Minęło kilka dni. Na Nemezis było dość spokojnie; nie dostałaś żadnych specjalnych zadań, za wyjątkiem tego, że do Twoich obowiązków zaczęło również należeć pomaganie rannym Decepticonom. Potrafiłaś zmieścić się w najmniejsze szczeliny i załatwić sprawy w środku, zamiast otwierać rany bardziej, aby przeprowadzić jakiś drobny zabieg.
Mimo Twojej nieocenionej przydatności, Twoje ciało miało sporą wadę; Energon był dla ludzi trujący w tak dużych ilościach. Odczułaś efekty, gdy spędziłaś całą noc, naprawiając Vehicony. Było tak dużo rannych, iż ledwo się wyrabialiście, a Ty nie miałaś czasu dokładnie go z siebie zmyć. Następnego dnia bolał Cię żołądek, zwymiotowałaś kilka razy, a w miejscach, gdzie Cię dotykał, zostawały czerwone, bolące ślady. Trochę, jak po oparzeniu słonecznym.
Ale do pracy i tak poszłaś. Chociaż Knockout odpuścił Ci pracę z Energonem i mogłaś skupić się na gadżetach, które od dłuższego czasu chodziły Ci po głowie.
-Ej, Knockout, patrz! - Zawołałaś, a mech powoli się odwrócił. Przez dłuższą chwilę Cię nie zauważył, ponieważ myślał, że będziesz stać na którymś z blatów. Nic bardziej mylnego; zwisałaś do góry nogami, zawieszona na jakiejś rurce z sufitu. Wokół tali przywiązany miałaś dziwny pas, od którego wychodziły kable z diodami, a kończyły przyczepione do dolnej części Twoich pleców.
Zwisałaś tak, ponieważ do tylnej części pasa, przyczepiony był długi, metalowy sznur, kształtem przypominający ogon kameleona. Tylko to trzymało Cię przed upadkiem z kilkunastu metrów, a Ty lekko się uśmiechałaś, trzymając ręce na piersi. Mech zareagował trochę za szybko. Podbiegł pod Ciebie i wyciągnął ręce, abyś w razie upadku nie rozbiła sobie głowy.
-Czyś ty na głowę upadła? Złaź stamtąd!
-Nie, ale zaraz mogę. Ta rurka jest dosyć cienka i chyba trochę ją poluzowałam - powiedziałaś, ale zamiast zejść, zaczęłaś się bujać. W tył i przód.
-(Imię), schodź natychmiast! - Krzyczał, a Ty w duchu bardzo głośno się śmiałaś. O tak, panikuj dalej. To była uczta dla Twoich uszu. Za te wszystkie upokarzające sytuacje w szkole.
-Niech ci będzie - podniosłaś się i, z ogonem owiniętym wokół rury, zaczęłaś powoli schodzić. Kiedy ponownie znalazłaś się na blacie, Knockout już czekał, w swojej słynnej pozie z rączką na biodrze. Jego wyraz twarzy bardzo wyraźnie dał Ci znać, iż jest niezadowolony Twoimi kaskaderskimi wyczynami - I co? Pod wrażeniem?
-Miałem cię za istotę inteligentną - pokręcił głowę z dezaprobatą i ruszył w stronę swojego stanowiska.
-Knockout! Nie obrażaj się, to tylko dla eksperymentów! Ktoś musiał to sprawdzić... Nie ignoruj mnie!
***
Do tej pory funkcjonowałaś stosunkowo normalnie. Ilość snu była wystarczająco i, choć Twój wolny czas był dość ograniczony, udawało Ci się spotykać ze znajomymi w weekendy. Jack i Miko wpadali przez most ziemny, a z Autobotami rozmawiałaś przez telefon Rafaela. Co ciekawe, bardzo nalegali, abyś skończyła pracę z Decepticonami. Mimo ciągłego zapewniania ich, iż masz wszystko pod kontrolą, nie dało się im przetłumaczyć. Dawało to odwrotny skutek i coraz bardziej chciałaś udowodnić im, że sobie poradzisz.
Nadszedł jednak czas pierwszych egzaminów. Czas przeznaczony na sen uległ gwałtownemu zmniejszeniu, tak samo jak Twoje skupienie i zdrowy wygląd. Tydzień wystarczył, aby wyssać z Ciebie życie. Chodziłaś zgarbiona, oczy miałaś przekrwione i nie miałaś siły na cokolwiek. Ślepy zauważyłby, że było z Tobą coś nie tak.
Twoje koleżanki ze szkoły pytały, czy dzieje się coś złego, ale w miarę naturalnie je zbywałaś. Wszystko zaczęło się komplikować podczas piątkowego wypadu na Nemezis. Zamiast wody, zaparzyłaś sobie termos z kawą, którą z kolei piłaś jakieś dwie godziny temu. Nic to nie dało.
CZYTASZ
Knockout x HumanReader
FanfictionRafael był kiepski w kłamaniu, zwłaszcza, jeżeli chodziło o swoją starszą siostrę. Kiedy zaczęłaś dopytywać, wykręcał się kiepskimi wymówkami, ale nie dałaś się nabrać i niedługo później wszystko Ci wyśpiewał. Z radością nawiązałaś relację z Autobot...