ᴛᴡᴏ

1.1K 65 10
                                    

Zmęczony po dzisiejszych zajęciach skierował się w stronę sali gimnastycznej. Yuu i Ryu zaprosili go dzisiaj na trening. Niby nie chciał się narzucać, ale oni jak zwykle nie chcieli go słuchać i musi go by przyszedł. Na szczęście miał dzisiaj tak luźne lekcje, że do torby zmieścił jeszcze małą poduszkę. Poprzedniej nocy znowu nie spał.

Dochodził już do sali i przez otwarte drzwi zobaczył lecącą w jego stronę piłkę. Bezwarunkowo zrzucił torbę z ramienia i w piękny sposób odebrał dzięki czemu piłka poszybowała prosto w dłonie jego starszego, łysego kolegi.

- Hoshi! - krzyknął i rzucił piłkę za siebie, która trafiła prosto w czubek głowy pewnego niskiego rudzielca. Pobiegł szybko w jego stronę i skoczył na chłopaka, przez co spadli na ziemię jednak niezbyt mu to przeszkadzało. - Przyszedłeś!

- Co się- - urwał starszy Nishinoya, gdy zobaczył swojego brata. - Hoshi! - również się na niego rzucił.

- Złaźcie ze mnie - wysapał z trudnością. - Przecież mnie zaprosiliście.

- Hoshi!! - patrzyli na niego w a w oczach mieli świecące łzy i w niewiadomy sposób wokół nich uniosły się gwiazdki.

- A teraz zjedźcie - powiedział i zaczął się rzucać w boki by tylko się od nich wyswobodzić. Kiedy nie przyniosło to jednak skutku poddał się i w bezruchu leżał pod swoim bratem i jego przyjacielem.

- Oi! - zawołała osoba wyłaniająca się z za drzwi sali gimnastycznej. - Zostawcie go i wracać na trening! - wybawcą leworęcznego okazał się w miarę wysoki chłopak, dobrze zbudowany i z ciemnymi, krótkimi włosyma. Miał na sobie stój sportowy i ochraniacze na kolanach dzięki czemu Hoshi szybko wywnioskował iż musi to być jeden z członków drużyny.

- A-Ale Daichi - wyjąkali chłopcy cały czas leżąc i przytulając się do młodszego.

- Powiedziałem coś - wokół ciemnowłosego zaczęła unosić się ciemna aura, którą było widać gołym okiem. Drugoklasiści zsunęli się z młodszego chłopaka, który zaczerpnął dużą ilość powietrza. Czuł się dziwnie, że ktoś go można powiedzieć, że podduszał i nie była to sytuacja w łóżku.

- Dzięki - wysapał w stronę chłopaka, który cały czas stał w drzwiach i za którym ustawiła się reszta chłopców oraz dwóch mężczyzn w jednym z nich rozpoznał nauczyciela od literatury - Takeda Ittetsu.

- Ohayo Takeda-sensei - przywitał się wstając z ziemi wciąż delikatnie dysząc. Uśmiechnął się i stanął na równych nogach.

- Ohayo Nishinoya - odpowiedział zdziwiony jego obecnością nauczyciel.

- Ohayo Hoshi! - zza czarnowłosego wokół, którego wciążunosiła się złowiesza aura, wyłoniła się srebrna czupryna. Uśmiech właściciela włosów rozświetlił się jeszcze bardziej gdy ich oczy się spotkały.

- Ohayo Sugawara-senpai - również obdarzył starszego kolegę uśmiechem i podszedł do swojej torby zaraz ją zarzucić na ramię.

- Co tak formalnie? - Zapytał się Koshi, zrobił nadąsaną minę i podszedł do młodszego, kładąc mu dłoń na ramieniu, odwrócił w swoją stronę. - Mów po prostu Suga.

- Dobrze, Suga-senpai - chłopak uśmiechnął się tylko gdy zobaczył ponownie uśmiech na twarzy srebrnowłosego.

- Chodź, Hoshi! - zawołał Yuu i chwycił nadgarstek brata, ciągnąc go do środka sali. Ludzie stojący w przejściu rozstąpili się niczym morze przed Mojżeszem. Za nimi w podskokach szedł uśmiechnięty Tanaka, wokół którego w jakiś sposób latały kwiatki. - Twój braciszek pokaże Ci jak dobrze odbiera.

Braciak |Haikyuu|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz