Spadek w postaci serca

4.3K 211 46
                                    

Blondyn chaotycznie rozglądał się po polu walki, szukając kolejnych rannych osób. Do akcji wkroczył jakieś 20 minut temu, a mimo tego cały czas odnajdywał pod gruzami zawalonych budynków kogoś wołającego o pomoc.

Już zamierzał przejść do kolejnego miejsca, kiedy z niemałej góry cegieł i innych pozostałości budynku usłyszał stłumiony, prawdopodobnie płaczem, krzyk wołania o pomoc.

Bez zastanowienia użył indywidualności, aby zbliżyć się do źródła dźwięku. Drobniejszymi wybuchami odrzucał kawałki gruzu, starając się dotrzeć do poszkodowanego. Robił to bardzo starannie, nie mógł przecież pozwolić, aby coś gorszego stało się z niewinnym człowiekiem.

Odkopał już wystarczająco, aby dostrzec, że w stercie leżą dwie osoby. Jedną usilnie starała się ochronić drugą, zasłaniając ją własnym ciałem.

Nagle w bohaterze coś drgnęło. Zaczęły do niego dochodzić ignorowane wcześniej krzyki.

- Widzieliście Deku?!

- Jeden z bohaterów nadal się nie zameldował!

- Wszedł do tamtego budynku, ale się zawalił! Wiecie, co z nim?

Serce blondyna przyspieszyło, kiedy spod zawaliska wyciągnął swojego kolegę po fachu. Zielone włosy w większości pokryte grubą warstwą pyłu, strój gdzieniegdzie zwęlgony i podziurawiony przepuszczał powiększające się z każdą chwilą plamy szkarłatnej cieczy. Na twarzy pojawiło się wiele zadrapań, z których również sączyła się krew.

Deku trzymał w objęciach nieprzytomną dziewczynkę, która prawdopodobnie została uwięziona w zdewastowanym budynku.

- Sanitariusze, potrzebne nosze dla dziecka! - krzyknął w stronę oddziału ratunkowego, który po chwili zabierał brunetkę do karetki.

Bakugo oprzytomniał i sprawdził puls chłopaka, wynosząc go ostrożnie z zagrożonego obszaru. Ułożył go delikatnie na wolnej przestrzeni, wpatrując się w nieprzytomną twarz wschodzącego bohatera. Żył, chociaż ledwo. Jednak czerwonooki nie chciał pomocy medyków, czuł, że na nic się ona nie zda. Biodro zielonowłosego krwawiło najmocniej, prawdopodobnie uszkodził je przy upadku.

- Głupi nerdzie, dlaczego ty zawsze musisz wszystkich ratować? - blondyn wpatrywał się z nadzieją w zamknięte powieki. - Jesteś bohaterem, przyszłym symbolem pokoju! Obudź się, słyszysz?! Co z twoim marzeniem, idioto?! Zamierzasz teraz polec?! - głos Bakugo przybierał na sile z każdym wypowiedzianym słowem, i chociaż mogłoby się wydawać, że chłopak robi to ze złości, wystarczyło spojrzeć w jego oczy. 

Wyrażały z każdą chwilą coraz mniej stanowczości, przemieniały się w zbiornik na całą skrywaną głęboko w nim rozpacz.

 - Wstań, i pokaż, że jesteś silniejszy! Czemu chcesz teraz odpuścić i zostawić mnie z tym wszystkim samego?! Miałeś zostać numerem jeden, więc czemu teraz zamierzasz się poddać?! - krzyczał coraz głośniej, ignorując zewnętrzne bodźce.

Poczuł, jak ktoś łapie go za ramię. Kirishima. Coś do niego krzyczy, stara się go odciągnąć, on już uświadomił sobie, jakie emocje buzują teraz w czerwonookim. Bakugo istotnie, odpuścił. Kiedy usiłował podnieść się z kolan, poczuł zaciskającą się na jego dłoni chłodną dłoń Deku.

 - Nazwij to spadkiem... - chłopak ostatkami sił wypowiadał nieskładne słowa. - Weź moje marzenie... Moje serce... - słysząc wypowiedzianą przez młodszego sentencję ponownie opadł na zimny beton i mocno przycisnął sobie do serca dłoń zielonowłosego.

 - Tak zrobię, przysięgam... - w tym momencie, blondyn zaczął płakać. Smutek, który usiłował skumulować w krzykach wypłynął na powierzchnię w postaci słonych kropel spadających na twarz przyjaciela, w którą się wpatrywał.

Usta Izuku poruszyły się w niemej sentencji, którą odczytać mógł jedynie Kacchan. Po tej wyczerpującej dla niego czynności, chłopak zgasł. Światełko, które trzymało przy życiu duszę drugiej osoby.

A otrzymała ona dzisiaj bardzo cenny dar.

Spadek w postaci serca.

Zawistna miłość, czyli One Shoty BakuDeku ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz