Początek

1K 39 28
                                    

Harry wchodząc do budynku X-Factora nie wierzył nawet w to, że ktoś go wysłucha. Przyszedł tu z mamą, facetem mamy i ukochaną siostrą Gemmą. Ci ludzie wierzyli w niego bardziej niż on w samego siebie. Występował już przed publicznością, a mimo to był przerażony. Jednak White Eskimo to nie to samo co X-Factor UK. Chłopak najchętniej wróciłby do domu, ale wiedział, że taka okazja może się nie powtórzyć.

Postanowił zadzwonić do swoich najlepszych przyjaciół, którzy czekali na niego w domu. Wybrał numer Betty. Odebrała już po pierwszym sygnale:

- I co? Jak tam? Już po wszystkim? Jak poszło? - dziewczyna jak zwykle zadała mnóstwo pytań.

- Jeszcze czekam. Bardzo się denerwuję i po prostu musiałem z kimś pogadać - zaczął się tłumaczyć Harry. - Naprawdę się stresuję.

- No to chyba logiczne - w tle powiedział jakiś głos. Chłopak od razu rozpoznał w nim głos swojego przyjaciela Jamesa.

- Dzięki! Na prawdę mi pomogłeś! - sarkazm w głosie Harry'ego był nad wyraz słyszalny, a jego codzienny uśmiech zastąpił nieco nerwowy grymas. Nagle usłyszał za sobą: "Harry Styles zaraz wchodzisz".

Powiedział szybko do słuchawki, że musi kończyć i zaczął się przygotowywać. Chwilę później wychodził na scenę. Dostał po buziaku w głowę od każdego kto nim przyszedł, a potem stanął na wielkim x-sie. Przedstawił się i powiedział parę słów o sobie. W końcu przyszedł czas na śpiewanie. Wykonał "Isn't she lovely". Zaśpiewał a capella, a Nicole pochwaliła jego pomysł. Zarówno ona jak i Simon pochwalili jego głos. Jedynie Louis stwierdził, że nie może przepuścić Harry'ego dalej, bo jest za młody. Szesnaście lat to rzeczywiście trochę mało, ale Harry czuł się urażony, mimo że potrafił zrozumieć decyzję jurora.

Zszedł za kulisy i uściskał wszystkich po kolei. Powiedział im, że musi iść do toalety, ale tak naprawdę potrzebował chwili dla siebie. Szedł przed siebie wąskim korytarzem, torując sobie drogę łokciami. Nagle ktoś na niego wpadł, a chłopak z impetem uderzył w ścianę.

Za sobą usłyszał ciche: "Ups!". Odwrócił się i ujrzał chłopaka trochę starszego od siebie. Rzucił szybkie: "Hej" i już miał pójść dalej, gdy chłopak stanął przed nim i wyciągnął rękę na przywitanie:

- Cześć, jestem Louis.

- Harry - szepnął nieśmiało Styles.

- Słyszałem twój występ był świetny. Naprawdę dobry. Masz cudowny głos. Zrobimy sobie zdjęcie?

- Po co?

- Kiedy już będziesz sławny, będę mógł powiedzieć, że znałem cię już wcześniej.

- Dlaczego sądzisz, że będę sławny?

- Ja to wiem. Spójrz na siebie. Jesteś do tego stworzony. Jeszcze ta akcja z piekarnią. To jakiś chwyt marketingowy?

- Ja naprawdę pracuję w piekarni.

- Super! To chcesz tę fotę?

- Ok...

Harry czuł się dziwnie, ale jednak odczuwał pewną swobodę przy Louisie. Zrobili sobie zdjęcie i wymienili się numerami. W końcu Louis musiał mieć coś jeszcze na pamiątkę po przyszłej wielkiej gwieździe.

***
Harry już chyba czwarty raz czytał początek fan fiction, które robiło ostatnio ogromną furorę w sieci. Nie, żeby coś go obchodziły tego typu opowiadania... Ale obchodziły. Zerknął z ciekawości. Tak po prostu. Bez powodu.

Musiał przecież od czasu do czasu weryfikować informacje o sobie. Był zaskoczony jak wiele ludzie wiedzą o jego życiu, nawet jeśli to tylko spekulacje. Wiedzieli wiele, może nawet za wiele. Jedyną różnicą pomiędzy faktem a fan fiction w tym momencie było miejsce pierwszego spotkania jego i Louisa. Odbyło się w toalecie, a nie na korytarzu. Nie, żeby się tym przejmował.

Jednak fani wiedzieli nawet o znaczeniu tatuaży Oops i Hi. Ten sekret był przecież pilnie strzeżony. Nikt nie miał prawa tego wiedzieć. Harry wiedział, że to są tylko wyobrażenia fanów, ale ich trafność go przerażała. Nigdy otwarcie nie potwierdził żadnej z ich teorii, a jednak doskonale wiedzieli każdy najmniejszy sekrecik w jego życiu. Przerażające.

Miał już dwadzieścia sześć lat. Był dorosły. Czuł się jednak jak dzieciak, który jako jedyny w klasie dostał jedynkę z banalnie prostej kartkówki - zły i zażenowany. Nienawidził tego życia i jednocześnie je kochał. Sam siebie nie rozumiał.

Wstał dzisiaj wcześniej niż zwykle. Właśnie zaczynał kolejną trasę. Najpierw miał jechać do Bangkoku. Lubił to miasto. Wolał jednak przed kolejnym wyjazdem wstąpić do Holmes Chapel i odwiedzić rodzinę. Jednak tym razem nie było mu to pisane. Nie mógł się spóźnić na samolot. To znaczy... W każdej chwili mógł sobie wynająć kolejny albo poczekać, ale nie lubił się nigdzie spóźniać. Miał w zwyczaju przychodzić wszędzie na czas. Była to jedna z tych cech, których nauczyła go mama. Dlatego jak najszybciej postanowił wyjść.

Założył czarne obcisłe dżinsy i luźny biały podkoszulek. Już od dawna się tak nie ubierał, ale tego ranka nie chciało mu się wysilać. Ludzie mówili mu, że w takim zestawie wygląda młodziej. Może mieli rację. Chodził tak za czasów 1D. Przez krótkie rękawy było mu widać umięśnione ramiona pokryte częściowo tatuażami, a spodnie odznaczały zarys smukłej talii. Włosy też zaczęły przypominać te dawne. Wciąż były krótkie, ale jednocześnie na tyle długie, by zaczęły się kręcić, czego Harry szczerze nienawidził.

Kiedy skończył się szykować wziął swoje walizki i zadzwonił po samochód. Na lotnisku był pół godziny za wcześnie. Zadzwonił więc do siostry, z którą miał się spotkać za dwadzieścia cztery godziny w Bangkoku. Nie wiedział po co chciała jechać tak daleko na koncert, ale się ucieszył. Dał jej trzy bilety do loży VIP, w razie gdyby ktoś jej nie rozpoznał jako siostry Harry'ego Stylesa. Dawno jej nie widział i nie obchodziło go kogo zabierze, chłopaka czy przyjaciółki, liczyć się będzie tylko ona. Wybrał numer i po czterech sygnałach usłyszał wesoły głos Gemmy:

- Cześć, Hazza. Czekasz na samolot, nie?

- Hej, Gem. Tak, skąd wiedziałaś.

- Gdybyś się nie nudził, poczekał byś, żeby spotkać się ze mną twarzą w twarz.

- Racja. Gotowa na spotkanie młodszego braciszka?

- Zawsze.

Chwilę rozmawiali, a gdy jego samolot miał startować powiedział, że ją kocha i pożegnał się krótko. Wsiadł do samolotu i prawie od razu zasnął. Nigdy nie miał problemu z zasypianiem z samolocie. Po tej ilości lotów jakie odbył, nie miał nawet ochoty podziwiać nieba za oknem. Jednak nie potrafił się oprzeć pokusie. Spojrzał na zapierające dech w piersiach krajobrazy i dopiero, gdy się porządnie napatrzył wpadł w objęcia Morfeusza.

Whole Again | l.s. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz