- Deku, stój! - Kirishima próbował zatrzymać nastolatka, który od razu po zaparkowaniu samochodu wyleciał z niego jak z procy i pobiegł do budynku szpitala. Czerwonowłosy szybko zgasił silnik i pobiegł za chłopakiem.
Zielonowłosy wpadł' do środka i od razu odnajdując wzrokiem recepcję, podszedł tam. Chwała temu, że nie było w kolejce ani jednej osoby.
- Katsuki Bakugo - rzucił do pielęgniarki za ladą, bez słowa przywitania. Kobieta widząc determinację wypisaną na twarzy młodzieńca podała mu numer sali i obserwowała, jak biegnie ku schodom prowadzącym na piętro.
W głowie nastolatka kiełkowała teraz tylko jedna myśl. Żyje, żyje, żyje... Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że mogłoby być inaczej. Teraz musiał tylko go zobaczyć i upewnić się, że ma rację.
Biegł długim, pachnącym czystością korytarzem, szukając wskazanej mu przez recepcjonistkę sali. Kilka razy o mało co nie przywitał się z posadzką, lecz w ogóle nie zwracał na to uwagi. Teraz liczyło się jedno.
Po odnalezieniu właściwej sali chwycił za klamkę, jednak przeszkodził mu lekarz, wychodzący z pomieszczenia.
- Mogę w czymś pomóc? - mężczyzna w białym kitlu uśmiechnął się serdecznie do zielonowłosego.
- Mogę do niego wejść? - zapytał z nadzieją, ponownie nie zwracając uwagi na uprzejmości. Jak tylko sytuacja się uspokoi, będzie musiał przeprosić za swoje zachowanie pół oddziału.
- Jasne, co prawda jeszcze śpi, ale myślę, że on też na pana czekał - staruszek puścił mu oczko i poprawiając okulary udał się w tylko sobie znanym kierunku.
Deku uśmiechnął się delikatnie na komentarz mężczyzny i wszedł do środka. Uderzył w niego jeszcze bardziej wyczuwalny zapach sterylnych pomieszczeń, w który wplatała się naturalna woń blondyna.
Na przekór słowom lekarza, Katsuki nie spał, wpatrywał się jedynie pustym, lekko zirytowanym wzrokiem w szpitalne okno.
- Kto znowu... - nie dane mu było dokończyć, gdyż został uciszony ciężarem ciała zielonowłosego, który dosłownie się na nim położył.
- Boże, nienawidzę jak to robisz! - młodszy odsunął się i otarł łzy, które wciąż na nowo zaczynały zdobić jego piegowate policzki. - Za każdym razem, kiedy słyszę, że miałeś wypadek w pracy, mam wrażenie, że twoje życie jest zagrożone! A ty sobie po prostu mdlejesz, nie wiem który już raz! - dodał załamanym głosem. - Przepracowujesz się!
- Tch... - Bakugo spodziewał się podobnej odpowiedzi. - Przesadzasz. Jestem bohaterem, więc pracuję.
- Nie taki prezent chciałem dostać od ciebie na Walentynki... - oczy blondyna rozszerzyły się, po czym chłopak szybko sięgnął po komórkę leżącą na nocnym stoliku obok.
Z ust starszego poleciało kilka obelg, po czym odrzucił telefon na pościel i zdecydowanym ruchem chwycił kurtkę zielonookiego, przyciągając go do siebie.
- Masz swój prezent, nerdzie - po czym wpił się w jego usta.
"To najgorszy prezent, jaki mu kiedykolwiek dałem"
"To najlepszy prezent, jaki od niego dostałem"
Udanych Walentynek kochani, spędźcie je z kimś. Może być z książką, ale nie bądźcie sami. Bo nawet takie gremliny jak ja czy Bakugo zasługują na chwilę miłości ♥️