« 0 »

1.6K 56 11
                                    


Iler Anfang ist schwer 

(jet – she's genius)

Ze znudzoną miną wystukiwałam kolejne słowa, z trudem klecąc sensowne zdania. Raz po raz rozpraszał mnie pisk butów oraz fala przekleństw dobiegająca do moich uszu. Podniosłam wzrok znad ekranu laptopa, przenosząc go w kierunku boiska. Przez chwilę zawiesiłam spojrzenie na grupie chłopaków, która z ogromną pasją i zawziętością walczyła o pomarańczową piłkę. Kiedy znalazła się w tych dłoniach, wygięłam usta w szyderczym uśmiechu. Widziałam, jak Daniel z ogromnym skupieniem celuje w kierunku kosza, pragnąc zdobyć trzy punkty.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową, wiedząc, że to nie wyjdzie. Z powrotem spojrzałam na ekran, a chwilę później usłyszałam soczyste "kurwa". Blondyn dłuższy moment przeżywał swoje widowiskowe pudło, które pozbawiło go możliwości wygranej. Sama nie wiedziałam, co mnie podkusiło, jednak słysząc jego lament, mimowolnie rzuciłam:

— Gdybyś nie miał rąk jak kłoda, to może byś trafił, geniuszu. 

Moje słowa musiały wywołać niesamowite poruszenie, gdyż trzynaście głów obróciło się w moim kierunku. Gdy poczułam te palące spojrzenia, pożałowałam swojego ciętego języka. Najbardziej wgapiał się we mnie sam zainteresowany, na twarzy którego widziałam dość soczyste rumieńce. Posłał mi oburzone spojrzenie. Już miał się odezwać, jednak uprzedził go nieznany mi brunet. Po stroju wnioskowałam, że był trenerem, gdyż jako jedyny nie miał na sobie koszulki, lecz koszulę w kratę i ciemne jeansy.

— A więc znasz się na koszykówce? — spoglądał na mnie z zaciekawieniem, a ja mimowolnie przewróciłam oczami. Nie mogłam ukryć irytacji, jaką we mnie budziło to zdziwienie. Za każdym, pieprzonym, razem. Jak gdyby fakt, że jestem kobietą, wykluczał mnie z możliwości posiadania wiedzy o jakimkolwiek sporcie. Kiwnęłam od niechcenia głową. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, po czym pogonił chłopaków do dalszego treningu. Sam natomiast siadł obok mnie na plastikowym krześle, a następnie bezczelnie gapił się w ekran. 

— Co to za referat? Nie jesteś z naszego wydziału? — spojrzał raz jeszcze na ścianę tekstu. 

— Historia chemii — mruknęłam, jednak na twarzy bruneta nadal dostrzegałam niewiedzę, dlatego pospiesznie dodałam: 

— W ramach zaliczenia mamy napisać referat o naukowcu, który naszym zdaniem najwięcej wniósł do nauki. 

Widziałam, że pobieżnie czyta tekst, szukając punktu odniesienia. 

— O, wow, Einstein — powiedział, nie ukrywając swojej ironii — to się nazywa oryginalność. 

Wyszczerzyłam zęby w dość cwanym uśmiechu, po czym wskazałam głową w stronę blondyna, który obecnie szarżował z piłką. 

— Spodziewałby się pan po nim czegoś więcej? 

Brunet parsknął szczerym śmiechem. 

— Zdecydowanie nie. 

Na chwilę zapadła między nami cisza. Powróciłam do poprzedniego zajęcia, mozolnie klecąc następne zdania. Przelotem zerknęłam na zegarek, było grubo po dwudziestej pierwszej. Czułam, że powoli robię się senna. Nieprzespana noc zaczynała dawać mi w kość. Zasłoniłam usta ręką, próbując ukryć ziewnięcie. Chwyciłam za kubek, w którym znajdowały się resztki zimnej kawy. Cóż, z dodatkiem mleka i cukru nie należała do moich ulubionych napojów, jednak wiedziałam, że bez tego padnę plackiem i zasnę niczym niemowlę. Jak to mówią: lepsze coś niż nic.

CHASE YOU DOWNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz