Rozdział 13

1K 81 37
                                    

Rafael podniósł głowę z biurka. Podniósł okulary i potarł zmęczone oczy. Przez chwilę dochodził do siebie, a chwilę później zerwał się z krzesła i wręcz rzucił w kierunku drzwi. Pokonał odległość kilku metrów dzielących Wasze drzwi i wpadł do Twojego pokoju. Nie było Cię... Nie było Cię! Niech to szlag! Czemu zasnął, zanim wróciłaś! Było już po ósmej, dawno byłaś w szkole! 

Chwycił się za włosy i zdusił w sobie krzyk. 

Nie zdążył Ci powiedzieć, że Bumblebee został porwany i najprawdopodobniej jest teraz przetrzymywany, torturowany na Nemezis. 

***

Była długa przerwa. Ty i Knockout wyszliście na szkolny dziedziniec i stanęliście w cieniu, pod ścianą. Dyskutowaliście akurat o tym, dlaczego naboi do Twojej broni nie powinno robić się większej, kiedy chłopak nagle zamilkł i przeniósł wzrok z Ciebie na osobę stojącą za Tobą. Odwróciłaś się i prawie zderzyłaś się z torsem Bruce'a. 

-Hej - uśmiechnął się lekko, a Ty cofnęłaś się kilka kroków, stając ramię w ramię z czerwonowłosym partnerem.

-Cześć Bruce! Miło cię widzieć - przywitałaś się, mając szczerą nadzieję, iż nie usłyszał fragmentu Waszej rozmowy. 

-Cała przyjemność po mojej stronie - rzekł szarmancko - I ciebie też miło poznać...?

-Knockout.

 -Tak. Właściwie, przyszedłem do ciebie (Imię), w pewnej, ważnej dla mnie sprawie. Tak się złożyło, że mam dwa bilety na Krzyk dzisiejszego wieczora i nie mam kogo zabrać... 

-Krzyk? 

-Mhm, puszczają ponownie z okazji dwudziestolecia - powiedział, a Ty odczułaś deja vu - Może chciałabyś się ze mną wybrać? Bardzo miło mi się z tobą rozmawiało na tamtej imprezie i chętnie poznałbym cię bliżej. 

-Oj, Bruce, to urocze z twojej strony, ale...

-Już widziała ten film - Wtrącił się Knockout, po czym objął Cię ramieniem. Otworzyłaś szeroko, oczy zaskoczona tym gestem - Ze mną, wczoraj wieczorem. Niestety, kolego. Spóźniłeś się. 

Nastała chwila ciszy. Przeskakiwałaś wzrokiem z Knockout'a na Bruce'a i z powrotem. Wpatrywali się w siebie wyzywająco. Ach, samce. 

Zdjęłaś z siebie rękę czerwonowłosego i zdecydowałaś powstrzymać nadchodzący kataklizm. 

-Doktor ma racje. Wybacz Bruce, już go widziałam - powiedziałaś, a następnie spróbowałaś do niego podejść. Odsunął się, nie pozwalając ci tego zrobić. 

-Widzę, jak się sprawy mają - mruknął zawiedziony - Mogłaś mi chociaż powiedzieć, że już kogoś masz. 

-Ale, Bruce... Hej! Ja z nim nie...! Ech... - pokręciłaś głową, wzdychając głęboko. Teraz pewnie pomyśli, że kręciłaś z nim tylko dla zabawy. Odwróciłaś się w stronę swojego partnera i wyciągnęłaś przed siebie palec, którym dźgnęłaś go w splot słoneczny. 

-O co chodzi, słońce? - Uśmiechnął się cwanie. 

-Knockout - warknęłaś, marszcząc brwi - Masz przerąbane. 

-A to dlaczego? 

-Bo straciłam przez ciebie szansę na związek! 

-To miałaś jakąkolwiek szansę? Myślałem, że zagadał do ciebie z litości - skrzyżowałaś ręce na piersi, a mech podszedł do Ciebie od boku i ponownie objął Cię ramieniem - No nie bocz się na mnie, znajdziemy ci kogoś innego. 

Knockout x HumanReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz