- Chłopaki, widzieliście gdzieś Bakugo? - Kirishima zatrzymał się przed wyjściem z klasy, zwracając się do przyjaciół siedzących w środku.
- Znowu poszedł do Deku - odparł Kaminari obojętnym głosem. Dobrze, że nie było tu Katsukiego. Blondyn oberwałby całkiem konkretnie.
- Pójdę po niego - westchnął czerwonowłosy i szybko zebrał swoje rzeczy, które niedbale wepchnął do torby. Nie minęło kilka minut, a nastolatek już wychodził z budynku szkoły.
Pogoda była dzisiaj wyjątkowo bezlitosna. Słońce bardzo mocno świeciło, dosłownie topiąc wszystkich, którzy podjęli się wyjścia z domu. Przy tym nie było ani jednego marnego powiewu wiatru, więc powietrze jakby stało w miejscu.
Po tylu razach chodzenia w to samo miejsce, Kirishima trafił do domu Izuku w tempie niemal zawrotnym. Zmęczony spacerem w panującym skwarze zapukał do drzwi, które po chwili otworzyła mu mama zielonowłosego.
- Eijirou? - spytała zaskoczona, po chwili jednak niemrawo się uśmiechając. - Katsuki-kun poszedł już do Izuku. Proszę, zabierz go na lekcje. Wykończy się. - kobieta położyła dłoń na ramieniu chłopaka, patrząc mu w oczy z nadzieją.
Nastolatek jedynie przytaknął i uśmiechnął się lekko. Zielonowłosa pożegnała się i przez chwilę patrzyła, jak czerwonowłosy odchodzi w dobrze znanym jej kierunku.
Kirishima martwił się. Zresztą nie tylko on, cała klasa. W drodze na miejsce zaczął układać sobie w głowie, co zamierza powiedzieć. Chociaż nie spodziewał się, że cokolwiek dotrze do upartego blondyna. Cóż, musi spróbować.
Rzadka roślinność otaczająca plac ułatwiała widoczność, dlatego już z daleka dało się zobaczyć nastolatka w mundurku U.A. siedzącego na jednej z ławek. Plecak leżał tuż obok, niedbale rzucony na brzeg.
- Wiem, że wolałbyś, gdybym wrócił do szkoły. Ale nie chcę, bo cię tam nie ma. Bez ciebie to już nie jest to samo - do niedawna nikt nie spodziewał się, że kiedykolwiek zobaczy Bakugo w takim stanie. Wiecznie poddenerwowany blondyn raczej unikał pokazywania otwarcie, co czuje.
- Bakugo...
- Ty nigdy byś nie opuścił lekcji, przepraszam, że ja to robię. Ale gdybyś tam był, to na pewno bym przyszedł. Daję ci słowo - czerwonowłosy podchodził coraz bliżej, aż stanął na zgarbionym chłopakiem. Wiedział, że Katsuki go widzi. Dla niego teraz nie miało to po prostu znaczenia.
- Bakugo, stary...
- Byłem u ciebie w pokoju, twoja mama mnie wpuściła. Nawet po takim czasie jest tam porządek. Zawsze, kiedy tam jestem mam wrażenie, że zaraz wejdziesz z tym swoim irytującym "Kacchan" na ustach. Tak, to było tak irytujące... - głos chłopaka się załamał. - Chciałbym, żebyś powiedział to jeszcze sto razy. Albo to twoje mamrotanie... Zawsze twierdziłem, że to głupie i lamerskie, ale tak bardzo chcę to jeszcze raz usłyszeć...
Blondyn wstał i dotknął uśmiechniętej twarzy chłopaka, która niczym nie różniła się od wizji, w jakiej wszyscy go zapamiętali. Piegowate policzki, duże, radosne oczy i uśmiech, który rozczulał serce każdego.
A zaraz obok, na płycie z jasnego marmuru, widniał napis "Na zawsze w naszych sercach".
Płakałam, jak to pisałam. Nawet nie wyobrażam sobie, jak muszą czuć się ci wrażliwsi z was 😅
A jako, że mam dzisiaj urodziny i jestem ponad prawem to wstawiam ten one shot od razu po poprzednim 😏