Rozdział 6

612 66 40
                                    

Dyskusja trwała w najlepsze. Jedliśmy ciasteczka mojej mamy, popijając je herbatą i rozkładaliśmy na części pierwsze film o mojej ulubionej pisarce, a Evan o dziwo siedział tu razem z nami i słuchaj oczarowany naszych wywodów. Moi przyjaciele z "podziemi", jak miałam w zwyczaju ich nazywać przyjęli go otwarcie, zupełnie jakby od zawsze należał do naszej paczki. Śmiali się trochę z niego, że nie zna filmu, a on obiecał, że go obejrzy i następnym razem poprowadzi dyskusję. Następnym razem! Czy tylko mnie to nie zszokowało?
Popatrzyłam na twarze żegnających się z nami ludzi i żadna nie wydawała się tym zaskoczona. Nawet jedna. Patrzyli na niego przyjaźnie, a ich roześmiane buzie mówiły bez końca.
-Skoro już tak ci się u nas spodobało. - Rzucił Ilos. - To może kiedyś weźmiesz udział w sztuce?
-Evan na pewno ma lepsze rzeczy do robienia, niż bawienie się z nami w teatr. - Powiedziałam szybko wypychając przyjaciela za drzwi.
-Och Ali! - Gia zrobiła niewinną minę. - No nie mówi, że nie chciałabyś, żeby odegrał dla nas Pana Darciego! Idealnie by się nadawał. Widzę w nim potencjał.
Rozmażona zmierzyła go od góry do dołu, a ja wyczułam, że robię się czerwona.
Chłopak zaczął się śmiać.
-Evanie! - Pisnęłam z rozpaczą. - Nie słuchaj jej! Jest trochę nawiedzona.
Zakręciłam palcem przy skroni, żeby pokazać mu co mam na myśli, a przyjaciółka walnęła mnie w ramię.
-Gdybym nie była zajęta...
Odwróciłam się do niej przodem i zakryłam jej dłonią usta.
Wiedziałam jednak, że tylko sobie żartuje więc śmiejąc się ją również wypchnęłam ją za drzwi. Następnie pomachałam do Lili i Scotta, a kiedy obróciłam się w stronę mamy okazało się, że sala jest pusta.
-Odprowadze Evna i zaraz wracam pomóc!
-Dobrze! - Odkrzyknęła kobieta zbierając kubki.
Zielonooki zmarszczył brwi.
-Pomóc?
-No wiesz. - Machnęłam w stronę sali niedbale ręką. - Samo się nie posprząta.
-Więc pomogę.
-O nie! Jesteś gościem! Nie będziesz sprzątać!
-Sam się wprosiłem. Więc nie liczę się, jako gość.
-Nie ma mowy. - Skrzyżowałam ramiona.
-A jak mnie powstrzymasz? - Zapytał i zaczął ściągać kurtkę.
-Zaraz się przekonasz! Mama w życiu ci nie pozwoli sprzątać!
Pochylił się w moją stronę tak, że teraz nasze nosy dzieliły milimetry, a ja mogłam zobaczyć wszystkie plamki w jego oczach i najdrobniejsze piegi na nosie.
-Założysz się?
Moje serce uciekło do gardła.
-O co?
-O zagranie z tobą.
Otworzyłam szeroko usta.
-Nie mówisz poważnie.
-Dlaczego?
-Evanie to nie...
-Załóż się, co ci szkodzi? Przecież jesteś pewna wygranej.
Popatrzyłam na niego próbując wyczytać z jego twarzy, co też wyprawia, ale nie umiałam nazwać tego co widzę w jego szmaragdowych oczach. Gorzej. Byłam pewna, że w moich własnych widać rozdarcie. Kusiło mnie, żeby się z nim założyć, ale bałam się tego, co może nam wypaść do zagrania. Z Ilosem grałam dla naszej skromnej widowni od lat. To, że muskuł mnie wargami w szyję, za uchem i w usta było czymś normalnym. Mieliśmy na próbach duży ubaw. On był dla mnie, jak brat, a Evan... Evan był chłopakiem mojej przyjaciółki i nie mogłam z nim grać. Mimo, że było by to tylko i wyłącznie udawanie czułabym się tak, jakbym ją zdradzała.
-Nie. - Wyszeptałam ledwo słyszalne i chyba w końcu do niego dotarło, że sprawa jest zamknięta, bo odsunął się w tył i speszony podrapał po karku.
-No dobrze, ale chyba nie dasz mamie dźwigać tych stołów samej. Będzie jej lżej, jeśli jej pomogę. Tylko tyle. I już mnie nie ma!
Zerknęłam na mamę, która przesuwała akurat jeden z okrągłych stolików pod ścianę.
-Dlczego tak ci na tym zależy?
-Bo jestem dżentelmen i nie zostawiam kobiet w potrzebie. - Rzucił i nie czekając na moją zgodę ruszył w kierunku mamy.
Westchnęłam.
No dobrze. Tyle mógł zrobić oczywiście, jeśli mama by się zgodziła. Przydałaby się nam pomoc. Najgorsze było sprzątanie po spotkaniach, ale...
Moje rozmyślania przerwał śmiech mamy. Mówiła coś do Evana i bez mrugnięcia okiem pozwoliła sobie pomóc.
Nie byłam pewna, jak chłopak to robił, ale ona była dosłownie w niego wpatrzona, jak w obrazek.
Zabrałam się za zbieranie obrusów z pozostałych stołów. Byłam padnięta i nie miałam siły zastanawiać się nad tym dlaczego Evan nagle chciał grać w sztuce. Dlaczego tu przyszedł. I jakim cudem wyglądał na tak cholernie zadowolonego.
***
Następnego dnia, kiedy po czterech pierwszych lekcjach weszłam do stołówki poczułam, że coś jest nie tak. Chloe siedziała po drugiej stronie stołu, z daleka od Evana. Rozmawiała z dziewczynami nie patrząc w jego stronę nawet przez chwilę co zdarzało się bardzo rzadko. Zawsze go pilnowała. Zawsze. Każda dziewczyna była jej zdaniem zagrożeniem.
Wyczułam w ustach nieprzyjemny smak krwi i dopiero wtedy zorientowałam się, jak mocno przygryzam wargę. Bałam się, że poszło o jego wizytę w moim domu. Chloe nie wiedziała o naszych "podziemnych" spotkaniach, to nie była jej bajka. Bałam się, że wyśmieje nasz mały klub miłośników książek i filmów i na śmierć zapomniałam powiedzieć Evanowi, żeby milczał.
W dodatku jedyne wolne miejsce znajdowało się właśnie koło niego.
Tak cicho, jak tylko potrafiłam wsunęłam się na wąskie krzesełko obok chłopaka i nie witając się z nikim, zabrałam za jedzenie jabłka. Tylko tyle byłam w stanie przełknąć.
Nie wiedziałam co się dzieje, ale kiedy Chloe na mnie spojrzała w jej oczach zamigotała wściekłość.
-Jak mogłaś się na coś takiego zgodzić! - Warknęła, a mi na moment stanęło serce. Jezus, przecież nie zgodziłam się z nim grać!
-To nie tak... - Zaczęłam się bronić.
-Przecież wiesz, że piątki są nasze! Nie możesz go uczyć wtedy angielskiego! - Wyrzuciła z siebie zbijając mnie z tropu.
Więc wcale nie chodziło o wczoraj. Poczułam ulgę, mimo że była na mnie wściekła.
-To nie jest jej wina. - Odpowiedział Evan widząc, że milczę. - I tak w tym czasie mama ma rehabilitację i nie mógłbym...
-No tak! Jak zwykle! Ona robi to specjalnie, prawda?
-Chloe przestań! - Ostrzegł Jason.
-Bo co? Przecież dobrze wiemy, że mam rację! Jego matka mnie nienawidzi i zrobi wszystko, żebyśmy tylko nie byli razem!
Przyjaciel Evna zmrużył oczy.
-Może dlatego, że jesteś wredna!
Przy stole zapanowała cisza.
Nie wiem, jak wyglądali inni, ale ja gapiłam się na Jasona z szeroko otwartymi ustami i zamknęłam je dopiero wtedy, kiedy zauważyłam, że Evan zerka w moją stronę. Nie umiałam nic wyczytać z jego twarzy, ale wyglądał na zmęczonego.
-Przestańcie. - Rzucił wreszcie przerywając ciszę.
-Niech on mnie przeprosi! - Zażądała moja przyjaciółka.
