Rozdział 17

563 62 16
                                    

Wracając do swoich znajomych miałam już dużo lepszy nastrój. Teraz byłam pewna, że Evan nie grał ze mną w żadne gierki i szczerze mówiąc było mi go bardzo szkoda. Musiał czuć się, jak w klatce robiąc wszystko pod tę krowę. Och, byłam na nią taka wściekła.
Mimo woli rzuciłam w kierunku dziewczyny mordercze spojrzenie, ale nie patrzyła na mnie. I nie było z nią chłopaka.
Rozejrzałam się dookoła szukając Evana, ale nigdzie go nie widziałam.
W tym samym czasie Jason wyszedł z drugiej strony lasu i również zaczął się rozglądać, a kiedy wreszcie spojrzał na mnie wzruszył tylko ramionami.
Podeszłam do Clary i Erica.
Oboje patrzyli na mnie z wymalowaną ciekawością na twarzach.
Zagryzłam wargę patrząc na nich przepraszająco.
-Dałam słowo. - Po widziałam wiedząc, że zrozumieją.
-No bez jaj! - Prychnęła Clara.
-Gdyby to była tylko moja sprawa to...
Machnęła lekceważąco dłonią.
-Daj sobie na wstrzymanie. Rozumiem i chcę tylko wiedzieć czy jesteś zadowolona z wieści? Wyglądasz na dość spokojną.
Uśmiechnęłam się.
-Myślę, że wszystko jakoś się ułoży. Tylko... - Przygryzłam i tak już mocno pogryzioną wargę. - Przez pewien czas znów będę musiała pokręcić się koło Chloe.
Eric uniósł brwi.
-Chcesz się z nią pogodzić?
Pokiwałam ostrożnie głową. Nie czułam, że polecą z tym zaraz do kogoś innego, ale Jason się upierał, więc...
-Ale chyba nie tak serio? - Dziewczyna łapała szybciej w czym rzecz. I cieszyło mnie to. Nie mogłam jej nic powiedzieć, ale jeśli domyśli się sama... Cóż ja mogłam na to poradzić? Jason nie mógł mi za to suszyć głowy.
Spojrzałam na nią poważniejąc, ale nie wydawała się tym przejmować. Wyglądała raczej, jakby rozumiała. Nagle zarzuciła mi na szyję ramię.
-Powiesz nam, jeśli będziesz mieć większe kłopoty?
-Jeśli to wymsknie się z pod kontroli to tak.
-Serio Claro? Akceptujesz to tak po prostu? - Wybuchł Eric.
-Ericku. - Rzuciła mu takie spojrzenie, że nawet ja poczułam na plecach ciarki.
-Przypomnij sobie naszą wymianę zdań i wyciągnij wnioski. Wiem, że potrafisz ruszyć tą swoją uroczą mózgownicą!
Zamrugałam.
-Czy ty właśnie powiedziałaś, że on ma uroczy mózg?
Dała mi kuksańca w bok.
-Nie śmiej się! - Warknęła. - I powiedz mi lepiej czy ten cały twój plan choć trochę zagra na nosie tej jędzy!?
Clara naprawdę nie znosiła Chloe. I szczerze mówiąc zaczynałam to rozumieć. Sama miałam ochotę dać mojej byłej przyjaciółce po twarzy.
-Myślę, że nie tak, jak byś tego sobie życzyła, ale kto wie?
W końcu nie byłam pewna co mogę znaleźć na dziewczynę, ale coś musiałam. Skoro nie potrafiła odpuścić to nie miałam najmniejszego zamiaru zostawić Evana z tym samego. Sama się o to prosiła.
-Będę trzymała kciuki, żeby popamiętała do końca życia. - Obiecała, a ja jej wierzyłam.
Evan marszczył brwi słuchając nas, ale nie powiedział czy domyślił się czegoś, czy nadal uważał, że jestem szalona, a Clara idzie w moje ślady.
-Czemu właściwie tak bardzo jej nie lubicie? - Zapytałam i znów się rozejrzałam za Evanem, ale wciąż go nigdzie nie było. Zaczynałam się niepokoić.
Dziewczyna spuściła głowę, a Eric ciężko westchnął.
-Nie chcę o tym rozmawiać! - Rzucił, kopiąc butem w drzewo.
-Och, daj spokój! To było parę lat temu. - Wybuchła warcząc na niego.
-Dwa lata.
-Ponad.
-To nie tak dawno. - Kłócili się.
-Nie musicie mówić, jeśli... - Zaczęłam, ale blondynka mi przerwała.
-Twoja zakichana przyjaciółka zrobiła nam psikus roku. Wmówiła mi, że Eric chce się ze mną umówić, a potem, kiedy przyszłam w umówione miejsce na moich oczach go pocałowała. Nie rozmawiałam z nim prawie pół roku! Bo myślałam, że zrobił ze mnie idiotkę, a on nawet nic o tym nie wiedział.
Dobra rozumiałam jej złość, ale w tej chwili... Gapiłam się po prostu na chłopaka.
-Całowałeś się z Chloe?!
-Nie! To ona pocałowała mnie! Gdyby Clara została dłużej to by zobaczyła, jak ją odpycham. - Wyjaśnił wkurzony, a potem wskazał na nią oskarżycielsko palcem. - Byłaś dla mnie taka wredna, a nawet ci się nie podobałem!
-Nikt nie będzie robił ze mnie wariatki!
-To nie była moja wina!
-A ci znów to samo... - Usłyszałam za sobą Reginę. - Serio, przyznali byście, że się kochacie...
-... a nie robicie co miesiąc te szopki. - Dokończyła za siostrę Rebeka. Obie trzymały w dłoniach papierowe kubki z czymś czerwonym. - To już nudne.
Clara poczerwieniała na twarzy.
-To mój przyjaciel! Kocham go, jak brata!
-Akurat.
Eric nie odezwał się już ani razu. Kiedy spojrzałam na niego gapił się zasępiony w stronę ogniska.
Czyżby poczuł się urażony?
Może powinnam...
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął, a jego złocistobrązowe oczy powiedziały mi wszystko.
Och. On...
On naprawdę ją kochał!
Boże, podobała mu się i popełniał dokładnie ten sam błąd co ja z Evanem.
Obiecałam sobie, że jeśli tylko znajdę okazję porozmawiam z nim na ten temat. Nie byłam żadna znawczynią związków, ale jeśli czegoś się nauczyłam w ostatnim czasie to tego, że warto czasem coś z siebie wyrzucić i ponieść porażkę, niż potem żałować, że się tego nie zrobiło.
Nagle wyraz twarzy mojego kolegi się zmienił, a ja poczułam za sobą czyjąś obecność.
Obróciłam się w tył z nadzieją, że to Evan, ale tak szybko, jak nadzieja pojawiła się w moim sercu tak szybko z niego zniknęła.
Jason uśmiechał się szeroko od ucha do ucha. Był naprawdę przystojny. Nie tak, jak Evan, ale i tak nie jedna dziewczyna na pewno wzdychała na jego widok.
-No co? Wiesz gdzie Evan?
-Evan zostawił Chloe i pojechał do domu.
Poczułam, że cierpnie mi skóra.
Panika zalała moje ciało.
-Coś się stało?
-Nie. - Zmarszczył brwi zastanawiając się nad czymś po czym wyszeptał pochylając się do mojego ucha. - Słuchaj to dobry moment na wprowadzenie naszego planu. Nie miej takiej miny, bo każdy się domyśli, że wolisz mojego kumpla.
-Ale tak właśnie jest, a poza tym to nie jest zbyt dobry pomysł. - Wyszeptałam wskazując na osoby za mną. - Oni wiedzą, że jestem na zabój zakochana w twoim przyjacielu. Nie mogę od tak się z tobą bujać.
-Ale ja mogę cię bajerować. I właściwie to już tak wygląda.
-Jason, nie przeginaj. Jeśli to trafi do Evana przed nami to oboje dostaniemy.
-Dobra! - Clara nie wytrzymała naszego szeptania i bezceremonialnie stanęła między nami kładąc ręce na mojej i Jasona klatce piersiowej. - Ty masz uważać. - Pogroziła mi palcem, a potem odwróciła się do chłopaka. - A ty jeśli wciągniesz ją w coś na czym ucierpi to zginiesz.
Jason prychnął.
-Nie wiesz o czym mówisz.
-Uważaj. - Ostrzegła, a Eric objął ją w pasie. Była dziś naprawdę w wojowniczym nastroju.
-Sorry stary, ona już tak ma.
Uniosłam brwi.
Sorry stary?
-A tobie co się stało? - Zainteresował się Jason twarzą chłopaka. - Myślałem, że jesteś przeciwny bójkom.
-To wy się znacie? - Zapytałam osłupiała patrząc to na jednego to na drugiego.
-Jesteśmy w jednym klubie wędkarski. - Wyjaśnił Eric wciąż trzymając w ramionach Clarę.
-Co? -Zerknęłam na Jasona myśląc, że mój kolega sobie żartuje, ale ten wyglądał tak, jakby miał za moment zapaść się pod ziemię ze wstydu.
-Nie gap się tak. - Warknął. - Ojciec mnie zmusił.
Przeniosłam wzrok na Erica.
Wzruszył ramionami.
-Mnie to odpręża.
Rebeka i Regina wyglądały na równie zdziwione co ja, ale Clara cicho chichotała.
-Więc co? Jednak się z kimś tłukłeś? - Jason nie odpuszczał.
-Z twoim kolegą. Wyjaśniliśmy sobie kilka kwestii co do Alison.
Chłopak się skrzywił.
-Kurwa. Więc ma mocny prawy sierpowy?
Wiedziałam do czego zmierza Jason. I wcale mi się to nie podobało. Bo to znaczyło, że nie wykluczał bicia się ze swoim przyjacielem. Oczami wyobraźni widziałam, jak wściekły Evan okłada chłopaka.
-Dosyć tak. - Rzucił podejrzliwie Eric. - Nie mówił ci z kim się okładał?
-Powiedział tylko, że z jakimś pajacem. Biorąc pod uwagę, że w naszej szkole większość to sami pajace... - Rozłożył przepraszająco ramiona. - Wybacz, nie od razu wpadłem na twój trop.
-Spieprzaj Jason. - Rzuciłam lojalnie stając po stronie kolegi.
-Hej. - Eric teraz również mnie objął w pasie. - My tak zawsze. Spokojnie. To idiota, ale raczej nie mamy między sobą żadnej spiny.
-Ani trochę. - Przyznał chłopak.
Clara westchnęła.
-Chyba nigdy nie zrozumiem facetów.
Staliśmy przez moment w ciszy, a potem Regina wyszeptała cicho, że każdy się na nas gapi.
Rozejrzałam się dookoła.
-Lepiej zobaczę o co chodzi. - Mruknął Jason i już chciał odejść, kiedy ubiegła go Chloe.
Omal na nią nie wpadł.
-Wiedziałam Jasonie, że podoba ci się Ali, ale że będziesz się z nią kłócił z kimś takim? - Spojrzała na Erica, a potem na mnie. - Nie sądziłam, że masz tylu adoratorów.
Miałam ochotę rzucić się na nią i zdrapać z jej ust ten szeroki uśmiech. Powstrzymałam się jednak. Dla Evana. Musiałam. Po prostu musiałam dać radę. Być pieprzoną oazą spokoju...
-Chloe, daj spokój. My tylko rozmawiamy.
-Właśnie widziałam.
-Mam już tego dość, możemy przestać się kłócić? - Zapytałam, chociaż miałam naprawdę ogromną chęć dać jej w twarz. Wyobraziłam sobie jak wgniatam wysokimi szpilkami jej śliczną twarz w brudną ziemię. I nie tylko to. Cholera. Musiałam w tej chwili przestać. Nie byłam tylko pewna jak. Jednak musiałam zagrać. Musiałam to znieść. Robiłam to dla Evana. Musiałam jakoś dać radę.
Patrzyła na mnie podejrzliwie.
-Alison chyba żartujesz!? - Regina była autentycznie oburzona. Cieszyłam się, że nie poznała naszego planu, bo dzięki niej Chloe łyknęła moją prośbę.
-No dobrze. Mam nadzieję, że wrócisz do naszego stołu. - Westchnęła teatralnie, po czym z pełnym złośliwości wyrazem twarzy dodała - nie potrzebnie opowiadałam Evanowi przez telefon, że macie jakąś spinę, ale w końcu tu chodziło o ukochaną jego przyjaciela, prawda?
-I co on na to? - Jason nawet nie mrugnął, ale ja poczułam się tak, jakbym miała zaraz zemdleć.  
Nikt nawet nie próbował jej uświadomić, że wcale nie byłam ukochaną Jasona, ale coś czułam, że sama do końca w to nie wierzyła. W końcu celowo podpuściła Evana przez telefon. Jeśli uważałaby, że naprawdę jesteśmy ze sobą czy co tam jeszcze mogła sobie roić w tej pustej głowie dałaby nam spokój, dałaby spokój Evanowi. Nie zamierzałam nabierać się na jej gierki już nigdy więcej. Teraz ona musiała nabrać się na nasze. Skoro tak bardzo chciała, żebyśmy byli razem już my się o to postaramy, żeby w to uwierzyła. O ile wcześniej nie zabije nas Evan. 
Wzruszyła ramionami. 
-Powiedział, że przyjedzie ci pomóc. A tak w ogóle to gdzie waszą dwójkę wywiało wcześniej? Byliście na numerku czy co?
Patrzyła na mnie więc miałam nadzieję, że nie zdradziłam się żadnym grymasem. W środku jednak płonęłam. Zalewała mnie rozpacz. Evan.
Boże, Evan.
Co on musiał sobie pomyśleć? Czy zauważył naszą nieobecność? Jeśli nie, już ona mu na pewno ją uświadomiła. Czy w takim razie naprawdę pojechał do domu? 
-Pojadę go poszukać i powiem mu, że to fałszywy alarm. I tak nudzi mnie ta zabawa.- Jason najwyraźniej myślał o tym samym co ja, ale nie dał wyprowadzić się z równowagi.
Obróciłam się do Clary trzymając resztką siły. Byłam bliska płaczu.
-Pójdziesz ze mną gdzieś się załatwić?
Kątem oka widziałam, że Regina i Rebeka wyglądają na kompletnie ogłupiałe.
-To do zobaczenia. - Rzuciła Chloe z fałszywym uśmiechem, a moje oczy na sekundę spotkały się z oczami Jasona. Wiedział co chciałam mu przekazać. Delikatnie skinął głową.
Wzięłam Clare za rękę nie czekając na jej odpowiedź i przepychając się obok bliźniaczek ruszyłyśmy ścieżką. Nie było czasu. 
-Co jest? - Szła obok mnie.
-Musze dostać się jak najszybciej do domu Evana. Inaczej Jason straci głowę.
-Nie do końca rozumiem. - Przyznała. Wiedziałam, że domyślała się pewnych kwestii, ale nie wszystkiego. - Przecież on siedział ze swoją dziewczyną. To chyba...
Decyzję podjęłam w mgnieniu oka. Nie ważne co myślał o tym Jason. Nie ważne, że znałam ją dość krótko. Wiedziałam, czułam gdzieś, że ona naprawdę będzie moja przyjaciółka na długie lata. To jedna z tych przyjaźni, o których czyta się w książkach. Poznajecie się i bach!
-Opowiem ci wszystko. Tylko proszę znajdź nam jakiś transport zanim Evan dopadnie Jasona.
Spojrzała prosto w moje oczy.
W jej własnych zobaczyłam troskę. Martwiła się o mnie.
Stanęłyśmy, patrząc na siebie w milczeniu.
Nie byłam pewna jaką miałam minę, ale musiałam wyglądać na zrozpaczoną. Tak też się czułam. Obawiałam się, że Evan zrobi coś, co zniszczy nasz plan.
Wreszcie pokiwała głową.
-Napisze Ericowi, żeby zostali i udawali, że się źle poczułaś, bo jak rozumiem nikt poza nami nie może być przy tej awanturze.
-Dziękuję. Niech mają oko na Chloe.
-Będą chcieli wyjaśnień. - Ostrzegła.
-Wiem. - Westchnęłam. - Dostaną je. Najpierw uratujmy Jasona.
-Ma się rozumieć. - Wyjęła telefon i wybierając jakiś numer ruszyła w stronę parkingu. - Zbieraj dupsko Dann. Musisz coś dla mnie zrobić. - Rzuciła do słuchawki, a ja poszłam za nią modląc się, żeby nie było za późno.
_____________
O rety, ta Chloe potrafi naprawdę namieszać.

Twoje Pocałunki Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz