Rozdział 12

1.1K 86 16
                                    

Minęły kolejne dni i znowu byłaś nie do życia. W weekend dorwały Cię Martha I Deryl, które wyciągały Cię na imprezy, ponieważ cały, szkolny czas spędzałaś z Knockout'em (który ostatnio zaczął być uważany za, wciąż przystojnego, ale dziwaka).

Myślałaś, że padniesz, jak w piątek przełożyli Wam zajęcia o godzinę wcześniej. Lekcje od 7:10 spowodowały, że zdążyłaś wrócić do domu, spakować plecak i wybiec z niego z batonem w ustach, robiącym za śniadanie. Niezapowiedziana kartkówka z angielskiego tylko Cię dobiła, a historyk miał bardzo nużący głos, dlatego mało brakowało,na przylepiłabyś sobie powieki do brwi, byleby nie zasnąć.

Także po powrocie do domu, nic nawet nie zjadłaś. Zasnęłaś od razu po znalezieniu się pod kołdrą. Szczęście nie mogło jednak trwać długo, bo praca dla Decepticonów wzywała.

Ten dzień nie mógł być gorszy.

Po takich słowach zawsze dzieje się coś niedobrego.

Tak było również tym razem, kiedy po przywitaniu się ze znajomymi Vehiconami (Steve zapoznał Cię ze swoimi kolegami), spotkałaś Megatrona na korytarzu. Przywitałaś się grzecznie z nieukrywaną nadzieją, że jednak nie zacznie rozmowy. Jakże się myliłaś.

-(Imię) - Skinął głową, a Ty stanęłaś w miejscu. 

-Tak?

-Chciałem zapytać, jak idzie ci praca? - Spytał, a z jego tonu wyczułaś, iż jest spokojny, Przynajmniej tyle.

-Laboratorium jest naprawdę nowoczesne. Wiem jak posługiwać się większością maszyn, a praca z Knockout'em idzie wzorowo. Wszystko jest w jak najlepszym porządku - powiedziałaś zgodnie z prawdą, a mech świdrował Cię wzrokiem. 

-Wspaniale. Rozumiem, że jesteś gotowa, aby stworzyć dla mnie większą kopię tamtej broni? 

-W teorii.

 -A to ponieważ...?

Miałaś ogromną ochotę odpowiedzieć, iż w praktyce bardzo nie chcesz przyczynić się do śmierci wielu istnień, ale to mogłoby diametralnie zmienić jego podejście do Ciebie. Potrzebowałaś, aby choć trochę Ci zaufał. 

-Najpierw muszę zrobić ją w tym samym rozmiarze. Potem dostosuję ją do waszej skali. 

-Rób co musisz - powiedział, a Ty pokiwałaś twierdząco głową - I pamiętaj, że wiem o wszystkim, co dzieje się na tym statku, dlatego lepiej nie próbuj działać w jakikolwiek sposób na naszą niekorzyść. 

-Lordzie Megatronie, nigdy w życiu - uśmiechnęłaś się ironicznie.

 -No ja myślę. 

***

Wydałaś ostatnią porcję swojej maści na pęknięcia i usiadłaś na ziemi. Vehicony, jeden za drugim składali się do kupy, a Ty zastanawiałaś się, dlaczego są takie poobijane. Twoje pytanie nigdy nie dostało odpowiedzi, dlatego zdecydowałaś się skupić na tym, aby nie zasnąć. Nalałaś wcześniej kawy do termosu, a Twój aktualny stan wydawał się być idealny na zażycie kolejnej dawki kofeiny. 

Kiedy powoli sączyłaś brązowy trunek, do laboratorium wszedł Knockout. Z jego miny wywnioskowałaś, że również nie jest w najlepszym nastroju. Utwierdził Cię w tym przekonaniu, gdy jeden lotnik na niego wpadł, a ten zaczął na niego krzyczeć. Następnie podszedł do Ciebie i oparł się biodrami o blat, zakładając ręce na piersi. Spojrzałaś się na niego wyrozumiale. 

-Ciężki dzień?

-Jak cholera - odparł, a następnie potarł twarz ręką. 

-Skąd tu takie zamieszanie?

Knockout x HumanReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz