❝ Erst besinn's dann beginn's ❞
(all time low ft. blackbear – monsters)
Piątek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko; zanim się obejrzałam, godzina ósma wybiła na zegarze, a ja czekałam z Danielem oraz (niestety) również z Gregorem pod drzwiami jednego z laboratoriów, w którym miały odbywać się nieszczęsne zajęcia. Atmosfera, panująca między naszą trójką, była napięta i gęsta, a niezręczność mogłabym równie dobrze wynosić w wiaderkach z wydziału. Tande spoglądał to na mnie, to na szatyna, a jego zbolała mina tylko podkreślała, jak ta cała sytuacja była dla niego ciężka. No i popierdolona. Wiedziałam, że darzył sympatią zarówno moją osobę, jak i osobę Schlierenzauera, dlatego starał się pozostać neutralny jak Szwajcaria podczas wojny, choć podejrzewałam, że kosztowało go to wiele nerwów i wysiłku. Byłam przekonana, że umierał z troski i ciekawości, co się wydarzyło między nami niespełna tydzień temu, jednak jak nigdy, zachowywał na tyle taktu, by nie naciskać żadnego z nas w tej kwestii.
Dostrzegłam nawet, jak kilka razy otwierał usta, próbując zacząć rozmowę, jednak za każdym razem rezygnował w ostatnim momencie, wracając do przeglądania telefonu. Jeszcze przez chwilę trwaliśmy w nieprzyjemnym milczeniu; udawałam, że czytam instrukcję do ćwiczenia, aczkolwiek w rzeczywistości mój wzrok mimowolnie uciekał w kierunku Gregora, czego z całego serca nienawidziłam. Szatyn opierał się nonszalancko o ścianę, trzymając dłonie w kieszeniach fartucha. Nie wiedziałam, czy to wina czarnego kitla, czy może zarwał nockę, jednak wyglądał nienaturalnie blado i słabo. Jego skóra przybrała kolor pergaminu, uwidaczniając niezdrowe, sine cienie pod oczami. Ciężko westchnął, przymykając powieki, przez co wyglądał na ekstremalnie wycieńczonego. Nie dane było mi dłużej go obserwować, gdyż na krańcu korytarza zamajaczyła sylwetka prowadzącego, który w kilku krokach znalazł się tuż obok. Za pomocą karty otworzył drzwi, puszczając mnie przodem i wiedziałam, że piekło rozpocznie się na nowo.
Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia, miałam wrażenie, że ciemne chmury nad moją głową przybrały na sile; czułam, jak cały żołądek zacisnął się w nieprzyjemny supeł na samą myśl, że przez najbliższych kilka godzin będę zmuszona współpracować z Gregorem. I to na zdecydowanie za małej ilości metrów kwadratowych, by go nie zabić. Westchnęłam ciężko, odkładając instrukcję na blat. Miałam ochotę zbudować wehikuł czasu, by cofnąć się do tego jednego momentu, kiedy wybieraliśmy grupy laboratoryjne, a następnie cholernie mocno zdzielić się przez łeb.— Drodzy państwo, chciałbym, żebyście się podzielili w trójosobowe zespoły, w których będziecie pracować przez najbliższy semestr — profesor Zimmermann, będący kierownikiem kursu, położył na ławce przede mną kartkę z tabelką, a potem rozejrzał się po sali i kontynuował:
— Oczywiście, zgodnie z regulaminem oceny za aktywność są kwestią stricte indywidualną, jednakże za punkty z raportów jesteście odpowiedzialni jako grupa, dlatego mądrze dobierajcie swoich współpracowników.
Nie minęła chwila, a poczułam, jak Daniel nachyla się w moim kierunku, by następnie podekscytowanym szeptem zaproponować:
— Ty, ja i Gregor. Brzmi jak dream team?
Westchnęłam wymownie, by pokręcić z niedowierzaniem głową. Resztkami sił próbowałam udawać, jak bardzo niezadowolona jestem z jego propozycji, choć wewnątrz miałam ochotę wybuchnąć najszczerszym śmiechem. Głupio było mi to przyznać, aczkolwiek wizja spędzania czasu z szatynem na laboratoriach, a także przy pisaniu sprawozdań, brzmiała niczym jeden z lepszych scenariuszy.
— Ja i ta chuda szuja w jednej grupie... Chcesz, żeby świat płonął? — posłałam mu złośliwy uśmieszek, a blondyn uderzył się dłonią w czoło, przewracając oczami.
— Wy będziecie mózgiem tej grupy, Kicia, natomiast ja... — przerwał, by obnażyć kły i dodać teatralnie — ja będę sercem.
Nie mówiąc już więcej nic, szybkim ruchem wpisałam do tabeli pochyłe i zgrabne Kreuzer, Schlierenzauer, Tande.
![](https://img.wattpad.com/cover/211596126-288-k361298.jpg)
CZYTASZ
CHASE YOU DOWN
FanfictionChroniczny brak czasu to największa bolączka 22-letniej Florence Kreuzer. Jak na ironię losu, spada na nią funkcja asystentki trenera akademickiej drużyny koszykarskiej i kiedy myśli, że gorzej być nie może, staje przed nią niejaki Gregor Schlierenz...