-Nie ma mowy! Prędzej mi druga głowa wyrośnie, niż ją przeproszę! Nie będę przepraszać za mówienie prawdy!
-Mam nadzieję, że druga ci nie wyrośnie, bo nie zniosę patrzeć na jeszcze jedną twoją gębę. - Wstała machając władczo rękami. - Idziemy!
Dwie dziewczyny obok niej zerwały się na równe nogi.
Westchnęłam zrezygnowana i już chciałam wstać, ale w tej samej chwili poczułam na udzie czyjąś dłoń i wszystko we mnie zamarło. Zerknęłam w dół.
Mój Boże.
Evan.
Co on wyprawiał! Jeśli Chloe to zobaczy...
-Ali idziesz?
Podjęłam decyzję w jednym momencie. Odepchnęłam dłoń chłopaka i nie oglądając się za siebie ruszyłam za przyjaciółką. Moje serce jednak nie zwolniło nawet na chwilę. Dlaczego czułam się tak, jakbym miała gorączkę?
-Chloe, przepraszam... - Zaczęłam sama do końca nie wiedząc czy przepraszam za to, że zgodziłam się uczyć z Evanem w piątki, za to, że był wczoraj u mnie bez jej zgody czy może też za to, że podobało mi się, jak dotknął mojego uda. Byłam okropną przyjaciółką.
-Daj już spokój! I tak nie wyszedł by z domu.
-Ale przecież powiedziałaś...
-Tak szybko jak zaczniesz z nim naukę, tak szybko skończysz. Poznasz jego matkę i od razu uciekniesz. - Powiedziała pewna i rozmasowując sobie palcem skronie spojrzała na nas. - Spadam z tej budy. Mam na dziś dość. Idziecie?
-Dwie farbowane blondynki pokiwały głowami na zgodę, ale ja odwróciłam wzrok.
-No to do zobaczenia. - Warknęła i mijając mnie poszła przodem, a jej świta udała się za nią.
Westchnęłam i zawróciłam.
Wchodząc na drugie piętro dostrzegłam Evana kierującego się samotnie do toalety. W tam tej chwili nie myślałam o tym, jak to będzie wyglądać, jeśli ktoś przyłapie mnie w męskim kiblu. Po prostu prowadzona nagłym impulsem wpadłam za chłopakiem do środka.
Zaskoczony odwrócił się w moją stronę, ale ja nie dałam mu szansy się odezwać.
Podeszłam bliżej i machając przed nim oskarżycielsko palcem przyparłam go do drzwi od kabiny.
-Nie wiem czemu ciągle kłócicie się z Chloe, ale ja nie chcę brać w tym udziału. Będę cię uczyć, ale nie możesz powiedzieć jej o czwartku i nie możesz więcej przychodzić do nas na spotkania! To po prostu nie jest właściwe! A już z pewnością nie możesz mnie dotykać za... - Czułam, że się czerwienię. - z-za uda!
Skończyłam dysząc ciężko i dopiero wtedy zauważyłam, że na jego idealnych krągłych ustach błąka się uśmiech.
-Mówię poważnie.
-Ja też. - Odezwał się i jednym ruchem obrócił mnie tak, że teraz to ja opierałam się o drzwi kabiny.
-Chloe chciałaby, żeby każdy zachowywał się tak, jak tego od niego wymaga, a ja nie mam zamiaru być jej uległym, jak cała reszta.
-Przecież wcześniej się dogadywaliście!
-Owszem tak było, ale ostatnio przesadza. Nie była nigdy, aż tak zaborcza. Wszystko jest moją winą i to ja jestem powodem dla którego jej życie jest spaprane.
-Co!? - Gapiłam się na niego. - Nie możesz tak mówić!
-Dlaczego?
-Ona na pewno tak nie myśli!
-Sama mi to powiedziała.
Zakręciło mi się w głowie.
-Ona tak powiedziała?
-Tak. - Przeczesał włosy długimi palcami. - Ja rozumiem, że jej rodzice są w separacji, ale to nie daje jej powodu, żeby się tak zachwowywać. Gówniana sprawa, ale są gorsze prawda?
Poczułam, jak krew szumi mi w uszach.
-Jej rodzice się rozwodzą?
Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Nie wiedziałaś?
Zrobiło mi się słabo.
-Chyba w ogóle nic nie wiem. - Mruknęłam i spróbowałam go wiminąć, ale mi na to nie pozwolił.
-Nie wyglądasz najlepiej.
-Nie czuję się najlepiej.
-Odwiozę cię do domu.
Odskoczyłam w tył, uderzając głową o drzwi kabiny.
-Nie! Chloe by się wściekła.
Spojrzał na mnie ze złością.
-Przestań być taka w nią zapatrzona! Przecież ona zwyczajnie cię wykorzystuje, a mnie szlag trafia na samą myśl, jak bardzo... - Zamilkł.
Gapiłam się na niego ze złością. Jak mógł wygadywać takie bzdury! To jego dziewczyna powinien jej bronić!
-Jak bardzo co?
-Jak bardzo źle cię traktuje. - Oblizał wyschnięte wargi językiem, a ja widząc to z trudem przełknęłam ślinę. Ciekawe jak ca... Potrząsnęłam głową! Nie wolno było mi myśleć o takich rzeczach! Co ja wyprawiałam? Dlaczego on po prostu nie może mnie puścić?
-Wcale mnie nie wykorzystuje!
-Czyżby?
-Tak. - Dzgnęłam go palcem w klatkę piersiową. - Nie czuję się wykorzystywana. - Zapewniłam.
-No nie wiem.
-Chcesz powiedzieć, że wiesz lepiej ode mnie, co czuję?
Uśmiechnął się.
-Jesteś zupełnie inna niż myślałem. Wystarczy pobyć z tobą parę minut i od razu widać, że nie pasujesz do Chloe.
Zamrugałam.
Czy on mnie właśnie obraził!?
Odepchnęłam go.
-Wiem! Doskonale sobie zdaję z tego sprawę! Nie musisz mi tego mówić.
-Hej! - Złapał mnie za nadgarstek. - Nie chodzi mi o to, że jesteś gorsza!
-A niby o co?
Uśmiechnął się.
-Jesteś dużo milsza.
Ale mi komplement!
-Delikatniejsza.
No dobra może już lepiej.
Mimowolnie przestałam mu się opierać.
-Wyrozumialsza. Zabawniejsza. - Wyliczał. - Silniejsza i...
Urwał, a sekundę później byłam zamknięta w kabinie.
-Tutaj jesteś Evanie!
Wstrzymałam oddech. O mój Boże!
-Co ty tutaj robisz, Chloe?
Czy ona też słyszała w jego głosie wściekłość? Na co był taki zły?
-Chciałam cię przeprosić.
-Za co?
-Za moje zachowanie. Mam zły dzień, ale bez ciebie będzie jeszcze gorszy. Proszę, nie kłóćmy się.
-Porozmawiajmy o tym gdzieś indziej. - Złagodniał.
-Czemu nie tutaj?
Usłyszałam szelest, a potem rozpinanie suwaka.
Nie rozumiałam co się tam dzieje, ale byłam pewna, że nie chce wiedzieć.
-Daj spokój. To nie jest miejsce na seks.
Niemal zachłysnęłam się własną śliną. Oni chyba nie zaczną teraz...
-Czemu zrobiłeś się taki nudny?
-To się nazywa dorastanie.
-Nie. To się nazywa nawiedzona matka.
-Przestań, już to przerabialiśmy.
-Masz pieniądze, możesz wynająć jej pielęgniarki. - Upierała się dziewczyna.
-Nie chcę.
Cóż, musiałam przyznać, że rozumiałam Evna. Też na jego miejscu nie chciałabym, żeby ktoś obcy opiekował się moją mamą. Miał tylko ją. Zupełnie tak, jak ja swoją.
-A wal się! - Burknęła. - Ze wszystkim jesteś na nie!
Jej koturny zastukały o podłogę i wreszcie zapadła cisza.
Chwilę później ktoś zapukał do kabiny.
Spojrzałam na Evana.
-To ja już sobie pójdę... - Mruknęłam i zanim zrobił jakikolwiek ruch, uciekłam.
_______
No no. Czemu Evan dotknął za kolano naszą Ali? 🤔
Rozdziały są pisane z rana bez poprawiania, bo nie mam aż tyle czasu więc proszę o wyrozumiałość!
Miłego dnia! :*

Twoje Pocałunki Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz