21

4.2K 154 33
                                    

Paula
- Dzień dobry, my na wizytę. - mówię wchodząc, do gabinetu pani ginekolog, a za mną wchodzi mój mąż.
- Tak. Dzień dobry. To co? Dzisiaj może nam się, poszczęści i dziecko zdradzi swoją płeć. - mówi, jak zwykle uśmiechnięta.
- To prawda, jestem już w siódmym miesiącu, a jak na złość się odwraca i nie chce się pokazać. - Śmieję się.
- W takim razie, zapraszam na kozetkę. Obniżyć spodnie i podciągnąć bluzkę.
Po wizycie wracamy do domu. 
- Step?
- Tak?
- A co z Danielą i waszym dzieckiem?
- Nie ma żadnego dziecka. Znalazła innego frajera, który wierzy, że to jego dziecko. Ode mnie też chciała kasy. Prawda jest taka, że nawet ona nie wie, kto jest jest ojcem dziecka. Zaraz po porodzie zrobiłem testy, i to nie ja.
- Czy jestem podła ciesząc się, że to nie ty jesteś ojcem jej dziecka?
- Nie szczerze, to ja też się cieszę, a nawet gdyby, to zabrałbym jej to dziecko i kazałbym spadać. Ona liczyła na to, że wezmę ją z dzieckiem zaraz po tym jak mi powie o ciąży. Żebyś widziała jej minę jak powiedziałem, że mogę wynająć jej mieszkanie do porodu, i że nie przyjmę jej pod mój dach. 
- To dobrze, bo bym nie wróciła tu do domu, wiedząc, że ona tu mieszkała.
- Nie wysiadaj. Chcę ci coś jeszcze pokazać. Miałem to zrobić po porodzie, ale skończyłem wcześniej. - mówi i z powrotem odpala samochód. Wyjeżdża na drogę i kieruje się do miasta. 
- Gdzie jedziemy? - pytam w nadziei, że mi coś powie, ale nieugięty kiwa głową na nie. Nawet nie ma co z nim dyskutować. Jedziemy,  przez centrum i zatrzymujemy się dopiero na ulicy, gdzie mieszkają jego rodzice. Tylko zamiast przed ich domem parkuje na podjezdzie na przeciwko. 
- To tu. Wysiadamy. - mówi. Wysiadam w szoku i nic nie rozumiejąc, podchodzę do mężczyzny. Wyciąga coś z kieszeni i idzie do drzwi. Skąd on ma klucze do tego domu? Ten dom jest mniejszy niż nasz i zdaje się bardziej przytulny, co dodaje uroku temu miejscu. Przyjemny i śliczny ogródek pełen kwiatów. Wchodzimy do środka, i od razu wita nas korytarz w miłych i przytulnych kolorach. Same wnętrze jest duże, niż zdaje się  zewnątrz, ale to chyba dobrze, bo ma tą rodzinną atmosferę. 
- Co my tu robimy? - Wchodzę do salonu, gdzie stoi Step. 
- To kotku, nasz nowy dom. - Wyznaje, a ja mam ochotę mu zajebać. Nie mówię, że mi się nie podoba, no, ale ma już dom, a on chce jeszcze jeden.
- Ale masz już jeden dom. 
- Tak, ale chciałem by był on nasz. By miał tą rodzinną atmosferę, a nie mówił wszystkim gościom, którzy tam się zjawią, że dużo pracuję i nie mam czasu dla swojej rodziny. 
- Jesteś cudowny.
- To co o tym powiesz?
- Dom jest prześliczny. Sam go urządzałeś?
- Tak, każdy detal, to ja, no i trochę pomogła mi mama, bo jako kobieca ręka, mi pomogła. 
- Udało ci się. Tu jest pięknie. 
- Zacząłem powoli tu przenosić nasze rzeczy. Zostawiłem tylko kila rzeczy.
- To dlatego giną te wszystkie rzeczy, a co zrobisz z domem?
- Sprzedam go. Już nawet mam kupca. Od dzisiaj śpimy tu, bo dzisiaj wieczorem będą tu nasze ostatnie rzeczy.  Chodz zobaczysz tył domu. - ciągnie mnie za dłoń, na tył. Przechodzimy przez salon, aż do szklanych drzwi Step je otwiera i wychodzimy, na dwór. Przede mną znajduje się przepiękny widok na las, za płotem, który jest z żywopłotu, a obok jest basen i kilka leżaków. Nie daleko stoi altanka, a pod nią stół z krzesłami. Wszystko działo się tak szybko, kiedy usłyszałam huk i nagle czując ból w klatce piersiowej poczułam przeszywający ból i padłam na ziemię i zapadłam w ciemność. 

Step
To była chwila. Chwila za nim udało mi się zarejestrować, co się stało, a moja żona leżała na ziemi zalewając się własną krwią. Jak najszybciej przywiozłem ją do szpitala. Złamałem chyba setki zakazów, na drodze, ale w ogóle mnie to nie obchodziło. Obchodziło mnie tylko to, że moja żona się wykrwawiała. Do nikogo nawet nie dzwoniłem, bo nie byłem w stanie. Zadzwonię dopiero jak będę wiedział. Nie potrzebuje tu szumu w około. Od godziny ją operują, ale nic nie chcą mi powiedzieć. Co chwilę przenoszą woreczki z krwią, i mam złe przeczucia. Mimo to, mam nadzieję, że zdołają ją uratować. Nie wyobrażam sobie życia bez niej i dziecka. Dopiero co wzieliśmy ślub, a zaraz mam ją stracić. Nie, to się nie dzieje na prawdę. Oni muszą żyć.  Muszą żyć oboje.  Siedzę  skulony na plastikowym krześle. Wiem, że niczego teraz się nie dowiem, więc postanawiam iść do kawiarki, piętro niżej. Kupuje kawę, wrzucając pieniądze. Czekam, aż moja kawa będzie gotowa. Zabieram ją i postanawiam, skorzystać ze schodów.  
- Przepraszam i co z moją żoną? - pytam wychodzącą pielęgniarkę z sali operacyjnej. 
- Przepraszam, ale teraz nie mogę nic powiedzieć. Operacja jeszcze trochę potrwa. Proszę jechać do domu. - mówi i szybko, i odchodzi do innej sali.  Siadam z powrotem na krzesełko. Na pewno nie zostawię ich samych. Zostanę tu do końca operacji. Nagle mój telefon daje o sobie znać. No tak godzinę temu miałem odebrać Lenę od rodziców. 
- halo? - odbieram telefon.
- Synku, gdzie jesteś? Mieliście odebrać Lenę. 
- Przepraszam mamo, ale nie mogę jej teraz odebrać. Zostaniesz z nią jeszcze?
- Oczywiście, ale co się stało? - Biorę wdech i mówię.
- Paula, jest operowana.
- O mój boże, a co się stało?
- Pokazywałem jej nowy dom, a gdy wyszliśmy na dwór, ktoś strzelił. Teraz ją operują od jakiś dwóch godzin.
- jak będziesz wiedział co z nią, zadzwoń, a my przyjedziemy dobrze? Zajmiemy się Leną tyle ile będziesz chciał. 
- Dobrze, dziękuję. - rozłączam się. Kiedy skończyłem kawę, w cale nie poczułem się lepiej, więc ruszyłem po jeszcze jedną. Zgaduję, że mam teraz, wory pod oczami, i włosy sterczą mi w każdą stronę, od ciągnięcia ich. Wracam z powrotem, a z sali po jakiś czterech kolejnych godzinach, w końcu wychodzi lekarz.
- Panie doktorze, co z moją żoną?

Marita
Od paru godzin, siedzimy wszyscy zebrani w salonie, u nas w domu, i czekamy na wiadomość od Stepa. Wszyscy są zdenerwowani, tym wszystkim, ale wyobrażam sobie, co może czuć mój syn. W końcu jego żona, jest na łożu śmierci. Lena dawno już śpi, nie świadoma tego, co się dzieje. Kiedy usłyszeliśmy dzwięk telefonu, buła już druga w nocy. Zapadła głucha cisza. Ręce mi się trzęsły, ale udało mi się przesunąć zieloną słuchawkę. 
- Ona nie żyje...

Koniec

Mafia Game Tom lll •ZAKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz