardzo za nim tęskniłam. Przypominały mi o nim najdrobniejsze rzeczy. Na przykład to, że rano zawsze na moim stoliku leżało coś słodkiego. Przed wyjściem do pracy podrzucał mi moje ulubione żelki, albo lizaki na lepszy dzień. Teraz kiedy wstawałam blat stołu świecił bijącą po oczach pustką.
Złapałam za klamkę i mój wzrok padł prosto na Evana. Chłopak wyglądał na wyluzowanego, zupełnie jakby od zawsze przychodził do mojego domu.
Nagle przyjrzał mi się uważniej i uniósł pytająco brwi.
-To jakaś nowa moda?
-Hm?
-Twoje skarpety.
Zbaraniała spojrzałam w dół i natychmiast spłonęłam rumieńcem. Miałam dwie różne skarpety w Kopciuszka i Barbie. Cholera o czym ja myślałam, kiedy je zakładałam, że nawet nie zwróciłam uwagi, że mam dwie inne?
Cholera jasna.
-To mój własny domowy styl! - Wyrzuciłam na wydechu przyklejając do twarzy sztuczny uśmiech w nadziei, że to kupi.
Wzruszył tylko ramionami. Następnie ściągnął buty.
-Rozumiem.
Przepuściłam go w drzwiach, a potem nie odzywając się nawet słowem zaprowadziłam prosto do mojego pokoju.
***
Jeden krok, drugi. Pchnięcie drzwi i oto Evan Mason Willis stanął w progu mojego królestwa.
Zaciekawiona, zerknęłam w jego stronę, ale nawet jeden mięsień w jego twarzy nie zdradzał tego, co sobie pomyślał.
-Nie wiem z czego jesteś słaby... - Zaczęłam, jak gdyby nigdy nic - gramatyka? Może literatura?
Nie odpowiedział. Zerknął tylko na mnie i wreszcie zrozumiałam, że odrobinę go zaszokowałam. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
Znów udałam, że niczego nie widzę.
-Jeśli chcesz możemy pouczyć się obu rzeczy, ale najpierw...
-Literatura. - Rzucił wreszcie i leniwym krokiem podszedł do półki, biorąc z niej śnieżną kulę. Patrzyłam, jak zaczarowana kiedy potrząsnął nią, a miniaturowy świat za szkłem obsypał się śniegiem.
-Okej... - Przełknęłam ślinę. - Może więc zaczniemy od zrobienia listy lektur?
-Mi pasuje. - Mruknął i odstawiając kule na półkę podszedł do białej komody na której stały zdjęcia w ramkach. Ja w wieku pięciu lat umazana na twarzy tortem czekoladowym, mój starszy brat jadący pierwszy raz na rowerze, mama piekąca ciastka w fartuszku, który podarowaliśmy jej na święta, tata w mundurze wpatrujący się z dumą w obiektyw i wreszcie cała nasza czwórka razem.
Podeszłam do szuflady przy biurku i wyjęłam pusty notatnik. Następnie biorąc długopis ze stojącego w kącie kubka, usiadłam w bujanym fotelu.
-No dobrze...
-Imponująca kolekcja pluszaków. - Przerwał mi wiec zerknęłam z roztargnieniem na łóżko. Smerf, prosiaczek, myszka Mickey, Shrek i Kubuś Puchatek patrzyli na mnie uśmiechnięci od ucha do ucha swoimi ciemnymi, sztucznymi oczami.
Pamiętałam bardzo dobrze, jak Chloe wyśmiała to, że z nimi sypiam. Czy on też zamierzał to zrobić?
Mój pokój był po prostu słodki. Pomalowany na jasny niebieski, pełen kolorowych poduszek, plakatów z ulubionych bajek, kolorowych lampek, kartek na tablicy korkowe. Wyglądał, jak pokój dziecka. Odzwierciedlał mnie samą. Wcale nie czułam się dorosła.
-Dziękuję. Tato przywoził mi je za każdym razem, kiedy wracał do domu. Nie wiem skąd je brał, ale przypominają mi o nim.
Chłopak pokiwał głową, jakby rozumiał, po czym usiadł na łóżku zmieniając temat.
Nie mogłam za nim nadążyć.
-Co z tą listą lektur?
-Myślę, że powinniśmy zacząć od klasyków. Nauczycielki angielskiego przeważnie z nich robią najcięższe klasówki, jakby się uparły, że każdy powinien je znać.
Uniósł brwi.
-Rozumiem, że je popierasz?
Zaczerwieniłam się.
-Po prostu lubię...
-Niech zgadnę! - Chyba uwielbiał mi przerywać, ale to nie było teraz ważne, ponieważ się uśmiechnął, a w jego policzkach zrobiły się urocze dołeczki. - Duma i uprzedzenie czy Wichrowe Wzgórza?
Zacisnęłam wargi i nie mogąc się powstrzymać cisnęłam w niego kolorową poduszką.
Wyglądał na zaskoczonego, ale zaśmiał się serdecznie.
-Nie śmiej się ze mnie!
-Nie robię tego. - Uniósł dłonie w poddańczym goście, a kiedy zerknęłam w notes oddał mi poduszką.
Pisnęłam.
-Hej!
-Sama zaczęłaś!
Przewróciłam oczami.
-No, więc co z tą listą?
Odłożyłam poduszkę na dywan.
-Starych lektur już nie poprawię, ale przede mną Duma i Uprzedzenie, Opowieść Wigilijna i jeszcze coś Szekspira.
-Romeo i Julia?
Wzruszył ramionami.
-Całkiem możliwe.
Zapisałam na kartce.
-Tajemniczy ogród?
-Sam do końca nie wiem...
-Skup się. - Skarciłam go.
-Podchodzisz do tego bardzo poważnie.
-A ty nie?
-Tego nie powiedziałem.
Zamknęłam notes.
-No dobrze. Jeśli przypomnisz sobie jakąś jeszcze lekturę po prostu będziemy ją na bieżąco wpisywać, a teraz możemy zacząć od...
-Dumy i uprzedzenia. Za trzy tygodnie mam egzamin na zaliczenie. Jeśli obleje już po mnie. W dodatku na bieżąco mam zaliczać obecnie omawiane lektury.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
U nas w szkole były trzy grupy angielskiego. Ja chodziłam do najbardziej zaawansowanej, ale od jutra miałam mieć zajęcia z grupą Evana, ponieważ nasza Pani poszła na macierzyńskie i uznano, że jeśli połączą nas ze słabszą grupą będziemy mogli powtórzyć sobie materiał. Nie sądziłam jednak, że ich nauczycielka to taka żyleta.
Chloe chodziła do grupy najniższej dlatego sama nie mogła pomóc swojemu chłopakowi w nauce.
-Ale przecież my mamy widywać się raz na tydzień!
Rozłożył bezradnie ręce.
-Masz jakiś pomysł, jak to zrobić?
Wstałam od razu podchodząc do półki.
-Zabrać się za to w tym momencie!
Sięgnęłam po oprawioną w kwiatowy wzór książkę. Po czym nawet nie do końca tego świadoma przejechałam dłonią po okładce. Miałam do niej sentyment.
-Masz wszystkie lektury?
Obróciłam się w jego stronę.
-Mamy księgarnie, nie zapominaj. Jest w niej wiele skarbów.
-Wiem, pracuje tam już prawie miesiąc. - Zmarszczył brwi. - I nigdy cię nie widuje.
-Staram się ograniczać swoje wizyty, bo potem ciężko mnie wyrzucić, a lekcje same się nie odrobiną. Poza angielskim są też inne przedmioty.
Zaśmiał się.
-Próbuje sobie wyobrazić, jak twoja mama cię wygania.
-Przyjdź w czwartek to się przekonasz, że jest ciężko. - Wypaliłam od razu tego żałując.
-Co jest w czwartek?
Przełknęłam ślinę.
-Nic takiego. Żartowałam.
Wstał.
-Nie umiesz kłamać, ani trochę.
-Nie kłamię!
-Powiedz mi!
-Nie ma mowy! - Uniosłam wojowniczo głowę.
Zmrużył oczy.
-Powiedz mi, albo...
-Albo co?
-Albo zapytam twojej mamy i ona mi powie!
Wydęłam wargi.
-Jesteś okropny.
-Więc?
Wzruszyłam ramionami.
-Więc zapytaj mojej mamy.
Uśmiechnął się szeroko.
-Załatwione.
Nasze przekomarzanie się przerwał dźwięk jego telefonu.
Wyjął go z kieszeni i poważniejąc odblokował wyświetlacz.
-To Chloe.
Przygryzłam wargę.
-Odwołali jej zajęcia. - Wyjaśnił. - Pyta czy się spotkamy.
Pokiwałam głową, a on spojrzał na mnie pytająco.
-Chyba o to właśnie chodziło, prawda? Żebyście mieli czas dla siebie, a nie o naukę.
Przyjrzał mi się uważniej.
-Idziesz ze mną?
Zaskoczona pokręciłam głową.
-Wolę zostać w domu. Mam co robić.
Miałam nadzieję, że w moim głosie nie było słychać zawodu. Naprawdę chciałam go czegoś nauczyć. Jeśli tego nie zrobię, jak to będzie świadczyło o mnie w oczach jego mamy? Skoro już mówi, że go uczę powinien się uczyć.
-Jesteś pewna?
-Na sto procent.
-No dobra. - Mruknął i przeczesując długimi palcami włosy, ruszył na przedpokój.
Wstałam z cichym westchnieniem.
-Wrócimy do tego za tydzień. - Rzucił, jakby chciał to obiecać.
-Jasne.
-Alison. - Wymówił moje imię, a ja zaszokowana wstrzymałam powietrze. Tylko mój tato używał w stosunku do mnie pełnego imienia. Dla reszty byłam po prostu Ali.
-Tak?
-Biorę na poważnie naszą naukę. Mam straszne tyły, a ta nauczycielka chyba się na mnie uwzięła. Sama zobaczysz, jak wasza grupa do nas dołączy.
-Czy to ma znaczenie? Przecież to Chloe ustala zasady.
Zmarszczył brwi.
-Słuchaj, jeśli cię do tego zmusiła...
Pokręciłam głową.
-Zgodziłam się z własnej woli. Jest moją przyjaciółką.
Popatrzył na mnie jeszcze chwilę, jakby czegoś szukał, a potem powiedział dobranoc i wyszedł.
Wypuściłam wstrzymywane  powietrze czując jednocześnie, jak opuszcza mnie całe napięcie. Nie byłam do końca pewna czemu czułam się przy nim taka spięta, ale teraz wreszcie poczułam ulgę. Może wcześniej bałam się, że będzie tak zimny i oschły, jak w szkole?
Ale po tam tym Evanie nie było nawet śladu. Odwiedził mnie miły, wesoły chłopak. I nawet wydawało mi się, że interesują go moje odpowiedzi, a co najważniejsze wcale nie śmiał się z mojego pokoju. Był całkiem w porządku.
Właściwe to musiałam przyznać, że tak naprawdę nigdy mi nic złego nie powiedział i nie byłam pewna jaki tak naprawdę był, bo przecież znałam go tylko ze szkoły. I to jeszcze z dwóch zajęć i stołówki, bo całą resztę miałam osobno. Ciekawa byłam, jaki jest kiedy są sami z Chloe. Czy szepcze jej miłe słówka? A może leżą całe noce i rozmawiają o niczym?
Westchnęłam.
Ponosiła mnie fantazja.
_________
Hoho. Mamy trzeci! Dziękuję Kochani, że nadal ze mną jesteście mimo, że tyle mnie nie było! Ale biorę się ostro do pracy! I mam nadzieję, że Wam to wszystko wynagrodzę! ♥️

Twoje Pocałunki Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz