ғɪғᴛᴇᴇɴ

762 52 12
                                        

Nishinoya stał na boisku kompletnie nie kontaktując. Wokół siebie słyszał krzyki i piski spowodowane bezgranicznym szczęściem.

Wygrali. Wygrali z Shiratorizawą. Pojadą na Krajowe. A blondyn nie mógł tego pojąć.

Oczy zaszły mu łzami, a na policzkach zrobiły się mokre ścieżki. Do jego pleców przyległo inne ciało. Ramiona niższego chłopaka oplotły brzuch farbowanego blondyna, którego całe ciało drgało pod wpływem emocji. Złote oczy przeniosły swój wzrok na dłoń, która tak samo jak dłoń wyższego blondyna stojącego niedaleko, była odrobinę posiniaczona. Oczywiście nie wyglądała tak źle jak ta Tsukishimy.

- Mam nadzieję, że to łzy szczęścia - powiedział głos za jego plecami, który tak łatwo rozpoznał.

- Oczywiście, że to łzy szczęścia Tsukishima-san - powiedział i odwrócił głowę w jego kierunku. Od razu zobaczył też czubek sterczącej czupryny chłopaka do niego przylegającego. - Za to ty jaz zwykle nie wzruszony - odwrócił się o sam przytulił swojego starszego brata krótko. Zaraz sędzia zagwizdał głośno, każdy ruszył na linię. Po ukłonieniu się w stronę przeciwnej drużyny i w stronę trybun, stali przez chwilkę patrząc się w górę na część miejsc siedzących zajętych przez ludzi z ich szkołę.

- Może i wciąż jesteś niewzruszony dla nich, Tsukishima-san - odezwał się stojąc obok blokującego, którego uwaga od razu skupiła się na nim, jednak Hoshi wciąż patrzył do góry, na ludzi, którzy wyglądali jakby cieszyli się bardziej nawet od nich. - Jednak my widzieliśmy, jak wspaniale się czułeś grając dzisiaj. I było by tyle z tylko szkolnego klubu - zaraz jak skończył mówić poruszył oczyma w stronę okularnika, który patrzył na niego zdziwiony. Uśmiechnął się tylko i ukłonił się razem z całą grupą po raz kolejny. Jako iż był to jedyny mecz dzisiaj dostali pozwolenie na rozciąganie się we własnym zakresie wciąż będąc na boisku.

Jeszcze w ciągu następnej godziny całą drużyną zawędrowali na porządny obiad do pobliskiej restauracji. Po tym jak się najedli posiedzieli jeszcze chwilkę i porozmawiali przy stole i postanowili ruszyć w drogę powrotną. Nie trwało to zbyt długo. Już jakieś dwadzieścia minut później stali na szkolnym dziedzińcu i szybko się, żegnali, żeby w jak najkrótszym czasie znaleźć się w swoich domach i mieszkach, żeby świętować zwycięstwo razem ze swoją rodziną, albo samemu w łóżku rozmawiając ze znajomymi.

Zaraz po wejściu do domu, obaj Nishinoya przywitała cisza. Ale co się dziwić, jak ich rodzice, jakoś w zeszłym roku musieli się przenieść do innego miasta w Japonii, żeby lepiej zarabiać. Oczywiście dzwonią i wysyłają pieniądze, ale to zupełnie co innego gdyby tu byli. Jednak mówiąc dalej stroje od razu wrzucili do pralki, napili się po szklance wody i postanowili się umyć. Pierwszy poszedł Yuu, a Hoshi glebnął się na kanapę. Poleżał chwilkę z zamkniętymi oczyma, jednak jego spokój został dość szybko przerwany, przez dzwoniący telefon. Wyciągnął go szybko z kieszeni i zanim spojrzał na wyświetlacz odebrał i przyłożył go sobie do ucha. Znów zanim zdążył się odezwać przerwał mu znajomy głos po drugiej stronie.

- Oglądałem wasz mecz w telewizji, razem z resztą drużyny - oznajmił chłopak po drugiej stronie. - Niezwykle do twarzy cie w blondzie, Ho-chan.

Blondyn uśmiechnął się delikatnie od razu rozpoznał z kim rozmawiał.

- To strasznie miłe, Kuroo-san - powiedział nastolatek. - I co? Podobał się meczyk?

- I to jak, młody - zakomunikował starszy o dwa lata chłopak. - Takie emocje były przed telewizorem, większy niż na trybunach jak pokazywali - zaśmiał się, a młodszy od razu mu zrównał. Porozmawiali jeszcze chwilkę na temat meczu, oraz niektórych zagrań. Trzeba dodać, że Tetsuro był niezwykle dumny z blondynów, za ich niezwykłe bloki. Oczywiście co chwilę podkreślał, że jest dumny bardziej z Hoshiego, niż z Keia, co wywołało tylko kolejny chichot uciekający spomiędzy warg chłopaka z kolczykami w uszach.

- Wiesz co, Ho-chan? - zadał pytanie znikąd kapitan kotów?

- Nie, nie wiem. Oświeć mnie - odparł chłopak drapiąc się po brzuchu, co było odruchem.

- Przyjedź do mnie w przyszły weekend - powiedział kogucio głowy, a blondyna na chwilkę zatkało. Jednak zaraz odzyskał zdolność oddychania i wydawania dźwięków.

- Serio?

- Serio.

- Ale na pewno?

- Oczywiście, że na pewno - krzyknął do słuchawki czarnowłosy. - Czym ty się tak zamartwiasz?

- Nie wiem - powiedział rozpaczliwym tonem blondyn, który przyłożył sobie dłoń do policzka z zażenowania. I po tych słowach zapadła kolejna cisza, troszkę dłuższa niż poprzednia. Ale przerwał ją Hoshi, kolejnym pytaniem nie wiadomo skąd pochodzącym. Chociaż jakby nie patrzeć nawiązuje to troszkę do ich wcześniejszej wymiany zdań.

- Kuroo-san? - zaczął młodszy. - Jest to spotkanie kumpelskie czy randka.

- Randka - odparł bez zająknięcia starszy, a blondyn uśmiechnął się podczas gdy w jego wnętrzu rozlało się ciepłe uczucie.

- Mam jeszcze jedno pytanie, Kuroo-san.

- Zamieniam się w słuch, Ho-chan - i jak powiedział tak się stało. Zaraz nie było go słychać w słuchawce, tylko raz wydał pokrzepiający i jednocześnie śmieszny dźwięk, który miał zachęcić Hoshiego zapytania o to co chciał.

- Jakiej jesteś orientacji? - to pytanie też wcięło się  znikąd, ale tak jakby z poprzednich wymienionych między nimi zdań.

- Jestem stuprocentowo Hoshiseksualny.

- Co? - zaśmiał się blondyn zakrywając rumiany policzek. - Ale ja się serio pytam!

- No to ja na serio odpowiadam - odparł starszy, ale zaraz wybuchł śmiechem. - Nie no tak na serio to jestem bi - odparł, a młodszy się chwilkę zastanowił nad czymś.

- Czyli jeśli będę musiał być zazdrosny do wszystkich? - zapytał prześmiewczo.

- Jeśli będziesz chciał zostać moim chłopakiem to nie będziesz musiał się niczym martwić - odparł starszy, a blondyn blondyna zaczęły piec policzki oraz czubki uszu od rumieńców.

- Głupek - powiedział z uśmiechem. - To kiedy dokładnie mam przyjechać?

Napisane dnia: 26.05.2020
Opublikowane dnia: 10.06.2020

Braciak |Haikyuu|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz