Pod salą operacyjną siedzę od dwóch godzin, ale wciąż nic nie chcą mi powiedzieć. Nawet lekarz mafii, po znajomości. Nic nie mogą powiedzieć, bo nic jeszcze nie wiadomo. Lenka śpi wtulona we mnie, i nie rozumie powagi sytuacji. W końcu skoro ją operują, to coś poważnego. Drzwi sali operacyjnej się uchylają a z nich wychodzi lekarz. Wstaję szybko, ale tak by nie obudzić Leny i podchodzę.
- i co Paulą? - pytam szybko.
- niestety nie udało nam się uratować. Przykro mi.
- ale od zwykłego uderzenia? - pytam w szoku, a jednocześnie załamany.
- jakiego uderzenia? Przecież pani Paula miała wypadek samochodowy. - patrzę na niego i podnoszę brwi.
- pani Paula Cruz. Są państwo jej rodziną tak?
- nie, ja pytam o Paulę Salvatore.
- to w takim razie przepraszam, za wprowadzenie w błąd. Obecnie Paula Salvatore jest jeszcze w trakcie operowania. - mówi a ja oddycham z ulgą. To nie o moją Paulę chodzi. Siadam na krześle i w tej chwili myślę, że dobrze, że wysłałem Pola i Jonga do rezydencji. Gdyby zobaczyli mnie w chwili załamania, straciliby szacunek. Nie wiem, ile już tak siedzę, ale zadzwoniłem po Enzo jakąś godzinę temu by zabrał Lenę do domu, by zjadła. Drzwi w końcu se otwierają a przez nie wychodzi tym razem inny lekarz.
- co z Paulą Salvatore? - pytam od razu.
- na mózgu pacjetki, zrobił się duży krwiak, który musieliśmy od razu operować, ale już jest wszystko w porządku. Dzisiaj już nie można wejść do pacjentki, więc zapraszam jutro.
- no dobrze. - mówię i opuszczam mury szpitala. Kieruję się do auta, a nim od razu do domu. Jest już dwudziesta, a w Los Angeles jest wciąż widno. No w końcu są wakacje. Podjeżdżam pod dom. Chowam samochód do garażu i idę do środka.
- panie Lawrence i co z panienką?
- leży po operacji. Jutro można ją odwiedzić. - mówię do Jonha i idę do salonu.
- o stary już jesteś. - napada na mnie Enzo. - przyszedł już list na ojcostwo. - mówi cicho, tak by nikt nie słyszał.
- gdzie jest?
- leży na komodzie. - podchodzę do komody i biorę koperty. Odkładam po kolei po jednej, aż w końcu trafiam na właściwą. Otwieram ją i rozwijam kartki, a następnie czytam.
- bla, bla, bla... - przewijam aż natrafiam na właściwy moment.Paula
Budzę się z okropnym bólem głowy. Łapie się za nią w nadziei, że ból ustąpi, ale pod opuszkami palców czuję bandaż. Wracam wspomnieniami do momentu, w którym uderzyłam się w głowę, a po jakieś godzinie straciłam przytomność. Gdyby to było od tej jebanej szafki, to od razu straciłbym przytomność. To było dosyć lekkie uderzenie, ale... Moje przemyślenia przerwało otwierające się drzwi, w których stanął Step.
- jak się czujesz?
- strasznie boli mnie głowa. - mówię z chrypką. - ile spałam?
- wczoraj miałaś operację.
- co?
- wycinali, ci jakiegoś krwiaka, ale po wszystkim. - mówi. - powiedz mi jak to się stało? - pyta z jakby troską.
- nie udawaj, że się przejmujesz. - mówię i odwracam się tyłem do wyjścia i Stepa.
- odwróć się do mnie. - warczy. - i odpowiedz mi normalnie, a nie zachowujesz się jak dwuletnie dziecko, które nie dostało zabawki. - warczy.
- to mnie wypuść.
- nie ma mowy.
- czemu? - spoglądam na niego.
- bo jesteś moja.
- to nie odpowiedź. - mówię.
- dla mnie tak. Odpowiedz mi, co się wydarzyło.- powtarza pytanie.
- uderzyłam się w szafkę, ale to było lekkie uderzenie, i byłam lekko otumaniona, ale po godzinie za nim zemdlałam, dostałam czymś ciężkim w głowę. - mówię.
- jak to? Ktoś wszedł do domu?
- wątpię, by ktoś wszedł do domu. Dom był zamknięty. Byłam sama. Jonh był na zakupach a Polo, musiał gdzieś wyjść. To była chwila. Jedynie to był ogrodnik. Przyszedł i powiedział, że przychodzi raz w tygodniu.
- ale jak to? Przecież my nie mamy ogrodnika. Jedynie taka kobieta, która dba o kwiaty i nikt więcej. To musiał być ktoś z zewnątrz, więc to pewnie on cię tak załatwił. Znajdę go. Obiecuję.
- a gdzie Lena?
- musiała zostać z Enzo. Nie wpuścili jej, ze względu na to, że mogłaby coś złapać i została w samochodzie.
- rozumiem.
- no właśnie. Przyniosłem ci jakieś owoce i wodę. Lekarze mówią, że zostaniesz jeszcze do jutra na obserwacji, i jeśli wszystko będzie dobrze, to cię wypuszczą. - mówi.
- co tego, że mnie wypuszczą jak, każesz mi wrócić do siebie. Wolałabym już umrzeć. Gdyby nie, to, że byłam nie przytomna, nie zgodziłabym się na tą cholerną operację.
- nie mów tak. Masz dla kogo żyć. Masz córkę i masz mnie. - mówi.
- ciebie akurat nie chce. - uśmiecham się widząc, że to na niego podziałało jak płachta na byka. - Oj kochany, ze mną nie będziesz miał łatwo. Już ja się o to postaram. - dodaję w myślach.
- nie lubię, kiedy mówisz coś w myślach, a wiem to, bo masz taką minę jakbyś mówiła do siebie. To mnie tak frustruje, bo nic nie mogę wtedy powiedzieć.
- żalisz się czy chwalisz? - pytam.
- nie denerwuj mnie. Jest dopiero dziesiąta, a ty już mnie wkurwiłaś.
- oj nie denerwuj się, bo ta żyłka na czole ci pulsuje. Mam wrażenie, że zaraz eksploduje. - uśmiecham się widząc jak to na niego działa i nie żartowałam z tą żyłką. Uch.
- skończ, albo jak wyjdziesz, przełoże przez kolano, i dostaniesz w ten, swój seksowny tyłeczek.
- nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz. - mówię, udając, że mnie to nie ruszyło.
- dosyć. Nie będziesz mnie lekceważyć, do jasnej cholery.
- ta, cokolwiek. - mówię patrząc w telefon, ale po chwili patrzyłam się w puste ręce. - ej. Oddawaj. - mówię próbując wyrwać telefon mężczyźnie.
- nie oddam ci go, do póki nie będziesz, ze mną normalnie rozmawiać. - mówi tym razem spokojnie.
- no dobrze. Może trochę przesadziłam, ale nie będziesz mówił mi, co mam, a czego mam nie robić. - wyrywam z jego rąk moją własność.
- no dobrze, nie będę ci rozkazywać o ile będziesz milutka.
- na taki układ, mogę iść.
- i weźmiesz, ze mną ślub.
- nie ma mowy. - od razu protestuję.
- dam ci czas.
- ile?
- trzy miesiące.
- na tyle mogę pójść.
- umowa?
- umowa. - decyduję.
- w takim razie, musimy sobie wyjaśnić pewną rzecz.
- no jaką? - jestem ciekawa, co znowu.
- Lenka...
- co z nią? - pytam wystraszona.
- nic. Powiedz mi,mówiłaś, że ojciec dziecka, was zostawił.
- no tak?
- a za nim zaszłaś w ciążę byłaś na jakieś imprezie wtedy? - dobra, czy ktoś mi powie o co chodzi?
- byłam z przyjaciółką, ale urwał mi się film w połowie i obudziłam się w jakimś hotelu, a co?
- musiałaś go wtedy zdradzić. - mówi. Co za bzdury. - ze mną. - dodaje, a ja wciągam powietrze.
- to dlatego się na mnie uwziąłeś? Myślisz, że przespałam się z tobą, a Lena jest twoją córką? To absurd.
- dwa tygodnie temu, zrobiłem testy, a wczoraj dostałem wyniki. Na dziewiędziesiąt dziewięć procent koma dziewięć jestem ojcem...Rozdział dziś krótszy. Jak się wyrobie się, to wstawię jeszcze jeden.
![](https://img.wattpad.com/cover/212640663-288-k980696.jpg)
CZYTASZ
Mafia Game Tom lll •ZAKOŃCZONE•
RomanceTom lll Paradise Mafia Stefano jest jednym, z trzech synów Thomasa. Nie chciał przejść mafii po ojcu, bo chciał coś swojego. Kiedy już, to zrobił musiał, to oddać. Dla dobra, swojej rodziny. Paula dwa lata wcześniej, straciła rodziców, w wypadku sa...