ᴛᴇɴ

909 56 6
                                        

Po dwóch tygodniach egzaminów, nauki, męczących treningów i wygranego meczu z Liceum Tokonami wyszło na to, że dwójka pierwszaków nie zdała po jednym egzaminie, przez co nie mogli jechać. Na pewno chcieli poprawić egzamin, ale poprawa była w dniu wyjazdu, godzinę po nim. Łysy atakujący wpadł na pewien pomysł, który, według Hoshiego, był dobry. Otóż chłopak zaproponował chłopakom, by poprawili test i potem jego starsza siostra by ich podwiozła do Nekomy. Bardzo ucieszyli się, że jednak będą mogli wziąć udział w obozie treningowym.

Dziś była sobota, dzień wyjazdu na obóz. Wszyscy siedzieli już w autokarze, wynajętym przez Takeda-sensei. Każdy siedział z parą, zostały jedynie dwie wolne kanapy, na jednej z nich położył się Hoshi i stwierdził, że się stamtąd nie rusza. Było mu nadzwyczaj wygodnie. No i wyruszyli. Nauczyciel ostrzegł wszystkich, że droga może zająć im trochę czasu, więc lepiej by było, aby poszli spać by potem mieć siłę na ćwiczenia. Każdy się do tego dostosował. Już po naprawdę nie długiej chwili było słychać delikatne pochrapywania nastolatków. Dorośli w ciszy jechali dalej ku celowi.

Kiedy już dotarli zostali przywitani przez obecne już drużyny. Chłopcy zostali pokierowani do szatni, a trener oraz opiekun zostali porozmawiać z resztą starszych.

Wszyscy już gotowi weszli na salę i w swoim towarzystwie zaczęli się rogrzewać. Niektórzy wymieniali między sobą zdania. Inni skupili się na rozgrzewce, a jeszcze inni robili ją na odwal się, jak Tsukishima.

- Hoshi! - zawołał do młodszego Noshinoyi, yuu. - Rozciągamy się razem?

- Jasne - odpowiedział i podszedł do swojego brata. Chłopcy chwycili się za ramiona, zaraz przy łokciach odeszli od siebie na długość rozprostowanych ramion i pochylili się przodu w taki sposób by nie styknąć się głowami. Mieli swoje ramiona zaraz obok głów i stali niczym "stoliczek". Rozciągali tak swoje mięśnie pleców. Potem przenieśli się na ziemię i usiedli w jak najszerszym siadzie rozwartym. Chwycili się tym razem za dłonie i zetknęli podeszwy swoich butów razem. Na zmianę przyciągali się do siebie w taki sposób by mięśnie ud oraz ogólnie nóg rozciągnęły się. Potem skakali przez chwilkę koło siebie i rozciągali jeszcze ramiona porządnie. Zrobili po dziesięć przysiadów i 15 pajacyków. Rozgrzali mięśnie szyjne i nadgarstków poprzez wykręcanie głowy niczym sowa oraz dzięki kręceniu nadgarstkami. Po przyciągali łokcie do ust i na spokojnie dotkneli skóry, i ochraniaczy czubkiem języka. Patrzący na to Asahi był przerażony ich giętkością.

- Czemu nie ma waszego szalonego duetu? - zapytał kapitan kotów, za którym przeszedł Kenma. Kotooki rozejrzał się po twarzach wszystkich, wzrok zatrzymał na kolczykowatym. Delikatnie czmychnął w jego stronę i po prostu przyległ do jego boku. Oplótł go rękoma w pasie i po prostu stał przyklejony do Hoshiego.

- Zostali na zajęciach uzupełniających - odpowiedział Daichi stojący niedaleko. Kuroo wybuchł śmiechem.

- Ale przyjadą? - zapytał się pomiędzy szybszymi oddechami, próbując opanować napad śmiechu.

- Tak - przytaknął kapitan kruków, oraz odwrócił się do swojej drużyny. Kogut także się do nich odwrócił. Ciekawym widokiem jaki zastali był budyniogłowy łaszący się, jak stęsknione dotyku kociątko, do młodszego Nishinoyi. Uszy czarnowłosego oraz czubek nosa były zaczerwienione, od rumieńców. A Kogutowi, aż poczerwieniały czubeczki uszu z zazdrości. Szybko czmychnął do chłopaków, ale tym co zrobił zaskoczył wszystkich. Czarny kocur, również obioł Hoshiego w pasie.

Kolczyki czarnowłosego, aż zadzwoniły z nerwów, jakie przeżywał teraz chłopak. W końcu, dwa koty, były do niego mocno przyklejone. Jeden mniejszy stęskniony dotyku, drugi większy i ciemniejszy zazdrosny o pierwszego. Jest to uzasadnione by czarnowłosy mógł się czuć nieswojo.

- Kuroo-san, Kenma-san.. - zaczął cały czas przerzucając wzrok z jednego na drugiego, po czym zapytał:

- Co wy robicie?

- Jak to co? - pierwszy zareagował koguciogłowy, na jego czole zaczęła aż pulsować żyłka. - Staram się by Kemna cię nie pożarł przypadkiem.

- Kuroo-san - Nishinoya powiedział jego nazwisko z politowaniem. Spojrzał zaraz na drugiego, którego wzrok był cały czas ustawiony na jego twarzy. - A ty, Kenma-san?

- Nie wiem - odpowiedział od razu oraz z lekkiego zażenowania przeniósł swój wzrok na swoje ramię, oplatające brzuch młodszego. - Nie mam dobrego uzasadnienia - dopowiedział. Zapadła chwila ciszy między całą trójką, kiedy reszta chłopców przestała zwracać na nich uwagę. Sielankę przerwali trenerzy, wołający swoje drużyny do ustawienia się na zbiórce. Czarnowłosy został wpuszczony i od razu udał się w odpowiednie miejsce. Podczas przemowy trenera dowiedzieli się, jak będzie wyglądać obóz. Każda drużyna będzie grała po secie z każdą. Przegrana grupa będzie musiała robić wślizgi dookoła sali podczas gdy reszta będzie odpoczywać, a potem będą oglądać kolejne mecze czekając na swoją kolej. Hoshi wywnioskował z tego, że dziennie będą grali co najmniej 5 setów. Mógł się mylić ponieważ jeszcze nie wiedział jak dokładnie zachowują się obce drużyny na boisku i w jaki sposób ze sobą pracują. Poobserwuje to się dowie.

Dzisiaj jeszcze jako tako nie zaczynają tych zabaw, ale będą wszyscy łącznie ćwiczyć odbiory oraz serwy. Na początku mieli zająć się odbiorem. Trenerzy przez chwilkę zastanawiali się których z chłopców wystawić na drugą stronę do działania w zakresie serwowania. Każdy chłopak z drużyny stał rządkiem za kapitanem przed swoim trenerem. Każda z tych lini stała obok siebie w sporych odległościach, dzięki dużej sali, w której aktualnie przebywali.

- Młodszy Nishinoya - zawołał Kenshin, a czarnowłosy podszedł do niego. Farbowany blondyn wskazał mu gdzie ma się ustawić oraz przesunął mu dość blisko jeden z pięciu dużych koszy z piłkami. Po prawej stronie Hoshiego stanął wybrany przez Nekomatę, Kuroo, a po lewej wybrany przez trenera Fukurodani, Bokuto. Sowo podobny co chwilkę podskakiwał z dużym uśmiechem na ustach i wymachując ramionami, raz mało nimi nie trafiając ucznia Karasuno.

- Oi, bro - zawołał kogut w stronę sowy. - Uważaj trochę, mało brakowało a byś uszkodził malucha.

- Malucha? - zapytał Hoshi.

- Ciebie - Kuroo uśmiechnął się, z tego co zauważył kolczykowaty, w typowy dla siebie sposób. Czarnowłosy spojrzał jedynie na koguta z politowaniem i westchnął.

- Uwaga przygotujcie się! - zawołał młodszy trener Nekomy. - Na gwizdek każdy z was zaserwuje z wyskoku. Pamiętajcie o tym by dać z siebie wszystko.

Każdy z chłopców wziął piłkę w dłonie i ustawił się odpowiednio czekając na wyznaczony znak. Po gwizdku Hoshi odbił ostatni raz piłkę o parkiet po czym podrzucił ją do góry, delikatnie do przodu. Wybiegł delikatnie do przodu i wyskoczył. Uderzył w piłkę, używając do tego 80% swojej siły. Zanim wylądował zobaczył jak piłka przelatuje nad siatką i leci po drugiej stronie. Stojąc już na pełnych stopach zobaczył jak piłka została odebrana nieporadnie przez Tsukishimę, który był pierwszy w kolejce. Chłopak pod siłą piłki, upadł na podłogę, a ona sama wróciła do dłoni czarnowłosego przelatując przez całe boisko.

- Oj, daleka droga przed nami - westchnął Hoshi i ustawił się czekając na kolejny znak.

Data napisania: 27.03.2020
Data opublikowania: 06.05.2020

Braciak |Haikyuu|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz