Rozdział 15

609 67 14
                                    

Zamrugałam zdezorientowana.
-Czy naprawdę nigdy nie zwracałem na ciebie uwagi?
-Nie rozumiem... - Głos mi się załamał.
-W pierwszej klasie otworzyłem ci drzwi po raz pierwszy. Za każdym razem ci je otwierałem.
-Jesteś po prostu dobrze wychowany.
-A kiedy ten chłopak zamknął cię w szatni w drugiej klasie?
-Uderzyłeś go.
-Jak myślisz, dlaczego?
-Bo go nie lubiłeś?
Pokręcił z niedowierzaniem głową.
-A jak się wywaliłaś dwa lata temu? Kto cię podniósł?
-Ty.
-A na wycieczce? Trzy lata temu? Usiadłem z Tobą celowo. Powiedziałem do ciebie nawet cześć, ale kompletnie mnie olałaś.
-Bo nie mogłam uwierzyć, że do mnie mówisz. Jak nie zauważyłeś nie miałam zbyt wielu znajomych. Wstydziłam się.
-A walentynki?
-Co? - Teraz to już serio zbił mnie z tropu.
-Co roku dostawałaś je ode mnie. A co myślałaś?
Opadła mi szczęka.
-Myślałam, że ktoś sobie ze mnie żartuje! Skąd mogłam wiedzieć, że to ty?! Na Boga, Evan ty nawet ze mną nie rozmawiałeś, a potem pojawiła się Chloe i...
-Przestałem wysyłać ci walentynki.
O Boże.
Zakręciło mi się w głowie.
Czy mogłam być, aż tak ślepa?
-Ale... ale przecież ty kochasz Chloe.
Spojrzał gdzieś za mnie, jakby wracał do jakiś wspomneń. Przez jedną, krótką sekundę miałam wrażenie, że wcale go tu ze mną nie ma, a potem zapytał;
-Wiesz, że to ona poprosiła o chodzenie mnie?
Pokręciłam głową.
Nie miałam o tym pojęcia.
-To był fajny związek. Zależało mi na nim, ale ona...
Spojrzałam na niego zachęcająco.
-Nie mogę ci nic więcej powiedzieć. Przykro mi.
-Więc czemu z nią nie zerwiesz?
-Nie mogę.
-Czy nie chcesz?
-Jak możesz o to pytać?
-No, bo nie rozumiem...
Złapał moją dłoń zanim skończyłam i przyciągając mnie do siebie, obiął w pasie. Jego ciepłe wargi odnalazły moje i tym razem się nie opierałam.
O jejuśka!
On... Jego dotyk, usta...
O rety.
Przepadłam.
Przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie i oddałam pocałunek. Nie miałam siły na walkę z uczuciami. Byłam taka zmęczona. Chciałam tylko jego.
Znów uderzyłam plecami o ścianę, a chłopak łapiąc mnie za uda, podniósł do góry. Oplotłam go nogami w pasie. Wyprawiał cuda ustami. Jego dłonie sunęły po moim ciele sprawiając, że drżałam. Z moich ust wydostał się głośny jęk.
-Boże. - Wyszeptałam prosto w jego wargi. - Dlaczego mi to robisz?
-Pytasz mnie czy Wszechmogącego? - Zaśmiał się i ku mojemu niezadowoleniu (gdzie posiałam rozum?) opuścił mnie na ziemię, ale na szczęście obejmując dłońmi moją twarz znów, złączył w pocałunku nasze wagi.
Na moment zapomniałam gdzie jestem. Dlaczego? Dlaczego w jego ramionach tak łatwo było mi o wszystkim zapomnieć? Czy tym właśnie była miłość? Tą bezgraniczną namiętnością dla której człowiek tracił rozum?
Jakiś czas później oboje dyszeliśmy głośno wlepiając w siebie wzrok.
-Wrócę tu Alison i będzie tak, jak chcesz. Zaproszę cię gdzieś i...
Przyłożyłam mu palec do warg.
-Najpierw zakończ sprawy z Chloe. Nie wiem co was poróżniło, ale to nie chcę być ja.
-Nie. - Zgodził się. - To nie byłaś ty. I nigdy nie będziesz. Powiniem był znaleźć jakiś sposób już dawno, ale dopiero teraz mam motywację.
Nic z tego nie rozumiała. Miałam w głowie, jakieś milion pytań. Chciałam błagać go na kolanach, żeby powiedział mi co jest grane. Chciałam... Ale jego wzrok mówił wszystko. On naprawdę nie zamierzał mi nic wytłumaczyć. Westchnęłam wciąż czując zawroty głowy po pocałunku. Po czym zmieniłam temat. Musiałam mu zaufać. Mogłam to zrobić. W końcu do niczego takiego między nami nie doszło, nie było żadnych deklaracji większych uczuć, jeśli więc nic z tego nie wyjdzie, jeśli nie zakończy spraw z Chloe będzie mniej bolało.
-Przepraszam, ale chciałabym naszykować się na ognisko. - Wciąż jeszcze mój głos drżał.
-Musisz tam iść?
-Obiecałam znajomym.
-I nie idziesz tam dlatego, że podoba ci się ten Eric?
-Z całą pewnością nie idę tam dlatego. Ja...
-Tak? - Przekrzywił głowę w bok.
Chrząknęłam.
-Podoba mi się tylko jedna osoba.
Uśmiechnął się.
-Dziękuję.
Wzruszyłam ramionami.
-Przecież z tego co przed chwilą mówiłeś doskonale o tym wiedziałeś.
-Czasami. - Wzruszył ramionami. - Zawsze jednak miło to usłyszeć i się upewnić.
Przygryzłam wargę.
-Jesteś nieznośny, wiesz?
-Gdzieś to już słyszałem. Więc, jak? Będziesz mnie nadal uczyła?
-Jeśli nie będziesz mnie więcej próbował całować.
-Postaram się.
-Mówię poważnie. Moje serce tego nie zniesie.
-Będę grzeczny póki nie załatwię spraw z Chloe.
-O których mi nie powiesz?
-Nie mogę.
Decyzję podjęłam w sekundę. W końcu nie była już moją przyjaciółką, a chłopak przede mnie wyraźnie się z nią męczył.
-Evan... Chyba muszę Ci coś...
-Jeśli chcesz mi powiedzieć, że mnie zdradza to zdaje sobie z tego sprawę.
Zamrugałam osłupiała.
-Nie patrz tak, nie jestem idiotą.
-Ale... To ja już nic z tego nie rozumiem.
Pogłaskał mnie po policzku.
-Jedyne co musisz wiedzieć to, że zależy mi na tobie i zrobię wszystko, żeby cię przed nią chronić.
-Umiem się sama chronić!
-Gdyby nie inne wplątane w to osoby już dawno bym ją rzucił i padł ci do stóp.
-Myślałam naprawdę, że mnie nie lubisz. Byłeś taki zły, kiedy okazało się, że mam cie uczyć.
-Bo myślałem, że masz mnie gdzieś. Niby śledziłaś mnie wzrokiem, ale nigdy nie zrobiłaś żadnego kroku. Sądziłem, że podobam ci się tylko z wyglądu i tyle. No wiesz... Czasami ludzi łączy tylko przyciąganie seksulane. Byłem zły bo chciałem czegoś więcej i nigdy mi tego nie dałaś. Cóż... Uważałem, że to było dość płytkie z twojej strony, a tu nagle takie zainteresowanie moim losem. Mogłem się domyślić, że Chloe cię zmusza. Tylko, że tak się zarzekałaś i nie byłem już pewny w co wy gracie.
-Ja w nic! - Pisnęłam.
-Teraz to wiem.  - Znów pocałował mnie w usta. Tym razem delikatniej. - Postaraj się jej w nic nie wierzyć, ani w to co z nią robię.
Pokiwałam głową.
-Spróbuję, ale wiesz o tym, że nadal nic nie rozumiem?
-Wiem i dziękuję za zaufanie. - Rzucił i wyszedł.
Tak po prostu.
Miałam totalny mętlik. Nie tylko w głowie, ale i w sercu.
On naprawdę widział, jak bardzo mi się podobał, ale póki się nie pocałowaliśmy pierwszy raz myślał, że chodzi mi tylko o aspekt fizyczny.
To było z jego strony idiotyczne, ale chyba nie miał w towarzystwie nikogo kto mógłby mu pomóc zrozumieć moje położenie. Jego koleżanki były śmiałe. Zawsze mówiły jasno czego chcą. Dlatego moje milczenie musiało go strasznie wkurzać, aż wreszcie była tak zły, że nie chciał ze mnie już w ogóle gadać i znalazł sobie Chloe.
Opadłam na podłogę.
Co się właśnie do cholery stało? Czyżbym wplątała się w romans z chłopakiem mojej byłej przyjaciółki?
Czy oni w ogóle byli jeszcze parą?
Skoro on wiedział o jej zdradach i wciąż z nią był... Musiała coś na niego mieć. Cholera jasna. Coś poważnego.
Musiałam więc trzymać go na dystans. Dziewczyna nie mogła się o nas dowiedzieć. Mogła się na nim zemścić. Póki nic na nią nie znajdzie musieliśmy być przyjaciółmi.
Dotknęłam palcami opuchniętych warg.
Tylko czy to było jeszcze możliwe?
Przecież mu się podobałam. Od początku. Boże, ależ byłam głupia. Podobałam się Evanowi od trzech lat i nic z tym nie zrobiłam!
Podniosłam się z podłogi.
Musiałam czymś zająć myśli, bo inaczej mogłabym pęknąć z radości. Nagle, jakby Chloe stała się tylko ścianą do pokonania. Przestałam się nią przejmować. Może byłam zbyt odurzona jego pocałunkiami, żeby myśleć trzeźwo, ale teraz to nie miało znaczenia. Byłam zakochana w tym chłopaku i jeśli ona go nie kochała czego byłam prawie pewna to nie miała prawa trzymać go w tym chorym związku bez miłości. Nie miała.
Postanowiłam zaufać Evanowi i spróbować jakoś to przetrwać.
Zebrałam się w sobie i kiedy przyszli po mnie moi nowi przyjaciele byłam gotowa na ognisko.
Niestety radość zasloniła mi rozwalona twarz Erica.
-Co do jasnej cholery!?
-Twój skretyniały chłopak... - Zaczął, ale zaraz wzruszył ramionami. - Wyjaśniliśmy sobie kilka spraw.
Clara złapała mnie za rękę.
-Boże, żebyś widziała, jaki był wściekły, bo myślał, że ty i Eric coś do siebie czujecie.
-Tak! - Regina złapała mnie za ramię. - Mu naprawdę na tobie musi zależeć.
-Ale czemu się bili na litość!?
-Cóż, powiedziałem trochę za dużo, ale mu się należało.
Rebecca zachichotała.
-Żebyś widziała jego minę. Chyba jeszcze nikt mu tak nie nawciskał.
-Tak! - Clara gestykulowała wolną ręką. - Najpierw się wyzywali, potem tłukli, potem gadali, a na koniec ten twój książe powiedział coś o tym, że Eric ma rację, przeprosił go za prawy sierpowy i poleciał gdzieś, jakby się paliło.
Stałam z szeroko otwartymi oczami nie wiedząc co powiedzieć. Czyżby to Eric pomógł Evanowi zrozumieć swoje uczucia?
-Eric przepraszam cię za tego...
Mój kolega przyłożył mi palec do warg.
-Nie ma za co, Ali. Dobrze było komuś dać w twarz. I to jeszcze w taką przystojną twarz.
Regina zachochotała i nagle ja też zaczęłam się śmiać rozładowując napiętą atmosferę.
Co za skretyniały, zazdrosny, ale piekielnie przystojny idiota!
***
W drodze na ognisko opowiedziałam im co się stało, kiedy wpadł do mnie popołudniu Evan. Zgodnie ustaliliśmy, że damy mu czas do końca roku szkolnego, a potem będzie musiał wybrać. Do wakacji zostały dwa długie miesiące. Uważałam, że to wystarczający czas na zamknięcie spraw. W końcu co ona mogła na niego takiego mieć? Zastanawiało mnie też to i nie tylko mnie co znaczyło, że mam nie wierzyć w nic co robi z Chloe, ale na to, aby się dowiedzieć akurat nie trzeba było długo czekać.
Kiedy tylko dotarliśmy na ognisko zauważyłam Evana, a na jego kolanach Chloe.
Zatrzymałam się, a moi przyjaciele w sekundę zasłonili mi widok parki przede mną.
-Dopiero co się ze mną całował. - Bąknęłam czując, jakby ktoś wbił w moje serce szpilke.
Auć.
Dopiero co miałam nadzieję, że to nie będzie bolało.
-Sama mówiłaś, że Chloe nie może nic podejrzewać. - Przypomniała cicho Clara, ale nie była wcale pewna swoich słów.
-On powinien dziś być z mamą, a nie tutaj. - Dodałam cicho nie rozumiejąc po co tu przyszedł.
-Może jednak są siebie warci? - Zapytała cicho Rebecca.
-Nie. - Zaprzeczyłam. - Wydawał się taki szczery. On musi udawać.
-Jeśli całując się z nią szuka na nią haków to ja...
-Trochę wiary w mojego przyjaciela. - Usłyszałam za sobą głos Jasona.
Obórciliśmy się w jego stronę.
-Czego chcesz? - Warknęła Clara, a mnie aż przeszły ciarki.
-Przyszedłem do Ali. Mam prosić o audiencje?
-Spokojnie. - Położyłam dłoń na ramieniu dziewczyny, a potem zwróciłam się do przyjaciela Evana. - Słucham?
-Upewniam się, że nie wierzysz w ten teatrzyk. Ten idiota zapewniał mnie, że macie wszystko obgadane, ale jak widzę znów przeliczył swoje możliwości.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Przejdziemy się? We dwójkę.
Zerknęłam na moich znajomych, ale udawali, że tego nie widzą. Byłam im wdzięczna, że dają mi wolną rękę.
-Możemy. - Zgodziłam się. - Ale nie wiem co możesz mi nowego powiedzieć.
-Mogę powiedzieć Ci czemu on z nią jest.
___________
Ciekawi tego, co ma do powiedzenia Jason? 🤔

Twoje Pocałunki Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz