Zapowiadał się spokojny dzień chodzenia po domach parafian i zbierania kopert, jednak nie wiedziałem, że to będzie jeden z najbardziej traumatycznych dni w moim życiu.
Dzień zapowiadał się spokojnie, wstałem, przeleciałem ministranta, założyłem sutannę i ruszyłem do na podbój domów moich parafian. Najpierw pojechałem na jakąś wiochę, której nie znałem(nie ma chuja, żeby należeli do prestiżowej parafii Wejherowa). Chodzę, zbieram koperty i łącznie ze 20 domów zebrałem 15 juanów Republiki Konga, czy wy to rozumiecie skąd oni wzięli kurwa jakieś juany spod Wejherowa. Z racji tego nasrałem wszystkim na dywany i gwałcąc ministranta na stole odszedłem w chwale i blasku Jezusa Chrystusa. Drugim pobrudziłem dywanik wypastowanymi sandałami Mojżesza. W dodatku gdy wyjeżdżaliśmy z tego zadupia do pełnego blasku Wejherowa samochód utchnał w błocie i jakaś baba rodem z Rosji nam go wyjęła z błotka, nawet mój pou tak nie potrafi. Po drodze zabraliśmy jakieś dziecko, ale mówiło po niemiecku, więc je brutalnie zgwałciliśmy i wyjebalismy z samochodu do jakiego rowu. Po drodze jeszcze musieliśmy wpaść po maść na moje żylejszyn, ale jej nie było, więc wyszedłem kurwa z niczym i podpaliłem tą budę. Wracam do parafii, a tam na ołtarzu ministrant posuwa moja żonę i brata niczym z dobrego pornosa parafialnego. Siedzę i sobie wale w majonez Winiary (idealny do jaj haha). Wieczorem usiadłem jądrami na rozgrzanych kartoflach i zacząłem smarować pachy gziczką. Czułem się jak Syn Bozy, Duch Święty. Później położyłem się spac, ale nie spodziewałem się ze...
CDN
CZYTASZ
Życie biskupa od jego strony biernej czasownika
Humorsutanna, ministranci, wino mszalne, przelotne romanse, ciało Chrystusa i amen